Rozdział 3

13 2 0
                                    

- Jesteś beznadziejny - zaśmiałam się. Minęło zaledwie 5 minut, odkąd weszliśmy na taflę lodowiska, a Alex zdążył wywrócić się już 4 razy. Wyglądaliśmy razem conajmniej śmiesznie - on wsparty na moim ramieniu, próbując utrzymać równowagę i ja śmiejąca się do rozpuku.

- Nie jestem - spojrzałam na niego wymownie. - To ty jesteś ponadprzeciętna!

Mówiąc to wyrzucił ręce w górę, lecz nie przewidział tego, że po puszczeniu mnie odrazu się przewróci. Wylądował na tyłku, a mnie chwycił kolejny atak śmiechu. Kiedy się uspokoiłam, pomogłam mu wstać i chwyciłam go za ręce, powoli ruszając.

- Okej, jeszcze raz. Prawa, lewa. Wolniej- mówiąc to pokazywałam mu ruchy. - Nawet nieźle.

- Nieźle? Przecież ja jadę! - wypiął dumnie pierś i puścił moje dłonie. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, chłopak utrzymał równowagę i jechał sam. Powoli i bardzo pokracznie, ale jechał.

- Gratulacje! To jak, ścigamy się?

***

Wyszliśmy z lodowiska i wsiedliśmy do samochodu. Westchnęłam, kiedy przypomniałam sobie sytuacje, która miała miejsce rano w szkole. Czułam na sobie wzrok Alexa. Przywołałam uśmiech z powrotem na twarz i spojrzałam na niego.

- To jak? Do domu? - zapytałam. Chłopak patrzył na mnie, lekko zmartwiony. - Co jest?

- U mnie nic. Ale ty się czymś martwisz - czemu ten chłopak tak szybko wie, że coś jest nie tak? Znamy się dzień, a on odrazu wie, że coś mnie trapi.

- Nie chcę jeszcze jechać do domu. W ogóle nie chcę wracać! Mam ochotę jeździć tym pieprzonym autem i zapomnieć o wszystkim, co mnie czeka - naprawdę nie chciałam wracać. W domu czekały na mnie zmartwienia i lęki, a to ostatnie, na co mam teraz ochotę. Brunet uśmiechnął się pod nosem na moje słowa i odjechał, jednak nie w tą stronę, w którą powinien. - Gdzie ty jedziesz?

- Na wycieczkę - zerknął na mnie, na krótką chwilę odrywając wzrok od przedniej szyby. W jego oczach dostrzegłam tańczące iskierki. - Oboje potrzebujemy jeszcze chwili zapomnienia.

W tamtej chwili poczułam się taka przez niego zaopiekowana. Czułam się przy nim bezpiecznie i spokojnie. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego. Zdałam sobie sprawę, że chłopak jest przystojny. Nawet bardzo. Do tego w moim typie. Miał brązowe oczy, tego samego koloru włosy i był w cholerę wysoki.

- Gapisz się - stwierdził nawet na mnie nie patrząc. - Jak chcesz zdjęcie, to powiedz.

Na jego słowa wyjęłam telefon i zrobiłam mu kilka fotografii. Zbiłam go z tropu, lecz szybko wrócił do swojego stałego wizerunku wesołego chłopaka i zaczął pozować. Roześmiałam się i kontynuowałam bawienie się w fotografa. Jednak nagle samochód skręcił i zaparkowaliśmy.

- A ty gdzie? - zapytałam, rozglądając się.

- Wstawaj. Idziemy gdzieś - odpowiedział wychodząc z auta. Zrobiłam to samo i zorientowałam się, że jesteśmy obok parku.

W milczeniu weszliśmy do środka i z wolna przechadzaliśmy się alejkami. Przypomniały mi się czasy dzieciństwa. Kiedy bawiłam się w tym parku, biegałam, śmiałam się i huśtałam na huśtawce. Beztroski czas, jednak nie trwał długo. Mając siedem lat musiałam dojrzeć i sama się sobą opiekować. Od tamtego czasu żyję tak właściwie na walizkach. Nigdy nie czuję się u siebie. Zawsze jak w jakimś hotelu. Tydzień tu, a potem pakuję się i idę do drugiego domu. W sensie, nie pakuje ubrań, czy czegoś takiego, tylko na przykład komputer, ładowarki i książki. Życie w ten sposób nie jest łatwe, jednak nie byłabym w stanie zamieszkać tylko u mamy, albo tylko u taty. Nie wyobrażam sobie, że miałabym nie widzieć sióstr przez kilka tygodni. Za bardzo bym za nimi tęskniła, a ona tęskniłyby za mną.

- Zamilkłaś - wyrwał mnie z zamyślenia. - Zobacz, sprzedają tam kawę. Pójdziemy?

Chłopak wskazał na stojące nieopodal stoisko. Co dziwne, było czynne, mimo późnej godziny.

- Oczywiście. Ale, tym razem ja płacę - zastrzegłam. Widząc, że brunet chce zaprotestować odrazu dodałam. - Nawet nie próbuj. Za łyżwy ty płaciłeś, więc teraz moja kolej.

Chyba zauważył, że dyskusja nie przyniesie mu nic dobrego, bo tylko westchnął. Zamówiliśmy napoje i usiedliśmy na ławce.

- Opowiedz mi coś o sobie - poprosiłam. Zdałam sobie sprawę, że tak właściwie, to nic o nim nie wiem. Kiwnął głową, patrząc w dal. - Dalej. Wiem o tobie tylko imię, nazwisko, wiek, to że się przeprowadziłeś i masz brata. Dość niewiele, nie sądzisz?

- Okej. To tak. Jak sama zauważyłaś, mam brata. Ma na imię Noah i ma 7 lat. Mój ulubiony kolor to granatowy. Gram na gitarze. To tyle. Nie jestem zbyt ciekawy - uniosłam brwi.

- Granatowy? A nie czarny? Przecież to takie klasyczne - pokręciłam głową.

- Widzisz? Lubię być nietypowy - zaśmiał się, dopijając napój. - Chociaż tak właściwie, wszyscy oszukujemy się, mówiąc to.

- Co masz na myśli? - zapytałam.

- Wszyscy w jakiś sposób wpisujemy się w stereotypy - wsłuchiwałam się w niego, zaciekawiona. - Wezmę się za przykład. Mam fajne auto, dziewczyny do mnie lgną, jestem przystojny.

- I skromny - dodałam pod nosem.

- Skromność to dobra cecha, ja ją posiadam - zaśmiałam się, patrząc na niego z pod przymrużonych powiek. - Wracając, idealnie wpisuje się w wizerunek stereotypowego bad boy'a, ale nie znaczy to, że nim jestem. Wszystko zależy od punktu widzenia.

Siedzieliśmy w ciszy przez chwilę, wsłuchując się w wieczorny szum miasta. W oddali słychać było klaksony i samochody. Nie wiedziałam dokładnie, która była godzina, ale dość późna. Słońce już dawno schowało się za horyzontem i w parku panował półmrok.

- Powinniśmy się zbierać - zauważyłam, psując wyjątkowy nastrój chwili. Wstałam, wyrzucając kubek po kawie. Dopiero kiedy się podniosłam, poczułam, jak zimno było. Wzdrygnęłam się. - Chodźmy.

Ruszyłam pierwsza, lecz po kilku krokach poczułam, że chłopak zarzucił mi na ramiona swoją bluzę. Spojrzałam na niego i chciałam oddać mu ubranie, lecz on tylko pokręcił głową, i uśmiechnął się. Droga do domu minęła nam w przyjemnej atmosferze. Już prawie otwierałam drwi do domu, kiedy stwierdziłam, że muszę jeszcze coś zrobić. Podeszłam do bruneta i nieśmiało go przytuliłam. Zdziwił się, ale oddał mój uścisk. Położył brodę na mojej głowie, a ja wtuliłam się mocniej w jego klatkę. Pachniał miętą i wodą kolońską.

- Dziękuję - powiedziałam. - Potrzebowałam tego.

- Ja też - odsunął się ode mnie, patrząc mi w oczy. Uśmiechnęłam się i weszłam do mieszkania.

*****
Hej, dziś prawie 1000 słów.
Miłego czytania,
PisarkaNocami

Chłopak z pod 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz