Rozdział 2

16 3 16
                                    

Via

- Hermes, mamusia dzisiaj ma wolne - mruknęła, otwierając jedno oko,
zerkając na swojego ukochanego
czworonoga. Siedział przy wannie, w której siedziała od prawie godziny z kieliszkiem wina i z przekrzywionym łbem wpatrywał się w kobietę.
Był pięknym dobermanem ze sterczącymi uszami i zadbanym wyglądem. Przez problemy zdrowotne i brak preferencji, nie mógł zostać psem patrolowym, a taka na początku miała być jego rola. Via nie miała serca oddać go do schroniska lub do innych właścicieli, więc od szczeniaka jest z nią – Miałam ciężki dzień, pozwól mi wyluzować – odłożyła kieliszek z czerwonym trunkiem i wyciągnęła rękę by pogłaskać psa za uchem,nakładając
mu tym samym pianę na łeb. Serio jej dzień nie potoczył się tak jakby tego chciała. Udało się jej przekonać Trevora do ugody, jednak musiała przez godzinę wpatrywać się w nastolatka, który płacząc jak malutkie dziecko żegnał się ze starszym bratem, co drugie słowo przepraszając go za podjętą decyzje

Miałaś deja vu, co nie?

– Patrzysz tak, bo chcesz być wykąpany? Okej, to ja zaraz wychodzę.
To zawsze działało. Po sekundzie, psa nie było już w łazience. Via zaśmiała się i opuściła w wannie  zamykając oczy. Starała się nie myśleć o dzisiejszym dniu, ani o wielu innych sprawach i osobach, których ewidentnie chciała wyrzucić nie tylko z głowy, ale z życia. Im dłużej o tym wszystkim myślała, tym bardziej jej humor z złego, starawał sie jeszcze gorszy. Po chwili zrezygnowała z leżenia w wannie i zdecydowała się wyjść i owinąć się w miękki puchowy
szlafrok.

Nagle, usłyszała trzask w pokoju i szczekanie Hermesa rozległo się po całym mieszkaniu. Zamarła w
bezruchu i wyprostowała się, próbując wychwycić jakikolwiek inny dźwięk niż dzikie warczenie jej czworonoga. Cholera, w takich chwilach jak ta, nie miała przy sobie broni, ani nawet żadnego sensownego przedmiotu do obrony. Rozejrzała się pospiesznie i po chwili zdecydowała się wziąć
dezodorant. Wydało jej się to kuriozalne, jednak to zawsze lepsze niż wyjście z pustymi rękoma. Wychyliła się powoli i zerknęła do pokoju w poszukiwaniu źródła hałasu. Ku jej zaskoczeniu, było w nim pusto i jedyne co zastała to otwarte okno i psa wpatrującego się w nie z ciekawością, nadal powarkującego pod nosem. Via szybko, korzystając z okazji przemknęła do wieszaka na kurtki i zza kieszonki w kamizelce służbowej wyciągnęła broń. Dopiero w takiej chwili jak ta, zdała sobie sprawę jak bezmyślne było trzymanie broni niezabezpieczonej.
Ewidentnie musiała odkurzyć stary
sejf.

Jak najciszej mogła, naładowała spluwę i powolnym krokiem ruszyła w stronę salonu. Zdawała sobie
sprawę z tego jak wyglądała w szlafroku i mokrych włosach z dezodorantem pod pachą i pistoletem
w dłoniach i wiedziała, że nie wzbudzi tym respektu włamywacza, ale wiedziała, że nie mogła pokazać ani krzty zawahania. Hermes odwrócił do niej wzrok, a ta ruchem ręki nakazała mu ciszę. Zrozumiał szybciej niż się spodziewała. Położył się na płasko, tak
jak go uczyła, jednak tak, by w razie potrzeby rzucić się do ataku. Coś mu zostało z treningów policyjnych.

Przeszukała całe mieszkanie, jednak nikogo nie znalazła. Ktoś, kto wszedł do środka, dawno zdążył
uciec. Kobieta wzdrygnęła się i zamknęła okno, przy okazji zasłaniając rolety wewnętrzne. Dopiero
wtedy, jej uwagę przykuł przedmiot, leżący na wyspie kuchennej. Marszcząc brwi, podeszła do niej i spojrzała z bliska na znalezisko, które okazało się broszką w kształcie kruka, z czerwonym rubinem.

Zamarła, a jej ciało oblał zimny pot. Skąd ta broszka, tak nagle się tu wzięła?
Co to wszystko miało znaczyć? Nie wiedziała czy chce wiedzieć, ale jednego była pewna – ten kto tu
wszedł, doskonale wiedział co zostawia i co to znaczy dla dziewczyny.

***

– Wyglądasz jak śmierć – stwierdził Heath bez ogródek, przyglądając się dziewczynie, na chwilę przerywając pracę w papirologii – Spałaś coś w ogóle?

"Za Cenę Milczenia" CHWILOWO ZAWIESZONE⚠️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz