Rozdział 8

89 7 3
                                    

Najdłuższy rozdział do tej pory. Ponad 1000 słów. Miłego dnia/nocy
______________________________________________

10 lat temu

Nie powiem, cieszyło mnie to, że Erwin mnie znalazł. Mam teraz szansę się stąd wydostać. Z jednej strony cieszyłem się, że ten koszmar się skończy, z drugiej strony nie byłem pewny tego, czy chłopak mówił prawdę, czy ona naprawdę mnie uwolni?

Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Do piwnicy wszedł z tego co zrozumiałem z opowieści Erwina, jego ojciec. Stanął przede mną z uśmiechem na twarzy.

– Dlaczego mi to robisz? – zapytałem zaciskając powieki. Nie chciałem, żeby znowu mnie bił.

– Twój ojciec musi zapłacić karę. Dobrze wiem, że mu na tobie zależy. Zrobi wszystko, żeby cię uratować, ale już jest za późno.

– Wkrótce cię zabije i już nikt nie będzie w stanie cię uratować. Zaczął się złowieszczo śmiać i uderzył mnie w twarz. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Nie chciałem umierać w tak młodym wieku. Nie mogłem przestać płakać, nawet nie wiem kiedy zostałem znowu sam. Myśl o tym, że niedługo umrę nie była optymistyczna. Wierzyłem, że chłopak, który mnie znalazł pomoże mi i razem wyjdziemy z tego cało. Z tego wszystkiego zakręciło mi się w głowie i opadłem na łóżko zasypiając

Erwin pov.

Myślałem, kiedy w najbliższym czasie mógłbym uwolnić chłopaka. Nie chciałem, sprzeciwiać się ojcu, ale jeszcze bardziej nie chciałem żeby cierpiał i został zabity. Zszedłem na dól i zauważyłem mojego ojca, siedzącego na kanapie.

– Dlaczego nie mogę schodzić do piwnicy?

– Nie widzę potrzeby, abyś tam szedł. – powiedział oschle, nawet na mnie nie spoglądając.

– Ale...

– Nie ma żadnego ale, wyraziłem się jasno!? – powiedział głośno niemal krzycząc.

– Tak, przepraszam. Nie chciałem denerwować ojca. Nie wiedziałem, jak zareaguje, gdy dowie się, że uwolniłem Gregorego. Bałem się, co zrobi. Pierwszy raz w życiu obawiałem się własnego ojca. Wróciłem szybko do mojego pokoju i położyłem się na łóżku. Byłem tym wszystkim zmęczony. Po chwili zasnąłem.

Obudziłem się i rozejrzałem się wokół, wciąż było ciemno. Spojrzałem na zegar i zobaczyłem, że jest po czwartej. Pomyślałem, że skoro ojciec śpi, jest to moja szansa na uwolnienie chłopaka. Nie wiedziałem ile jeszcze czasu mu zostało. Wnioskując po jego zdjęciu znalezionym w szufladzie, mój ojciec miał zamiar go zabić. Po cichu otworzyłem drzwi swojego pokoju i zacząłem schodzić na dół. Usłyszałem głośne chrapanie z pokoju mojego ojca.

W domu było ciemno, więc nie widziałem za wiele. O mało nie stłukłem wazonu stojącego w przedpokoju. Musiałem być bardziej uważny. Po minucie dotarłem do biura mojego ojca i wyjąłem z szafki klucze. Równie cicho przemknąłem pod drzwi piwnicy. Chwilę zajęło mi otworzenie drzwi, które wydały z siebie głośny dźwięk. Były już dawno zardzewiałe. Mam nadzieję, że tego nie usłyszał. Stanąłem przed chłopakiem, który leżał bezbronnie na materacu i zacząłem nim potrząsać. Gregory po chwili otworzył oczy, a ja zakryłem jego usta ręką, żeby nie krzyknął. Za pierwszym razem chłopak mnie nie rozpoznał i zacisnął powieki spod których zaczęły płynąć łzy.

– Cicho, wstawaj i idziemy, tylko nie krzycz proszę cię. – Szepnąłem mu do ucha, zabierając rękę z jego ust

– Erwin? Co ty tu robisz – zapytał lekko zaspanym głosem.

– Ciszej, wyciągam cię z tej piwnicy.

– Ale dlaczego w środku nocy? – odezwał się z pretensjami w głosie.

– Chcesz stąd wyjść? To nie narzekaj tylko chodź – powiedziałem pomagając chłopakowi wstać.

Chwycił moją rękę i powoli skierowaliśmy się do wyjścia. Pomógł mi zamknąć drzwi od piwnicy i wyszliśmy schodami na górę.

Otworzyłem delikatnie drzwi prowadzące na zewnątrz.

– Chodź ze mną. Twój ojciec to psychopata. Zabije cię jak się dowie, że mnie wypuściłeś.

– Nie mogę. Gdy dowie się że uciekłem to mnie znajdzie i wtedy na pewno pozbawi życia. Postaram się go udobruchać, może nie będzie tak źle.

– Może nie będzie tak źle?! Czy ty się człowieku słyszysz? Erwin proszę cię chodź ze mną, ucieknijmy razem, nie zostawię cię z tym psychopatą.

– Proszę cię idź już, dam sobie radę nie mogę uciec, nie chce żyć w strachu, że któregoś dnia mnie porwie i zabije.

– Chodź ze mną, póki nie jest za późno. Proszę – wyszeptał.
Pokiwałem głową przecząco.
– Mam prośbę do ciebie. Gdy już będziesz bezpieczny proszę nie zawiadamiaj policji. Nie chce stracić mojej jedynej rodziny i zamieszkać w domu dziecka. Wiem, że powinien pójść do więzienia za to, co zrobił, ale nie chce go stracić. Nie rób mi tego dobrze?

– Dobrze

Nagle poczułem jak ktoś chwyta mnie za ramię

– Biegnij, uciekaj. No już!
Zostałem mocno pociągnięty do tyłu. Uderzyłem o coś głową i nie pamiętam co dalej się wydarzyło.

Gregory Montana pov.

Obudziłem się przez to, że ktoś lekko mną potrząsał. Byłem pewien, że to porywacz. Osoba która przede mną stała zasłoniła mi usta ręką. Zamknąłem oczy przerażony, a z nich płynęły łzy. Chciałem aby ten koszmar się skończył. Nagle usłyszałem znajomy mi głos przy moim uchu

– Cicho, wstawaj i idziemy, tylko nie krzycz proszę cię. Lekko wzdrygnąłem się na ciepło przy moim uchu, a ręka została zdjęta z mojej twarzy.

– Erwin? Co ty tu robisz – zapytałem zaspanym głosem. Nie podobało mi się to, że chłopak budzi mnie w środku nocy.

– Ciszej, wyciągam cię z tej piwnicy.

– Ale dlaczego w środku nocy?

– Chcesz stąd wyjść? To nie narzekaj tylko chodź. Mówiąc to wyciągnął do mnie rękę.

Chwyciłem ją i wstałem z zimnego materaca. Erwin czym prędzej pociągnął mnie do drzwi, a gdy już je zamknęliśmy wbiegliśmy po schodach na górę. Otworzył drzwi prowadzące do wyjścia. Nie mogłem w to uwierzyć. Ten cały koszmar mógł się zakończyć i to teraz.

– Chodź ze mną. Twój ojciec to psychopata. Zabije cię jak się dowie, że mnie wypuściłeś. Chciałem zabrać chłopaka ze sobą. Pomógł mi się wydostać, więc też miałem zamiar zrobić coś dla niego.

– Nie mogę. Gdy dowie się że uciekłem to mnie znajdzie i wtedy na pewno pozbawi życia. Postaram się go udobruchać, może nie będzie tak źle.

– Może nie będzie tak źle?! Czy ty się człowieku słyszysz? Erwin proszę cię chodź ze mną, ucieknijmy razem, nie zostawię cię z tym psychopatą. Byłem na niego zdenerwowany. Z jednej strony go rozumiałem, ale jednocześnie nie chciałem, żeby stała mu się krzywda.

– Proszę cię idź już, dam sobie radę nie mogę uciec, nie chce żyć w strachu, że któregoś dnia mnie porwie i zabije.

– Chodź ze mną, póki nie jest za późno. Proszę. Nie chciałem zostawiać go samego. Wiedziałem, że nie jest taki sam jak jego ojciec.

Pokręcił przecząco głową.
– Mam prośbę do ciebie. Gdy już będziesz bezpieczny proszę nie zawiadamiaj policji. Nie chce stracić mojej jedynej rodziny i zamieszkać w domu dziecka. Wiem, że powinien pójść do więzienia za to, co zrobił, ale nie chce go stracić. Nie rób mi tego dobrze?

– Dobrze. Przytaknąłem niepewnie, w końcu nie miał żadnej innej rodziny.

Nagle zauważyłem jak ktoś chwyta Erwina za ramię.

– Biegnij, uciekaj. No już! Krzyknął w moją stronę, a ja stałem jak sparaliżowany. Nie mogłem się ruszyć. Gdy w końcu dotarło do mnie co się stało, zacząłem biec ile sił w nogach. Kiedy byłem już wystarczająco daleko od domu, odwróciłem się ostatni raz i ujrzałem Erwina osuwającego się po ścianie i ten cholerny uśmiech jego ojca. Nie mogłem znieść widoku cierpienia osoby, której zawdzięczam życie. Wiedziałem jedno, był zdolny do wszystkiego.

The RoofOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz