Rozdział 2

307 6 0
                                    

Jeszcze pięć minut. Nie mogłam usiedzieć w taksówce.
-Przepraszam, mógłby pan się pospieszyć?- zapytałam zdenerwowana kierowcę.
-Niestety drogi są jeszcze nie odśnieżone i trudno się jeździ.- tłumaczył.
-Stoimy w korku od dziesięciu minut- mamrotałam. Wie pan co? Ja wysiądę tutaj.
-Jest pani pewna? To środek miasta, a do celu jest jeszcze trochę. - zdziwił się kierowca. Trzydzieści dwa złote- powiedział, patrząc na mnie jak na wariatkę.
Wysiadłam i od razu stanęłam kałużę.
- Świetnie- powiedziałam z grymasem na siłę wywołując uśmiech.
Płaszcz mi przemókł, ale dotarłam do firmy.  Wyglądałam jak jork po kąpieli, ale pocieszałam się myślą, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Takie właśnie zrobiłam na pani z biura, która spojrzała na mnie jak na obłąkaną.
-W czym mogę pani pomoc?- zapytała z wymuszoną grzecznością i obrzydzeniem w oczach.
-Mam rozmowę o prace z panem Mariuszem Adamskim- powiedziałam wręczając mokrą teczkę.
Kobieta z niechęcią ją ode mnie wzięła. Poszłam za nią próbując poprawić w moim wyglądzie najbardziej co się da. Idąc korytarzu każdy się na mnie dziwnie patrzył. Uśmiechałam się sztywno, ale zastanawiałam się, którymi drzwiami uciec.
-Panie Mariuszu... pani Amanda Sobierska do pana- wskazała na mnie jak na upiora.
Mężczyzna wstał od biurka. Podszedł do mnie podał mi rękę. Uścisnęłam ją niepewnie, próbując ukryć zawstydzenie. Wziął od recepcjonistki teczkę. Spojrzał na zegarek.
-Spóźniła się pani, panno Sobierska.- Zaczął badając mnie wzrokiem. Proszę spocząć- dodał.
Zdjęłam przemoczony płaszcz i powiesiłam go na wieszaku. Usiadłam na fotelu przy jego biurku.
-Widzę, że pogoda pani nie służy. Spojrzał na mnie siadając za biurkiem.
Zawstydziłam się.
Zaczął przeglądać moje dokumenty. Miałam teraz czas, żeby przyjrzeć mu się dokładniej. Od razu zauważyłam, że był wiele przystojniejszy niż na zdjęciu. Miał niebieskie oczy. Siwe krótkie włosy i brodę. Wyglądał bardzo onieśmielająco.
-Studiowała pani na Akademii Sztuk Pięknych? - zaczął.
-T...tak- wydukałam.
-Wiem, że twoja ciotka chce, żebyś pracowała, ale ty nie masz żadnego doświadczenia.- spojrzał na mnie z pogardą. Jesteś jeszcze dzieckiem, co ty wiesz o pracy?- dodał.
-Chciałabym zacząć od czegoś-chciałam go zachęcić.
-Możesz zacząć od nabrania doświadczenia. Póki co możesz u nas sprzątać- uśmiechnął się do mnie szyderczo i zamknął teczkę.
Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Poczułam się upokorzona. Sprzątać? Naprawdę? Nawet mi nie da żadnej szansy?
-Niech pan teraz posłucha. Po śmieci mamy, żeby utrzymać dom studiowałam i pracowałam na nockach jednocześnie. Byłam kelnerką, mechanikiem, sprzątaczka, pomocą domową, informatykiem i instruktorem w szkole tańca. Mogę pana zapewnić, że wiem czym jest ciężka praca śpiąc po trzy godzinny dziennie, więc niech ten pana siwy łeb ogarnie, że nie każdy ma łatwo w życiu i musi szybciej dorosnąć. wykrzyczałam wstając.
Mężczyzna patrzył na mnie. Tkwiliśmy w milczeniu pięć? Dziesięć? A może dwadzieścia minut? Oblałam się cała potem. Powaga z moje twarzy zmieniła się w przerażenie.
-Ja... ja pana bardzo przepraszam.... Nie chciałam.- zaczęłam się tłumaczyć.
-Zajmiesz miejsce mojej asystentki. Jeden błąd, a cię wyleje- mówiąc to wstał i wyszedł.
Stałam w szoku chwilę. Czy on mnie zatrudnił? Przecież...
-Powiem ci, że chyba mu zaimponowałaś- usłyszałam głos za mną.
-Co?
-No szefowi. Słyszałem cię u siebie. Słabo mu wygarnęłaś, ale i tak dobrze. Kuba jestem- podał mi rękę nieznajomy mężczyzna.
- Cześć...- odwzajemniłam uścisk.
-Tu jest twoje miejsce- wskazał na biurko obok Mariusza.
-Tu?- zapytałam ze zdziwieniem.
-Tak wiem, trochę za blisko, ale jak nie będziesz oddychać to dasz radę.- zaśmiał się.
Oddychać to ja nie mogę teraz. Nie wiem co mam teraz o tym myśleć. O tym, że już pierwszego dnia jestem na celowniku szefa czy o jego oczach?
-Ale najpierw przebierz się, wyglądasz jak obłąkana.- mówiąc to pociągnął mnie za rękę.
Zaprowadził do jego gabinetu. Zadzwonił gdzieś i kazał mi czekać.
-Pan Mariusz zawsze taki jest?- zapytałam.
-Chamski? Zawsze, ale spokojnie, przyzwyczaisz się. -zaśmiał się Kuba.
Czekałam tak chwile rozmyślając, jak mogę zaimponować nowemu szefowi.
-Cześć, Monika jestem- odezwał się kobiecy głos.
-Monika zrób coś z....- zaczął Kuba.
-Z tym... czymś?- spojrzała na niego z obrzydzeniem.
Jest aż tak źle?
-Mam kilka sukienek. Hmmm...- zaczęła grzebać w szafie. Może będzie dobra, ale butów nie mam.- powiedziała wręczając mi czarną sukienkę.
-Mam się w nią przebrać?- zapytałam przyglądając się sukience.
-Nie wiesz, załóż ja sobie na du...-Amanda przyjdź do mnie- przerwał Mariusz.
Spojrzałam na nich z przerażeniem. Wiedziałam, że konfrontacja nastąpi, ale nie wiedziałam, że tak szybko.
Przebrałam się w sukienkę, próbując naciągnąć ją chociaż za kolano. Weszłam do gabinetu Mariusza.
-Tu masz nowe zamówienia. Posegreguj je według dat, a następnie rozdziel towar na wymiary tirów.- wyjaśnił.
-Ale ja nie wiem jak.
- Masz na to czas do przerwy-rzucił.
-A kiedy jest przerwa?- zapytałam.
-Za dwadzieścia minut- powiedział z powagą.
No chyba go bóg opuścił. Jaja se koleś robi czy o drogę pyta.
-Zaraz będziesz pytać o drogę do pośredniaka.- powiedział patrząc się w papiery.
To on słyszał? Czyta mi w myślach? Stuknięty.
Usiadłam do biurka. Spojrzałam na zegar nad drzwiami. Tak mało czasu.
-Jak się będziesz gapić na zegar nic ci to nie pomoże- odezwał się.
-Tylko, że ja nie wiem jak to zrobić.
Mężczyzna wstał. Podszedł do mojego biurka. Ściągnął marynarkę i rzucił na swoje krzesło. Podwinął rękawy koszuli. Oparł ręce na moim blacie.
-Wymiary desek masz tu-wskazał na liczby w tabelce na papierze. Tu masz wymiary sześcienne a tu pojemność w litrach.- zaczął.
-Szefie są nowe zamówienia. Zanieść do dyspozytorni?-odezwał się Kuba.
-Połóż mi na biurku. Ja im zaniosę- powiedział nie odrywając wzroku od naszych tabelek. Teraz musisz to policzyć i wynik wpisać tu. I tyle. Potem te papiery zanieść do produkcji- mówiąc to wstał i poszedł do siebie. Grunt to się nie załamywać - zaśmiał się biorąc swoje rzeczy. Przerwa- dodał.
Gdy mężczyzna wyszedł wciąż próbowałam zrozumieć to co mi właśnie wytłumaczył. Przecież tego jest za dużo. Jak mam to zrozumieć. A jak zrobię błąd to mnie wyrzuci.
-Bo ci mózg uszami wyjdzie- zaśmiał się w progu Kuba.
-Daj spokój, to jest jakaś tragedia. Zawsze musiałam, że asystentki robią tylko pieczątki- żaliłam się.
Chłopak spojrzał na moje biurko.
-Ale tym zajmuje się biuro produkcji- zdziwił się chłopak.
-Co?Dał mi to szef- zdenerwowałam się.
- To cię w bambuko zrobił - zaśmiał się Kuba. Gdzie idziesz?- zapytał zdziwiony.
-Ja mu dam bambuko. Gdzie stołówka?- zapytałam kierując się do drzwi.
-Na lewo. Ale co zamierzasz z tym zrobić? -pytał.
Ale nie odpowiedziałam mu. Weszłam do stołówki jak huragan. Wzrok ludzi padł na mnie. Znalazłam wzrokiem Mariusza siedzącego z innymi sztywniakami.
-Słuchaj no siwy palancie. Nie zrobisz ze mnie debila- krzyczałam.
-Sama z siebie go robisz stojąc nade mną- mówiąc to chwycił są solniczkę.
-Dałeś mi pracę, która nie należy do moich obowiązków!- krzyczałam.
-Myślałem, że będzie zabawnie. Trochę matematykę poćwiczysz.- zaśmiał się, a razem z nim inni.
Czułam jak palę się w gniewie i ze wstydu. Odwróciłam się na pięcie. Wróciłam do siebie. Chciałam trzasnąć drzwiami, ale były szklane. Kto ma szklane drzwi? Psychopaci podglądacze. Myślałam tylko jak się zemścić. Nie odpuszczę mu tego.

Nigdy w życiu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz