Dochodziła piąta nad ranem, a Remus Lupin był bardziej niż nie wyspany. Nastolatek był wykończony ostatnią pełnią, która prawdopodobnie była jedną dla niego z cięższych. Wiązało się to z tym, że niedługo kończył osiemnaście lat i stawał się dorosłym wilkołakiem, dlatego wilk czyhający w środku podczas każdej kolejnej pełni zbliżającej go do urodzin był coraz bardziej niespokojny. Półnagie ciało pokrywały nowe, głębsze i płytsze rany. Kontrastowały one z jasnymi, starymi bliznami i oliwkową skórą chłopaka. Oddychał spazmatycznie, łapiąc w płuca powietrze po przemianie. Trząsł się z zimna, Wrzeszcząca Chata nie była zbyt przyjemnym miejscem na spędzanie pierwszych wiosennych nocy. Marcowe poranki w tym roku nie należały do najcieplejszych. Jęknął przeciągle z bólu, gdy próbował wstać. Niestety, gdy tylko się podniosł zrobiło mu się czarno przed oczami. Ten moment wybrał sobie Syriusz Black, aby przekroczyć próg Wrzeszczącej Chaty. Osunął się z łoskotem po drewnianej ścianie.
— Remus! — wykrzyknął Black, podbiegając do widocznie osłabionego chłopaka.
Lupin spojrzał wprost na kucającego przy nim przyjaciela. Wyglądał olśniewająco w półmroku; jego włosy kaskadami spływały po ramionach, usta odznaczały się czerwoną szminką od bladej skóry. Ubrany był jak zwykle cały na czarno. Syriusz chwycił go zdecydowanie za ramiona i podciągnął go na swoje uda.
— Gdzie reszta? — spytał chrapliwie, mając na myśli Jamesa i Petera.
— Pozbyłem się ich. — odparł krótko, ale wnioskując po minie Remusa nie zadowoliła go ta odpowiedź. — Udało mi się wygospodarować chwilę dla nas samych. Bardzo nie oponowali, ponieważ Glizdogon był zmęczony i głodny, a zakochaniec poleciał do swojego kochanka.
Lupin spojrzał na niego jeszcze bardziej sceptycznie.
— I nie zrobiłeś mu wykładu?
Black dłuższą chwilę wstrzymywał się z odpowiedzią.
— No powiedziałem mu kilka rzeczy...Ale, Luniaczku, nic złego.
— Chciałbym Ci wierzyć. Biedny Potter, będzie miał przez Ciebie w końcu traumę. — sarknął i roześmiał się lekko. — To dlatego się spóźniłeś?
Czasami Remus odnosił wrażenie, że nie wie o kogo Syriusz jest bardziej zazdrosny — czy o swojego młodszego, w jego mniemaniu bezbronnego braciszka, czy o to, że straci najlepszego przyjaciela na rzecz związku.
— No nie, szukałem jeszcze kilku rzeczy dla Ciebie, byłem w kuchni, uciekałem przed Filchem, no i zaczepiła mnie Pomfrey... — odparł swawolnie czarnowłosy.
— Co chciała?
— Yyy...
— Syriusz.
— Tak, przez to. Zrobiłem mu prawie półgodzinny wykład o spotykaniu się z Regulusem, przyznaję się! — wykrzyknął, ukrywając twarz w dłoniach z powodu rumieńca, który momentalnie pokrył jego policzki.
Remus uśmiechnął się zadowolony, że wszystko nadal było tak samo. Przy każdej kolejna pełnia towarzyszyły mu duże obawy, czy wszystko będzie jak dawniej. Te kilka godzin pod postacią wilka robiły dużą równicę. Mimo tego, że prawie leżał w ramionach Blacka, cieszył się, że sprytnie udało mu się z niego wyciągnąć większość informacji.
— Przyniosłeś mi mój ulubiony sweter? — wychrypiał cicho z powodu boleśnie zdartego gardła przez wycie.
— Tak, oczywiście.
,,And when I felt like I was an old cardigan"
Starszy wsunął ostrożnie wypłowiały sweter przez głowę szatyna, starając się nie uszkodzić ani nie dotknąć jego ran. Brązowe kosmyki przykryły Remusowi widok na ukochanego. Cały obolały próbował podnieś rękę, aby je odgarnąć, ale okazał się być za słaby.
Syriusz widząc to, delikatnie odgarnął jego włosy na bok. Złapał chłopaka za podbródek i skradł delikatny pocałunek na rozwalonej wardze.
CZYTASZ
cardigan; wolfstar
Fanfic─ you drew stars around my scars but now im bleedin' świat gdzie gwiazdy spotykają księżyc a mrok koi, a głucha cisza jest spokojem [taylor swift - cardigan]