Rozdział 1

46 3 22
                                    

         Dzień zbliżał się ku końcu, niebo przybierało piękne odcienie różu, a słońce      powoli chowało się za budynkami. Sobotni wieczór, to najlepszy czas w całym tygodnia, pora gdzie można na chwilę odpocząć od natłoku obowiązków, nabrać siły na kolejne dni, gdzie rutyna na nowo się zacznie. Przynajmniej w większości przypadków.
       
                              Livia zazwyczaj wieczory, takie jak ten, spędzała w obecności swojej najlepszej a zarazem jedynej przyjaciółki. Oglądały wspólnie komedie romantyczne, albo bajki, które potrafiły „ wałkować "  sto razy i dalej im się nie nudziły. Tym razem Roseline miała inne plany na ten wieczór, jej rodzice zabrali ją na kolację z dziadkami, Rose pomimo niechęci, musiała się tam zjawić. Livia sama, także nie czuła się na siłach, by z kimś się widzieć dzisiejszego dnia, więc cieszyła się że może spędzić chwilę w samotności, odpocząć od wszystkiego i wszystkich. Coraz częściej wybierała formę spędzanie czasu w samotności, odcinała się od rzeczywistości, która potrafiła niszczyć ją, kawałek, po kawałku. Wolała odpływać, niż tkwić w wiecznych zmartwieniach.

                      W jej domu odbyła się kolejna kłótnia, która wyszarpała z niej jakiekolwiek chęci, do czegokolwiek. Zwykła przyzwyczaić się do ciągłych dramaturgii w jej domu, lecz tego dnia wyjątkowo nie umiała się uspokoić. Nerwy wciąż ją trzymały, każdy mięsień w jej ciele był napięty, a  słowa rodziców krążyły w jej głowie, nie chcąc ucichnąć, nawet na moment.

          Po upływie dłuższego czasu, gdy wciąż była pod wpływem silnych emocji, postanowiła wybrać się na spacer, ponieważ nie chciała przebywać w domu ani chwili dłużej, gdy jej rodzice dalej w nim byli. Często wybierała się na takie przechadzki, by odetchnąć, ochłonąć i przemyśleć pewne sprawy. Było to dla niej jedyne  „ lekarstwo " na takiego typu sytuacje.

        Mieszkała nieopodal Londynu, w małym miasteczku Rye. Pomimo że to miejsce, w którym spędziła większość swojego życia, niosło za sobą dość nieprzyjemne wspomnienia, kochała to skromne miasto. Piękne małe uliczki, które miały cudowny klimat, kawiarnie z których wydobywał się piękny zapach herbaty, lub świeżego ciasta „ Bread Pudding " czyniły je, wyjątkowym. Często spacerowała pośród kamienic, które wieczorową porą, nabierały jeszcze lepszego uroku.
              
     Livia wraz z  rodzicami posiadała mieszkanie w jednej z większych kamienic w Rye. Było dość duże, ale nie miało to większej różnicy, gdyż dziewczyna najczęściej przebywała w nim sama. Najczęściej i tak przesiadywała w swoim pokoju, ponieważ tam czuła się najbardziej komfortowo. Z jej okna rozpościerał się piękny widok, uwielbiała o poranku wychodzić z kawą, na balkon i wpatrywać się w niego, potrafiła to robić godzinami. Ulicą po południu, kręciło się dużo ludzi, aczkolwiek wieczorami zapadała głucha cisza, chyba że sąsiad Harry, z naprzeciwka organizował imprezę.

                      
   * * *
                
               Zbliżała się dziesiąta, nie była to najlepsza godzina na samotne, wieczorne włóczęgi, ale bardzo chciała się od wszystkich oddalić, dlatego nawet późna godzina, jej nie powstrzymała. Ubrała ciepłą bluzę, czapkę i sprane dżinsy. Był dopiero początek września, w ciągu dnia nie było zimno, natomiast wieczory bywały chłodne, musiała ubrać się odpowiednio do temperatury i pogody na zewnątrz. Niebo wydawało się bezchmurne, lecz zimny wiatr powodował nieprzyjemny dreszcz. Dziewczyna zignorowała to i zamknęła za sobą drzwi.

                             Spacer zajął Livii dłużej, niż by się spodziewała, straciła poczucie czasu.  Dała się pochłonąć do reszty swoimi myślami, przez co w połowie drogi przestała zwracać uwagę gdzie idzie, a  jej nogi niosły ją same, prosto przed siebie. W uszach miała słuchawki i słuchała swojej ulubionej playlisty. Rozkoszowała się pięknem natury, nie patrząc czy oddaliła się od domu, więcej niż powinna.
Nie przemyślała jednak tego, że powrót będzie ciężki, skoro nie wie gdzie aktualnie się znajduje.
                                       
              Robiło się coraz później, a piękne niebo w odcieniach pasteli, przybrało ciemną barwę. Na domiar złego, zaczynały spadać krople deszczu, które raz, po raz opadały na ciepłą skórę dziewczyny. Zerwał się wiatr, który targał jej długie, ciemne włosy. Livia cicho przeklęła pod nosem swoje własne nieszczęście. Nałożyła na głowę kaptur swojej bluzy i wyciągnęła z kieszeni telefon, by włączyć nawigację, aby jak najszybciej skierować się w kierunku domu.
                
                   Pogoda coraz bardziej się psuła, lekkie krople, zamieniły się w ulewę. Stara komórka Livii odmawiała posłuszeństwa, przy tych warunkach atmosferycznych. Ekran telefonu zgasł i nie zamierzał się prędko włączyć. Dziewczyna zastanawiała się, czy przypadkiem nie wyrzucić urządzenia w krzaki, ale jej rozmyślenia przerwał głośny, odgłos silnika samochodu. Myślała że gorzej być nie może, ale się przeliczyła. Szczęście jej ewidentnie nie sprzyjało.

Lost Position Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz