Wstęp

29 2 0
                                    

6 lat

-Nie! Kotto!- Usłyszał tylko rozpaczliwy krzyk matki nim umarła. Trafił w nią jeden z leghortów dratonów, którzy na nich napadli. Poleciała do tyłu. Umarła na miejscu. Był bezsilny i cały dygotał. Cały czas było słychać zawodzenie małego dziecka, jego siostry. W powietrzu unosiła się woń spalenizny i poszarpanego ludzkiego ciała. Ciemna postać zbliżała się. Zemdlał. Wyglądał jak martwy. I to go ocaliło.

7 lat

-Złodziej! Złodziej! Łapać go! –Brudny chłopczyk, na oko ośmioletni, z przyciśniętą do piersi bułką uciekał przed kupcem, prawie tracąc oddech. Nagle poczuł szarpnięcie za włosy. Upadł i stracił przytomność. Kupiec pobiegł dalej. Nie zauważył wystających z zaułka nóg. A on choć nieprzytomny właśnie "dołączył" do bandy obdartusów takich jak on.

8 lat

-Co robisz? –Spytał jakiś cień.
-Modlę się.–Odpowiedział chłopiec. –Może Anaa odda mi rodziców. –Stary kapłan, spojrzał smutno na dziecko. „Odkąd dratoni zaczęli napadać na nasze Fair Ar, nie oszczędzili ani jednego człowieka, nawet dziecka. A on przeżył. Jak?" –Pomyślał w zadumie i zaczął się modlić razem z chłopcem. Postanowił otoczyć go opieką puki sam będzie żył.

9 lat

-Kto tam? -Gruba kobieta, ubrana w strój służącej, pochyliła się nad leżącym na progu dzieckiem. Był późny wieczór, nie od razu go zauważyła. Chłopiec cały się trząsł, miał gorączkę i majaczył. –O, na Anaę! Przecież to dziecko!– Podniosła chłopca i tuląc go do ogromnej piersi, zaniosła go do domu. –Zaraz się tobą zajmie Caupona. Zobaczysz, będzie dobrze. –Mówiła do majaczącego malca.
Znów odnalazł opiekuna.

10 lat

-Znajdek! Przybłęda! Na-na-na! Przybrany! –Dzieci śpiewały szydząc z chłopca i rzucając w niego kamieniami. Zniszczyli mu ładne, niebieskie ubrania, które uszyła mu Caupona, przybrana babcia. Uciekł z płaczem.

11 lat

-Pamiętaj, nauka to do potęgi klucz! Niech Edona świeci nad twą drogą!– Krzyczała starsza, gruba kobieta ze łzami w oczach. Machała na pożegnanie swojemu przybranemu wnuczkowi, raz po raz, głośno wydmuchując swój nie małych rozmiarów nos. Młodzieniec, również ze łzami w oczach, odmachiwał jej z przypominającego tramwaj dyliżansu. Obok niego siedziała dziewczyna o miedzianych włosach i drugi młodzieniec, czarny jak kruk. To były dzieci króla, u którego pracowała Caupona i oboje również płakali. Tylko wysoka jak tyczka niania spoglądała w ich stronę. Rodzice byli zbyt zajęci.

-Cześć, Kotto. Miło cię poznać. Jestem Iryn. A to Euzeb. -Chłopiec nachylił się do niego i powiedział cicho. –To nieczłowiek. Czarodziej! Jest od nas DUŻO starszy. Lepiej się z nim nie zadawaj. –Uśmiechnął się porozumiewawczo do nowo poznanego kolegi. Kotto spojrzał na Iryna z niechęcią. Usiedli w ławkach. Zaczynał się wykład. Kotto siedział z Euzebiuszem.

13 lat

-Ależ ta Amana jest śliczna! I taka słodka! –Zachwycał się Iryn. Euzeb spojrzał na Kotta. Tylko on wiedział, czemu przyjaciel był smutny, gdy słuchał opowieści ich wspólnego kolegi o spotkaniu z Amaną. Chociaż zaprzyjaźnili się z Irynem, nie wszystkimi sekretami  się z nim dzielili.

15 lat

-Uciekajcie do lasu!- Krzyczała siwowłosa czarodziejka. –Ja ich powstrzymam, a drzewa was ukryją! –Wokół Leśnej Szkoły Magii w Mądrych Borach zebrały się cienie, w których wirowały straszne żółte oczy. Kotto upadł. Wiedział. To są dratoni. Już ich widział, dawno, dawno temu. Strach i wspomnienia ścięły mu krew w żyłach, ale podniósł się i uciekł z innymi.

19 lat

-Dratoni! Zobaczysz kanclerzu, z pomocą tego magicznego kamyczka zmiotę ich z powierzchni Zefirynu! I będziemy najbogatszym krajem na planecie! –Gladiad aż uniósł się swą wspaniałością. Kotto się nieodzywał. Panującego nie obchodziło to, że pod jego pałacem dzieci umierały z głodu, a lud lada dzień mógł się wedrzeć za mury, by zlinczować swojego szalonego władcę, dla którego ważniejsza była budowa fabryki magicznego kamienia i odtworzenie jego formuły.

21 lat

-Och! Moja głowa. –Było ciemno. Księżyce świeciły za oknem jasno. W ich blasku zobaczył swoją dłoń. Dłoń? Nie, to była owłosiona, niebieska łapa! Zaczął krzyczeć i obudził wszystkich tych, którzy znajdowali się w zamku. Natychmiast podniosły się krzyki innych przemienionych tej nocy w majgaików.

-Kim jesteś? –Nad Kottem pochylał się jakiś mężczyzna.
-Znasz mnie. –Staruszek ze skupieniem przyglądał się leżącemu na szpitalnym łóżku. –Ależ ty cierpisz. –Powiedział, a majgaik przyglądał mu się jakby z lękiem. –Teraz widzę, że nie powinienem był was ratować. Wszyscy są nieszczęśliwi...- Zamyślił się, a potem usiadł na łóżku chorego Kotta. –Powiedz mi chłopcze, czy naprawdę wolałbyś umrzeć? Bo widzisz, kiedy po raz drugi się narodziłem, też ratowałem, zamieniałem nie magicznych ludzi w majgaików. Wtedy każdy był mi wdzięczny za życie, a teraz...- Twarz starego była bardzo smutna. Kotto patrzył na niego i już wiedział, że dostał coś więcej niż życie. Postanowił być wdzięczny mimo bólu i strachu przed przyszłością. –Lepiej jest żyć. Dziękuję Panu.– Starzec, spojrzał na niego pogodnie i rozpłynął się w powietrzu. Tak Kotto pierwszy raz spotkał Motrila.

29 lat

-Nie! Ratuj Kotto! Kooootto!- Usłyszał krzyk niani Priamy, zanim umarła. Trafił w nią jeden z leghortów Thorgola. Umarła z krzykiem na ustach. Dygotał. Cały czas było słychać płacz małego dziecka. W powietrzu unosiła się woń spalenizny, krwi i poszarpanego ciała. Ciemna postać zbliżała się do dziecka z jaśniejącą leghortem, wzniesioną do góry dłonią. Nie zemdlał, tak jak wtedy. Uderzył w postać czarem odpychającym. Nie był już bezsilny. Nie był już dzieckiem. Nie był już...człowiekiem. Podbiegł do łóżeczka i wyciągnął z niego małą, płaczącą Priamę. Zdołał otworzyć portal zanim Thorgol oprzytomniał. Portal był nie oznaczony, trząsł, rozrywał, przez niego stracił przytomność, znowu.


45 lat

-Nie, nie, nie!!! Nie mogę! Muszę być przytomny!– Krzyczał. Otworzył oczy. Był w swoim pokoju. Cały spocony, futro mu się zlepiło na czole. Dłuższy czas leżał nieruchomo. W końcu odrzucił kołdrę i usiadł na łóżku, opierając głowę na łapach patrzył w podłogę i zastanawiał się. Postanowił. Dawno już nie leczył swych nocnych koszmarów o przeszłości babciną pociechą. Dawno też nie miał takiego zestawu migawek z przeszłości. Futro mu się zjeżyło na plecach z zimna. Zawinął się kocem i poszedł do Caupony. Był pewien, że musi. Tylko ona potrafiła go zrozumieć.

KottoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz