III

59 9 14
                                        

Minęło kilka dni od ostatniej wizyty u Karan. Był 24 grudnia, Wigilia. Okres trzech krótkich pod względem cyklu słońca i atmosfery dni właśnie się zaczął. Mówi się, że w dobrym towarzystwie czas leci szybciej. Nic dziwnego, że obu chłopakom czekanie zleciało w mgnieniu oka.

Nastolatkowie przedzierali się właśnie przez zaspy śniegu, próbując się dostać do No.6. W bloku zachodnim było mało ścieżek, a jak już się jakaś znalazła, to nikt jej nie odśnieżał. Najwyraźniej mieszkańcy przyzwyczaili się już do takich warunków.

Kiedy chłopcy weszli na teren miasta, reszta drogi poszła im jak z płatka. Tutejsi ludzi przywiązują większą uwagę do wygody i komfortu, dlatego ulice były systematycznie sprzątane.

Nie minęło dużo czasu, a już znaleźli się pod domem matki jasnowłosego. Chłopcy wcześniej tego nie zauważyli, ale teraz wyraźnie było widać, że dom jest również udekorowany od zewnątrz. Na drzwiach widział piękny wieniec, a okna były ozdobione kolorowymi, nastrojowymi lampkami. Niby nie tak dużo, a dodawało takiego klimatu.

Czerwonooki zapukał do drzwi. Tak jak poprzednio, otworzyła je jego rodzicielka. W momencie, kiedy na nią spojrzeli, oboje musieli przyznać, że wyglądała cudownie. Miała na sobie obcisłą, czerwona sukienkę, białe kolczyki i delikatny makijaż, który wyglądał niezwykle naturalnie. Włosy miała upięte w nieco niechlujnego koka, którego udekorowała dodatkowo ozdobnymi różami. Wyglądała majestatycznie. Kobieta z natury była przepiękna, ale ta charakteryzacja dodawała jej jeszcze więcej uroku.

- Ah! Witajcie, chłopcy. Wchodźcie do środka, na dworze jest strasznie zimno - przywitała ich Karan.

Nastolatkowie również postanowili się schludnie ubrać. A raczej to Shion postanowił, zmuszając do tego samego Szczura. Tak więc czerwonooki założył ciemne spodnie, białą koszulę i jasnoszarą kamizelkę, natomiast jego towarzysz zdecydował się na czarne spodnie i kamizelkę tego samego koloru, koszulę khaki oraz kruczy krawat.

Shion uwielbiał, kiedy jego współlokator się tak ubierał. Uważał, że wygląda w tym wyśmienicie i bardzo mu taki strój pasuje. Szczur z kolei nie za bardzo lubił takie ubrania. Wolał swój codzienny, wygodny ubiór. Ale skoro jasnowłosy tak to lubił... Raz na jakiś czas nie zaszkodzi.

W domu wszystko było już naszykowane. Na stole leżało kilka wigilijnych potraw. Nie dwanaście, jak mówi tradycja, bo nikt nie byłby w stanie tego zjeść. Szczególnie, jeśli są to tylko trzy osoby. Karan, jak opowiadała, nasłuchała się już dużo historii swoich znajomych, że tyle tych potraw narobili, tyle osób przyjechało, a i tak nikt tego nie je. No cóż, ich problem.

Cała trójka zasiadła do stołu. Podczas gdy Shion przyglądał się potrawom i wdychał ich zapach, Szczur zauważył coś, co bardzo przyciągnęło jego uwagę. Na suficie w kuchni wisiała mała roślinka, związana czerwoną kokardką. Posiadała ona białe kulki, będące jej owocami.

"Jemioła?", pomyślał, uważnie się jej przykładając. Chwilę po tym na jego twarzy zagościł mały, chytry uśmieszek. Miał pewien plan, który ma zamiar zrealizować w najbliższym czasie.

Pierwszą potrawą był barszcz czerwony z uszkami. Ciemnowłosy z trudem powstrzymywał się od powiedzenia, że jest za słony i za chłodny, ale postanowił w ten jeden dzień nie robić żadnych scen.

Skończyło się w końcu na tym, że jedzenia i tak sporo zostało, mimo, że jego ilość została znacznie ograniczona. Obaj chłopcy najedli się samą zupą. Shion zdołał jedynie wcisnąć w siebie jeden kawałek śledzia. Karan natomiast zjadła malutką porcję sałatki jarzynowej z kromką chleba, której i tak nie zdołała dokończyć.

- Może następnym razem powinnam zrobić sam barszcz? - zaśmiała się niezręcznie.
- Albo możemy zaprosić Psiarę, ona by wtrąbiła wszystko w dwie minuty - dodał ciemnowłosy.

Cała trójka zaczęła się śmiać. Szczur zrozumiał, że święta nie są wcale takie złe. Są nawet przyjemne. Wciąż jednak nie zrobił jednej rzeczy, na której najbardziej mu zależało.

- Shion, chodź ze mną na chwilę - powiedział, łapiąc go za rękę. Zaprowadził go do kuchni, pod wspomnianą wcześniej roślinę.

- Co to jest? - spytał ironicznie, wskazując na sufit.

Karan patrzyła na nich w tym czasie z uśmiechem na twarzy. Wiedziała, co się szykuje od momentu, w którym szarooki poszedł z jej synem do kuchni.

- Ah! To jemioła. Tradycja mówi, że... - Nie był w stanie dokończyć. Przerwał w momencie, w którym Szczur złapał go za biodra. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć,  chłopak złączył ich usta w głębokim pocałunku. Niezwykle czułym i lekkim pocałunku. Nastolatek jedynie delikatnie muskał jego wargi swoimi, ale samo to sprawiło, że Shion poczuł się jakby był w siódmym niebie. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale dla niego było to jak wieczność. Moment, który mógłby się już nigdy nie kończyć.

- Szczurze, skąd ty... - wyjąkał, próbując złapać oddech. Jego twarz była cała zarumieniona, a oczy rozszerzone.
- Poczytałem nieco o świątecznych tradycjach, w poszukiwaniu takich perełek jak ta. Czyżbyś się zawstydził? - uśmiechnął się kpiąco w odpowiedzi.
- N-nie, ja tylko... - tym razem również nie zdążył dokończyć. Za ich plecami rozległo się ciche klaskanie.

- Gratulacje, chłopcy. Oby wam się szczęśliwie żyło - rzekła kobieta ze szczerym uśmiechem na twarzy.
- Ale mamo, my nie...!
- Nie chcesz tego? - wtrącił Szczur. - Przecież widzę, jak na mnie patrzysz.

Jasnowłosy milczał. Nie wiedział, co odpowiedzieć. To prawda, żywił do swojego współlokatora wielkie uczucia. Wiele razy próbował się tego wybronić i nie dopuszczać do siebie tej myśli. Ale w końcu musiał to przyznać. Jest w nim szaleńcze zakochany. Może i wiele razy sobie z niego kpił, wyśmiewał go i obrażał. Może i jest cyniczny i, oprócz sobie, nikomu nie ufa. Ale dla niego to się nie liczy. Nie obchodzi go to. Po tych wszystkich dniach spędzonych razem uświadomił sobie, jak bardzo mu na nim zależy. Jak ważny dla niego jest. Jak mocno chce go chronić, by mieć pewność, że nic mu nie jest. Że jest bezpieczny. Że już nigdy nie będzie musiał się martwić o to, co mu się przydarzyło. Chce, by zapomniał o przeszłości i żył tu i teraz, razem z nim. Był tak cholernie zły na siebie, że nie potrafił tego przyznać, a nawet się tego wybraniał. Był wściekły, że nie potrafił zrobić pierwszego kroku, tylko jak zwykle czekał, aż Szczur zrobi to za niego. Dlaczego nie zrobił tego wcześniej? Dlaczego czekał tak długo? Bał się tego, jak zareaguje na to społeczeństwo? Jego matka? Szczur...?

Teraz nie ma to już żadnego znaczenia. Teraz, gdy wie, że zarówno Karan, jak i Szczur go wspierają, nie ma się czego obawiać.

Wciąż nie znalezływszy odpowiednich słów, Shion objął czule chłopaka w odpowiedzi.

- Hmm, uznam to za zgodę - powiedział, odwzajemniając przytulasa.

Nowy rozdział w ich życiu właśnie się zaczął.

"Under the mistletoe"//NezushiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz