Część Siedemnasta.

56 15 0
                                    

- Więc znów się spotykamy - mówi. Brakuje tu tylko jej irytującego psa. - Jak ci się tu podoba?

Nie wygląda na zaskoczoną, o nie. Musiała już wcześniej wiedzieć, jakie postępy robię. Podejrzewam, że Kowalski przekazywał jej wszelkie informacje. Lub, co wydaje się bardziej logicznym rozwiązaniem, nie spotkałam się z moim współpracownikiem, ale z robotem (to wyjaśniałoby, dlaczego chłopak się zawieszał).

Prycham, a Ju2 gapi się na mnie.

- A może powinnam powiedzieć: jak wam się tu podoba? Gratuluję, że zaszłyście tak daleko. Nie spodziewałam się, że wam się to uda. Ty, Ju87 - zwraca się do mnie. Jak mogła nadać mi numer?! - jesteś sprytniejsza niż myślałam. A co do ciebie, Ju89... Cóż, nie sądziłam, że twoja siła nadrobi za brak rozumu. A jednak.

Chrapliwy chichot dociera do mnie.

- A jednak tu jesteście. I co powinnam z wami zrobić? Oddać Kowalskiemu? Jest w was tak strasznie zakochany. Ale nie mógł się zdecydować, biedny. Miał setki do wyboru.

Ju2 (lub Ju89, ale niech będzie po mojemu) szepcze mi do ucha:

- Nie lubię jej.

Ja też nie, myślę. Coś czuję, że Ju2 szykuje się do ataku na Helgę. To raczej nie jest dobry pomysł - na dole pracuje armia baloniastych gotowych rzucić się za swoją panią w ogień.

Nie protestuję jednak, kiedy Ju2 wyciąga spod koszuli nóż i biegnie wprost na starszą panią.

Nie pytam, skąd wzięła nóż.

Myślę, jak stąd uciec.

Nie wrócę tam, skąd przyszłam. Nie uśmiecha mi się skok na maszyny produkujące garnitury. Nie podoba mi się również pomysł walki z Helgą, choć ma ona już swoje lata i powinnam pomóc Ju2; w końcu obiecałam jej, że razem się stąd wydostaniemy.

Dlatego biegnę w stronę Helgi, która sięga dłonią do zegarka na lewej ręce. Nóż Ju2 uderzą w jej ramię, ale starszej pani udaje się uderzyć w tarczę zegarka.

I nagle maszyny cichną.

A ja słyszę głośne upomnienie w mojej głowie.

UCIEKAJ JU, COŚ TU JEST NIE TAK

Moja głowa ma rację, kątem oka widzę, jak rzędy baloniastych unoszą się wokół mostu, na którym stoję. Z podeszwy ich czarnych błyszczących butów wyłaniają się kręgi pary.

Nie mija dużo czasu, a baloniaści pojmują mnie i moją towarzyszkę (nawet mimo tego, że ta ostatnia przedziurawiła głowy kilku z nich). Pętają nasze ręce jakąś nierozerwalną, gęstą mazią i pilnują, byśmy nie uciekły.

Tymczasem Helga uśmiecha się triumfalnie. Już słyszę, jak myśli: "Chyba nie sądziłyście, że mnie pokonacie?"

Ju2 sądziła. Albo naprawdę jest niesamowicie głupia, albo doszła do tych samych wniosków, do których doszłam ja, tylko o sekundę wcześniej.

Nagle słyszę rytmiczną melodię.

Cheri cheri lady

Going through a motion

Piosenka wydaje mi się znajoma, choć mogłabym przysiąc, że nigdy wcześniej nie słyszałam czegoś w tym stylu.

Love is where you find it

Listen to your heart

Helga wyjmuje z dekoltu małe szare pudełko, naciska coś na nim i przykłada do ucha.

Uśmiech jej rzednie.

Mruga kilkakrotnie oczami i pokiwuje głową.

Potem odkłada telefon z powrotem pod bluzkę, klika coś na swoim zegarku i zakłada maskę gazową podaną jej przez jednego z baloniastych.

Następnie macha nam, jak przypuszczam, na pożegnanie, odwraca się na pięcie i wychodzi przez drzwi, które przez chwilę były moim cele. Jeszcze widzę jej sylwetkę, kiedy z otworów w ścianie, których wcześniej nie widziałam, zaczyna wydobywać się biały dym. Szarpię się, ile we mnie siły, już wolę być zamknięta z Kowalskim niż znów zostać odurzona, ale w przeciwieństwie do Ju2, nie udaje mi się wyrwać z rąk baloniastych.

Widzę jeszcze tylko, jak dziewczyna, która wygląda jak ja, wyskakuje za barierkę. Wydaje mi się, że krzyczy "Przepraszam", ale to dym chyba już się do mnie dostał.

Mam nadzieję, że trafi na jakąś stertę koszul.

I że uda jej się stąd uciec.

I że nie zrobią mi nic strasznego.


//tak myślę, że nie licząc tej części, została już tylko jedna do końca ;)

BaloniaściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz