skip time.
Od ostatnich miesięcy nic się nie układało, moje życie sypało się na ziemię jak piasek przesypywany przez palce dziecka.- Nie sądziłam, że uczelnia będzie w stanie dobić mnie zmianą planu lekcji, a także zostawianiem dłużej. Scarlett i ja widywaliśmy się coraz mniej odkąd pracowałam z blondynem. Nie czułam już tej samej radości, a praca była dla mnie monotonna. Pracuje z Hemmings'em już od kilku miesięcy.
człowiek jak on to niemalże przekleństwo każdego zawodu, odkąd tylko pomyśle sobie, że przychodzi by odbębniać godziny. Nie zbyt dogadujemy się, mężczyzna jest burzliwy, łatwo się unosi. A poznanie go to był najgorszy dzień w moim życiu. Ostatnimi czasy stał się bardziej nieznośny niż był z początku naszej współpracy. Był żywym przykładem, że pozory mylą. A jego codzienne dobijanie mnie, powodowało, że w pracy byłam jak za karę. Jedyny minus to był ten, że wnoszenie o zmianę pracownika nie przechodził, a Hood nie miał siły wysłuchiwać moich próśb. Mógłby się zlitować.
Dzisiejszy dzień spędzałam jak zawsze w pracy, choć liczyłam, że pomimo licznych spóźnień współpracownika, w końcu spóźni się na tyle bym mogła pracować przez ponad pięć godzin sama. Nie zbyt rozmawialiśmy, nie wiedziałam o nim zupełnie nic, zresztą vice versa. Szczerze mówiąc, mało mnie obchodziło jego życie pozazawodowe. Jedyne co nas łączyło to wspólna praca. A ona była niestety większą częścią mojego życia. Dziś zdecydowałam się wejść zapleczem, gdy dostrzegłam już stojącego w fartuchu niebieskookiego. Niemalże upuściwszy paczkę papierosów, która trzymałam w ręce, otworzyłam szerzej oczy. Poraz pierwszy w jego karierze nie spóźnił się powyżej piętnastu minut, a jego rekord sięgał nawet do godziny. - Choć osobiście Hemmings nie wyglądał na szczęśliwego. Sięgając po marker, na niewielkim kalendarzu, zaznaczyłam mała kropkę.
Umownie spojrzałam ponownie na chłopaka, obserwując jego reakcje, jednak on prychnął pod nosem i chwycił za gąbkę, a ja sama wzięłam stojąca w koncie miotłę. Zmiatając kolejno podłogi. Gdy przez niewielkie drzwi wtargnął znany mi mężczyzna, bywał tu od czasu do czasu. Był to syn naszego szefa.- Calum.
-Nie wierzę, kogo widzę.-prysknął śmiechem.
-Też się cieszę, Hood.-powiedział oschle Hemmings.
-Ciesz to ty się Hemmings, że mój ojciec Cię tu jeszcze chce trzymać.-prysknął ponownie śmiechem.
Wyszłam sprzed korytarza spoglądając na niewielkiego mężczyznę, który odrazu skierował swój wzrok na mnie. Kojarzyłam go z kilkukrotnych odwiedzin, w których udało nam się do siebie wymienić kilka zdań. Nie sądziłam, że zadaje się on z chłopakiem, z którym współpracuje.- A widocznie po ich przywitaniu, napewno znają się dłużej.
-Moje kondolencje, sądziłem, że gorzej nie trafisz.-powiedział w moją stronę Cal.-A mój tatko, potrafi jeszcze zaskoczyć.
-Jakoś daje radę, gdyby nie kwestia tego, że nie ma dostępu do zmywarki, więc cały obowiązek pada na mnie.-powiedziałam.
-Dlaczego nie dziwi mnie, że to z winy Luke'a?-podrapał się po głowie, gdy blondyn zdzielił go mokra ścierka.
Blondyn mordował młodszego Hood'a wzrokiem, gdy ten wytykał mu błędy. Mnie to bardziej śmieszyło, ponieważ widząc ich relacje, wiedziałam, że nie tylko mnie on irytuje. Przez chwilę jeszcze rozmawiali, choć małomówny blondyn miał coś na sumieniu, ponieważ nawet dla swojego przyjaciela był dość oschły. Nie przeszkadzałam im, zajęłam się praca, wciąż patrząc na zepsute radio z nadzieją, że szef w końcu je wymieni.- Potrzebowałam muzyki.
CZYTASZ
one last cigarette.{L.H}
Fanfictiondorosłe życie zaczyna się gdy opuszczamy rodzinne gniazdo i staramy się sami utrzymywać.-Co nie koniecznie jest łatwe musząc zadbać również o stopnie na wymarzonej uczelni. Wtedy zaczynamy tracić poczucie czasu. Nie spędzamy już tyle czasu ze znajom...