Rozdział 3

231 6 0
                                    

Niestety nic nie wymyśliłam. Siedziałam przy biurku tupiąc nogą. Postanowiłam, że zrobię to co mi kazał i pokażę mu, że potrafię. W gabinecie panowała cisza. Za oknem było już ciemno. Słychać było jedynie stukanie kalkulatora.
-Nadal to robisz?- zapytał wchodząc Mariusz.
- Nie odpowiedziałam mu.
Nie chciałam dać się znowu sprowokować.
-Słuchaj, nie chciałem cię zdenerwować. Wyszła niezręczna sytuacja-powiedział siadając do biurka.
Pisząc ostatnia cyfrę stuknęłam długopisem w kartkę na znak ukończenia. Wstałam i podałam mu papiery.
-A teraz pozwoli pan, że zajmę się pracą, która należy do zakresu moich obowiązków- powiedziałam szyderczo.
Wyszłam z gabinetu. Chciałam mu dać chwile na namysł. W sumie czego? Facetowi nie wróci mózg po pięciu minutach. Nie wrócił po czterdziestu trzech latach. Wchodząc do małej kuchni spotkałam Kubę.
-Zrobić ci kawę?- zapytał z uprzejmością.
Zaczęłam mu się głębiej przyglądać. Był dobrze zbudowanym brunetem z delikatnym zarostem.  Był około trzydziestki.
-Masz żonę?- wypaliłam.
-Nie- zaśmiał się. A co podobam ci się?- zażartował.
Poczułam jak staję się wielkim burakiem.
-Nie, no co ty...-zmieszałam się.
Chłopak uśmiechnął się do mnie zalotnie. Wręczył mi kubek, a nasze dłonie dotknęły się.
-Amanda mam dla ciebie pracę- wtrącił nagle Mariusz.
-To ja już pójdę- powiedziałam. Dziękuję za kawę- uśmiechnęłam się.
Gdy wróciłam do siebie zobaczyłam Mariusza stojącego przy moim biurku.
-Tutaj masz nowe zlecenia. Wprowadź dane do komputera. Potem podpisz i włóż do segregatora- powiedział.
Usiadłam do biurka. Mężczyzna chwile mi sie jeszcze przyglądał.
-Coś jeszcze?- zapytałam niepewnie.
-Nie, to wszystko- wrócił do swojego biurka.
Starałam mu się dokładniej przyjrzeć. Był tak pochłonięty pracą, że nie zauważył, że mu się przyglądam. Czas minął szybko. Nagle usłyszałam jak Mariusz się ubiera.
-Rozstawić ci tu namiot?- usłyszałam.
-Słucham?- podniosłam głowę.
-Pytam czy rozstawić ci tu namiot?-powtórzył. Jesteś zmęczona? Odwieść cię do domu?- zaproponował.
-Wrócę autobusem, ale dziękuję.- powiedziałam wstając.
Ułożyłam wszystkie dokumenty na biurku. Wzięłam płacz i udałam się do drzwi. Idąc korytarzem minęłam Monikę.
-I jak pierwszy dzień pracy?-zapytała.
-Nie było źle- próbowałam uśmiechać się, mimo że nie miałam ochoty tu wracać.
-Kwestia czasu aż się przyzwyczaisz-powiedziała z uśmiechem.
-Do pracy czy do szefa?-zapytałam wzdychając.
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko. Pożegnałam się i wyszłam z budynku. Ulice były zaśnieżone. Śnieg sypał tak mocno, że nie było nic widać. Zakryłam się dokładnie płaszczem i próbowałam znaleźć najbliższy przystanek. Moje czarne włosy okrył biały puch. Zmarznięte ręce włożyłam do kieszeni. Było ciemno. Przejeżdżały tylko samochody, a drogę ledwo oświetlały latarnie.
-Masz jak wrócić do domu?-usłyszałam nagle męski głos.
Odwróciłam się w kierunku jezdni. To był Kuba.
-Tak, idę na przystanek-odpowiedziałam trzęsąc się z zimna.
-Zmarzniesz- odpowiedział przez spuszczoną szybę w aucie.
Mężczyzna wysiadł i obszedł samochód.
-Wskakuj-powiedział otwierając mi drzwi.
-Naprawdę nie trzeba-odmówiłam z uprzejmością.
Wzrok mężczyzny nalegał, dlatego ostatecznie wsiadłam.
-Dokąd jedziemy?-zapytał włączając nawigację w telefonie.
-Na Aleję Wolności- odpowiedziałam zapinając pas.
-Jak ci się podoba u nas?-zapytał ruszając.
Chciałam wymigać się od odpowiedzi, ale nie chciałam siedzieć w niezręcznej ciszy. Nawet nie wiem co powiedzieć. Szef- gbur, tyle mogę rzec.
-Było nawet znośnie-odpowiedziałam wywołując uśmiech na jego twarzy.
-Pewnie to moja zasługa- uśmiechnął się zalotnie.
Trzepnęłam go żartobliwie w ramię.
-Może i tak-odpowiedziałam unikając jego wzroku.
-Może opowiesz coś o sobie-zapytałam chcąc zmienić temat.
-Nie ma co opowiadać- spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Masz jakieś hobby? Rodzinę?
-Moi rodzice zginęli w wypadku pięć lat temu. Wychowuję młodszą siostrę Kamilę. Ma dwanaście lat.
-Moi rodzice też nie żyją- wtrąciłam.
-Sierota, która zaczęła prace jako logistyk, ciekawe-mówiąc to spojrzał na mnie z zalotnym uśmiechem.
Chwycił mocniej kierownicę. Na jego ręku zabłysł zegarek. Zastanawiałam się czy każdy w tej firmie jest bogaty, jeździ Mercedesem i nosi Rolexy. Czułam, że nie pasuje tu.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy czasem na siebie zerkając. Był onieśmielający. Dojrzały mężczyzna, którego życie zmusiło, by wcześniej dorosnąć. Wychowuje siostrę. Bardzo mi tym imponował.
-To tutaj- powiedziałam wskazując na budynek. Bardzo ci dziękuję- odpowiedziałam rozpinając pas.
-Wiesz, nie przejmuj się Mariuszem. Rób co musisz i nie rozmawiaj z nim. Szkoda nerwów- spojrzał na mnie z troską.
-Dobrze- uśmiechnęłam się.
Gdy podeszłam do drzwi odwróciłam się. Dalej stał. Przekręciłam kluczyk w zamku i pomachałam mu. Zastanawiałam się czy jest psychopatą czy dżentelmenem, że czeka aż wejdę do domu, by mieć pewność, że jestem bezpieczna. Nie miałam czasu na namysł. W progu zastałam ciocię.
-Rozmawiałam właśnie z Mariuszem- zaczęła. Mówi, że jest tobą rozczarowany. Jesteś arogancka i niekulturalna.
-Nic złego nie zrobiłam- próbowałam się bronić.
-Nie wiem co zrobiłaś, ale masz to naprawić. Nie może cię zwolnić. Albo będziesz pracować, albo będziemy musiały sprzedać dom- krzyczała.
-Będę pracować, ale jego warunki są niemoralne- mówiłam.
-Nawet jak będzie ci kazał myć toaletę szczoteczką do zębów zrobisz to. Zrozumiano?- Krzyknęła po czym poszła do kuchni.
Zdjęłam płaszcz i poszłam do siebie. Ona już kompletnie zwariowała. Jakby wiedziała jak mnie potraktował inaczej by ze mną rozmawiała. Mimo całej złości po kłótni z ciocią myślałam o Kubie. Czy on mi się spodobał? Nie mogłam przestać myśleć o nim. Chciałam go już zobaczyć. Chwyciłam za telefon i zaczęłam szukać go na portalu społecznościowym. Usiadłam z telefonem na łóżku. Próbowałam go znaleźć, ale bezskutecznie. Przecież znam tylko jego imię. Byłam zawiedziona, ale wiedziałam, że jutro muszę go spytać o numer. Usłyszałam, że ciocia ogląda telewizję. Nie miałam już szans na rozmowę z nią o tym wszystkim. Wzięłam piżamę i poszłam pod prysznic. Mimo, że była dopiero siedemnasta byłam bardzo zmęczona. Nagle usłyszałam dźwięk SMS-a.
„Jutro przyjdź do pracy na 7:00. Kup rano kawę i przynieś do biura. Nie zapomnij odebrać moich rzeczy z pralni. Mamy również spotkanie o 15:00. Mam nadzieję, że twój angielski jest na wyższym poziomie niż twoja inteligencja.
Mariusz Adamski"
Co... co za gbur. Bezczelny dupek. Kawusie? I odebrać rzeczy z pralni? I ten tekst o inteligencji. Jutro mu pokaże, jak bardzo inteligenta potrafię być.

Nigdy w życiu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz