Dwa "W Cieniu Drzew Przyjaźń Ci Wyśpiewam"

308 17 26
                                    

-Dzień dobry Zdzisława Bytnar z tej strony - usłyszał kobiecy głos po drugiej stronie słuchawki

-Dzień dobry pani Zdzisławo, Tadeusz z tej strony. Dzwonię w sprawie Rudego, odbiliśmy go

-O matko, jak dobrze! Niech Bogu będą dzięki. Jak z nim? - spytała kobieta

-Nie najlepiej, będzie potrzebował lekarza, a i tak nie wiadomo czy zdążymy mu pomóc

-Mogę go odwiedzić?

-Właśnie po to do pani dzwonię - odparł chłopak

-Będę jak najszybciej, dziękuję - powiedziała i się rozłączyła

Zawadzki zaś zajął się przechadzaniem po swoim mieszkaniu. Zawsze tak reagował na sytuacje stresowe.

Wieczorem siedział na parapecie swojej sypialni. Była godzina pierwsza w nocy. Od ośmiu godzin jego najlepszy przyajciel przebywał w tym pomieszczeniu cały posiniaczony i na każdym skrawku ciała pokryty ranami.

Zośka już nawet nie ukrywał tego, że boi się o najlepszego przyjaciela. Teraz wspominał ich dawne czasy.

***

Poznali się w gimnazjum im. Stefana Batorego. Razem z Alkiem dołączyli do 23 WDH "Pomarańczarnia". Od zawsze byli sobie bardzo bliscy. Kiedy wybuchła wojna niespodziewanie to jeszcze bardziej ich do siebie zbliżyło.

Doskonale pamiętał wszystkie nielegalne rzeczy jakie zrobili razem z Jankiem. A teraz on leżał tu, na jego łóżku i walczył o każdy następny oddech

***

Oj proszę cię Rudzielcu wydobrzej mi tu szybko. Mówił trzymając kolegę za rękę. Zawadzki nigdy nie okazywał szczególnych emocji, ale dla chłopaka był w stanie zrobić wyjątek.

-Proszę cię Janeczku, nie zostawiaj mnie tutaj. Czy pamiętasz jak razem wymykalismy się z domu o północy i nielegalnie chodziliśmy nad Wisłę? Albo kiedy zawsze na powitanie uderzales mnie w prawą łopatkę? Nienawidziłem tego i zawsze oddawałem w lewą. Dałbym wszystko, żebyś zrobił to jeszcze raz. Proszę się Janku, tak bardzo cie proszę. Tak bardzo chce, żebyśmy znowu mogli pobiec ulicami Warszawy, cali mokrzy, w deszczu nie przejmując się co będzie dalej. Czy pamiętasz jak wybraliśmy się do twoich dziadków na wieś? Denerwowaliśmy się cały dzień, ale potem i tak jak głupi się przepraszalismy. Chcę by to jeszcze kiedyś się stało jeszcze raz, więc teraz do cholery jasnej nie możesz mnie tu zostawić

Zośka nawet nie zauważył kiedy na ich splecione dłonie zaczęły kapać łzy. To było dla niego zbyt dużo psychicznie.

Mimo, że już nie musiał znosić myśli, że kilka przecznic dalej jego najlepszy przyjaciel jest katowany to i tak nie wiele pomogło. Rudy był słaby. Bardzo słaby. Teraz musiał wymyślić coś, żeby sprowadzić lekarza i mu jakoś pomóc. Jedyne co go obchodizlo to zdrowie tego chłopaka.

"W cieniu drzew przyjaźń ci wyśpiewam..." ~~ W jego głowie znów pojawiła się ta piosenka. Chciał znów iść z przyjacielem nad Wartę i powiedzieć, że jest dla niego ważny.

Znów oddalił się i usiadł na parapecie swojego okna. Jako, iż było uchylone usłyszał donosne głośny dwóch gestapowców na wieczornej warcie:

-Haben Sie von der Ermordung unseres Gefangenen gehört?

*słyszałeś o zamachu na naszą więźniarkę? *

-Wer würde nicht hören Arthur! Obwohl ich nicht weiß, warum sie

*kto by nie słyszał Artur chociaż nie wiem po co im to było

-Du hast Recht *śmiech* Schließlich, dieser polnische Müll, wie ist es?

*masz rację *śmiech* przecież ten polski śmieć jak mu tam*

-Stefan

*Stefan*

-Genau, Stefan, wird nicht lange leben 

*właśnie, Stefan, nie pożyje zbyt długo*

Ten szyderczy śmiech był jak zapalnik dla zszarganych nerwów Zośki. Miał ochotę wziąć broń że swojego mieszkania, wybiec na ulicę i zastrzelić tych dwóch idiotów. Wiedział jednak, że musi się powstrzymać, gdyż prawdopodobnie zginął by jeszcze zanim zdążył by wystrzelić, a rudzielec potrzebuje teraz pomocy.

Nagle Zawadzki słyszy jak coś lub raczej ktoś zaczyna kaszleć. To Jan, z którego ust wylatuje teraz jego własna krew.

-Zosiu, Zosiu nie zostawiaj mnie tu! - słyszy Zawadzki - Zosiu błagam oni mnie zabiją! Zosiu!

Tadeusz się nie zastanawia. Podbiega do przyjaciela i łapie jego głowę w swoje ręce, żeby ją ustabilizować. Kiedy Bytnar przestaje rzucać się po poduszce i powoli wubudza się z koszmaru przyjaciel idzie po wodę i świeże bandaże.

-Spokojnie Janku, zaraz do ciebie wrócę, nie zostawię cię tu, spokojnie

Po chwili wraca do sypialni i pomaga lekko usiąść Rudemu. Opiera się plecami i ramę łóżka z sykiem bólu. Tadeusz leciutko, jak najdelikatniej przemywa rany chłopaka. Najpierw na twarzy, zmazując krew przed chwilą wykasłaną przez Bytnara, a potem na szyi.

-Teraz zdejmę Ci koszule, dobrze? - mówi lekko zmieszany

-Możesz kontynuować - Rudy zmaga się na śmiech

Zawadzki zdejmuje z przyjaciela skrawek materiału, który bardziej można by określić mianem worka na ziemniaki po przejściach, a nie koszuli. Lecz to co widzi sprawia, że chłopak zaczyna żałować, że to nie jego złapali, że to nie jego katowali i, że to nie on prawie zginął. Tak bardzo boli go ból, który przeżywa Rudy.

-Rudy! Co oni ci zrobili!

-To? To tylko małe zadrapania - nawet w takich momentach on nigdy nie tracił poczucia humoru

-Kolego, czy ty nigdy nie tracisz poczucia humoru? - zaśmiał się wyższy - Ty nawet jakbyś umierał, byłbyś skłonny żartować

-Zośka. Ja już umieram.

-Wcale nie, Rudy! Nie wolno ci tak mówić!

-Zosia, wszyscy wiemy, że umrę.

-Nie Rudy, nie zostawisz mnie tutaj. - powiedział z przekonaniem

-Tadku? - powiedział po chwili ciszy - odpowiesz mi na jedno pytanie?

-Właśnie to robię - zaśmiał się

-A na jeszcze dwa? Proszę - uśmiech lekko wstąpił na jego twarz

-Oczywiście - odparł gładząc jego włosy

-Masz broń? - Zawadzki zastygł - Zośka powiedz czy masz te cholerną broń czy nie!

_______________________________________
Polsat moi drodzy✨
Do zobaczenia za 2 dni 💙🖤
Miejsce na opinie, komentarze, pomysły - - - - - - >
881 słów
_______________________________________

Wspomnienia bumeranga ×Rośka×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz