Wezwanie

5 0 0
                                    

Nie różniliśmy się niczym od innych rodzin w miasteczku, byłem ja, brat i mama. Nasz ojciec Stanisław zmarł 2 lata temu, tak jak wielu ludzi w czasach groźnej wojny z naszymi sąsiednimi krajami, śmierć nie była niczym nowym mieszkaliśmy na lini frontu i wiedzieliśmy co nam grozi, a nikt z nas nie porzucił by naszej wspaniałej ojczyzny. Mój młodszy brat był początkującym lekarzem, który pomagał rannym najczęściej z wojska, a ja pomagałem ludziom z mieściny w cięższych pracach na przykład w budowaniu zburzonych domów. Naszej mamie ciężko było się pozbierać po śmierci ojca, nie rozmawialiśmy zbytnio o tym, lecz zawsze dzieliła nas uśmiechem i ciepłym obiadem.

2 listopada , 1912

Obudziłem się letko poirytowany tym że słońce wybrało akurat mnie jako ofiarę losu, i zaświeciło mi prosto w twarz, wstałem z łóżka i poszedłem w stronę kuchni napić się wody. Stała tam moja mama robiąca siadanie tak jak karzdego poranka. Usiadłem do stołu, do którego po chwili dosiadł się mój młodszy brat . Matka położyła na stole ostatni talerz i usiadła naprzeciwko nas.

Bogdanie, zaczniesz modlitwę? - powiedziała łapiąc mnie i brata za rękę.

Bogu, dziękujemy ci za wspólny posiłek , za zdrowie i chęci do pracy które często są nam bardzo potrzebne, chroń nasze miasteczko, amen - powiedziałem po czym zabraliśmy się do jedzenia.



dy z bratem szykowaliśmy się do wyjścia zauważyliśmy matkę stojącą nieruchomo przy blacie, spojrzeliśmy na nią była blada .Mama obróciła się w naszą stronę , a policzkach leciały jej łzy, trzymała w ręce biały list z czerwoną pieczątką . W głębi duszy wiedziałem co to oznacza , ale nie doprowadziłem tej myśli do prawdy . Muj brat nagle podszedł i donośnym ale spokojnym głosem zapytał- Matko czy coś się stało ?
Mama straciła równowagę upuszczając jednocześnie list . Mój brat podbiegł do niej i usiadł na ziemi pocieszając ją, ja natomiast podszedłem i podniosłem list, otworzyłem go.
- przykro mi matko- powiedziałem pewnym głosem by nie zobaczyła że mnie to rusza. Moja rodzina nienawidziła wojska lecz ja chciałem tam dołączyć tak samo jak nasz ojciec, miesiąc temu zgłosiłem się nie mówiąc o tym nawet bratu. Mój brat spojrzał na mnie za ramienia matki, po popatrzenia na list już wiedział co było tam napisane. Czerwona pieczątka oznaczała wojsko, wojsko tylko jednego od nas chciało, służby.
Gdy z naszej mamy zeszły wszystkie emocje położyliśmy ją spać.

Wieczorem, przechodziłem przez korytarz do pokoju się położyć, gdy nagle zauwarzyłem mojego brata opierającego się o parapet na balkonie. Podszedłem do niego mówiąc - jak się czujesz?

Trochę zaskoczony, czemu akurat teraz?, niewiem czy nasza mama da radę sama- powiedział obracając się w moją stronę.

Nie sama, ty zostajesz puki jeszcze możesz. Tylko mnie wezwali, ktoś musi nad nią czuwać- odpowiedziałem siadając na krześle obok

Masz rację ale to nie sprawiedliwe, a co gdy umrzesz? Lub mnie wezwą - powiedział

Pamiętasz jesteś prawie lekarzem nie wezmą cię, musisz ją pilnować nie mam dużo czasu zaledwie dwa dni, sprubujemy spędzić je jak najlepiej. A poza tym tak szybko się mnie nie pozbędziesz braciszku - powiedziałem z nadzieją w głosie wstając z krzesła

Dobranoc, Borysie - dodałem

Dobranoc bracie - usłyszałem za pleców, idąc do pokoju.

Musiałem jakoś dawać sobie radę
. Byłem tym starszym bratem, po utracie taty to ja zajmowałem się rodziną. Przyznam czasami bywało naprawdę ciężko. Mama miała częste ataki paniki, a mój brat naprawdę źle wspominał przyszłość- pomyślałem zamykając oczy do snu

Dwóch BraciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz