Nigdy nie lubiłem pożegnań, prawdę mówiąc nawet nie wiem czy istnieje coś takiego jak godne pożegnanie. Nigdy nie wiem jak powinienem się zachować i co powiedzieć. To po prostu nie dla mnie. Wolę odejść bez pożegnania. Chcę aby zapamiętane było ostatnie dobre i przede wszystkim naturalne wspomnienie związane ze mną.
Pamiętam nasze ostatnie spotkanie, to była jedna z tych zwykłych, niewinnych posiadówek u mnie w piwnicy. Grałem nieskładne rify na gitarze, a Ty starałeś się dopasować słowa do, doprawdy okropnej linii melodycznej...
***
- Frank, przecież to nie ma sensu. - przerwał mi.- Wyluzuj, jeszcze coś z tego będzie, daj mi czas. - uspokoiłem go, próbując się tłumaczyć, choć chyba sam do końca nie wierzyłem we własne słowa.
- Siedzimy tu już pół dnia, a nie mamy nawet jednej zwrotki lub chociaż refrenu. - nie przestawał narzekać. - Brak Ci weny? Wypalenie zawodowe? Jeśli chcesz to zrobimy przerwę. - zaproponował wybałuszając na mnie pytajaco swoje oczy.
Chyba miałem gorszy dzień, bo naprawdę każdy dźwięk który wychodził spod moich palców wydawał się nieczysty, niepasujący do niczego, a już na pewno nie do głosu mojego przyjaciela.
- Masz rację, potrzebuję przerwy. - odpowiedziałem zrezygnowany po chwili namysłu odkładając gitarę na bok i przecierając dłońmi zmęczone oczy.
- Rozmazałeś się. - powiedział chichocząc.
- Co?
- Rozmazałeś sobie kreskę na oku, o tutaj. - nachylił się nade mną, poślinił palca i wytarł ślady rozmazanej kredki pod moim okiem.
Mogłoby się to wydawać nieco dziwne lub nawet obrzydliwe, ale dla nas nie była to sytuacja nadzwyczajna. Otóż byłem z Gerardem naprawdę blisko, byliśmy dla siebie kimś więcej niż tylko kumplami z zespołu - byliśmy bratnimi duszami, uzupełnialiśmy się nawzajem. On był dokładnie tym czego brakowało w moim życiu, a ja z nadzieją wierzyłem, że byłem tym samym dla niego.
Gerard był wszechstronnym artystą, odnajdywał piękno wszędzie tam, gdzie inni go nie dostrzegali. Zawsze powtarzał, że niepotrzebnie maluję sobie kreski na linii wodnej oczu, bo to tylko optycznie pomniejsza ich kontur. Mówił, że i tak zawsze mi się rozmazują, przez co wyglądam na jeszcze bardziej zmęczonego, niż jestem w rzeczywistości. Mimo wszystko, jednak zawsze pilnował, aby mój makijaż był na swoim miejscu.
- Połóż się, odpocznij. - mówił zatroskany sprzątając bałagan znajdujący się na kanapie, robiąc mi tym samym miejsce.
- No co Ty, napiję się kawy i możemy wracać do pracy. - odparłem zbierając się na równe nogi. Miałem zamiar iść do kuchni zaparzyć napój, który miał mnie rozbudzić, jednak w tym momencie zaczęło mi się kręcić w głowie. Złapałem się za czoło zataczając się. Oczywiście nie uszło to uwadze Gerarda. Chłopak doskoczył do mnie w przeciągu sekundy łapiąc mnie za ramiona, abym przypadkiem nie upadł i zaczął powoli prowadzić mnie w stronę kanapy.
- Nic z tego, kładziesz się w tej chwili. - zarządził w żartach, choć jego głos brzmiał niezwykle pewnie i przekonująco.
Mimo, że nie chciałem przerywać ani tym bardziej kończyć naszego jam session, musiałem pozwolić sobie na chociaż chwilę odpoczynku. Nie chciałem też kłócić się z Gerardem, wiedziałem, że i tak bym nie wygrał. Nie znałem bardziej upartego stworzenia od niego, zawsze stawiał na swoim, ale robił to w sposób niezwykle łagodny. Starał się aby jego racja nie krzywdziła innych, potrafił uargumentować swoje stanowisko w taki sposób, że dalsza dyskusja z nim nie miała najmniejszego sensu. Gerard był mistrzem perswazji. Choć nie powiem, zdarzało mu się być nieco delikatniejszym w stosunku do mnie, niż do innych. Miałem u niego taryfę ulgową.
CZYTASZ
ALL I WANT IS WHAT I CAN'T HAVE | Frerard oneshot
FanfictionFrank wspomina jeden z najlepszych dni w swoim życiu, który okazuje się zmienić wszystko co do tej pory było mu znane i bliskie. Dlaczego Frank tak bardzo nie lubi pożegnań? Co ma wspólnego miłość z przebaczeniem? Jak poradzić sobie ze stratą blis...