Czas jakby stanął w miejscu, gdy ten z pozoru nieszkodliwy kawałek potłuczonego lustra w kontakcie z ludzką skórą zmienił się w śmiercionośną broń, mającą władzę nad rytmem wybijanym przez serce. Jak dyrygent mogła jednym skinieniem uciszyć całą orkiestrę, przerywając przejmującą symfonię. Symfonię skomponowaną przez zmarniałych ludzi, pragnących pod koniec występu oddać się w jej łaski. W ułamku sekundy mogła wyrwać oddech z płuc oczarowanej widowni, by ta z zachwytem podarowała jej swe ostatnie tchnienie.
Uwodziła nieszczęśników swym obłudnym pocieszeniem, a koda nieubłaganie jawiła się na jej końcu, ucinając życiodajną melodię.
Strużka krwi popłynęła w miejscu tchawicy, gdy ręka przeniosła się na bok szyi, tworząc niewielkie nacięcie na skórze, wzdłuż gardła. Chłopiec wpatrywał się w mężczyznę z nikłym uśmiechem na twarzy, a jego ruchy były automatyczne. Nie musiał patrzeć co robi, jakby doskonale wiedział gdzie zadać cios, aby osiągnąć upragniony cel. Usta podniesione ku górze i ślad szczęścia w pozbawionych życia oczach wystarczył, by ciało Starka zareagowało wbrew jego zmrożonemu umysłowi.
Nagły zryw ręki zaowocował większą ilością krwistej czerwieni, gdy nastolatek gwałtownie przeciął tkankę. Złapał powietrze i niespokojnie je wypuścił, wzdrygając się, a odłamek wyślizgnął się z rozluźnionego chwytu, upadając głucho na podłogę. Wstępny spokój ustąpił miejsca panice, która powoli go ogarniała. Jego ręce instynktownie przylgnęły do zranionej szyi, starając się zatamować krwawienie, tym samym zamykając ranę. Brunatna krew spłynęła spomiędzy palców, przynosząc ze sobą uczucie nagłego osłabienia. Zachwiał się i upadł na kolana, gdy poczuł mdłości. Przyłożył dłoń do ust, ale zamiast zwrócić zawartość żołądka, jego bladą skórę przyozdobiła jeszcze większa ilość krwi, która spływała swobodnie po brodzie, brudząc koszulkę. Uniósł drżącą dłoń na wprost swojej twarzy, a widząc sporą ilość krwistej posoki w jego oczach pojawiło się zrozumienie.
Miał tu umrzeć. Tu i teraz.
Zalała go nagła panika, gdy przyswoił ten niezaprzeczalny fakt. Miał się wykrwawić na oczach swojego ojca, który... Który właśnie tego chciał. Na ułamek sekundy poczuł się zdradzony, lecz to uczucie zniknęło równie szybko jak się pojawiło. Nie mógł mieć mu tego za złe, przecież to nie tak, że jego ojciec zrobił coś wbrew jego woli. On chciał umrzeć. Powtarzał to pragnienie jak mantrę, a jego myśli krążyły wokół tego błogiego końca. Oczywiście, że czuł się źle z myślą, że zostawi swojego tatę na pastwę losu, ale przecież mężczyzna okazał zrozumienie, więc z pewnością poradzi sobie sam. Bez zbędnego balastu, którym był Peter i niepotrzebnych zmartwień. Nastolatek przysporzył ich ojcu już zbyt wiele. Starszy zmuszony był do codziennego życia z mordercą.
Z mordercą swojej żony.
Trwając w osłupieniu zastanawiał się, czy to właśnie czuła jego matka, gdy jej cenne życie zostało jej odebrane. Miał szczerą nadzieję, że odeszła we względnym spokoju i nie cierpiała zbyt wiele. Nie wybaczyłby sobie, gdyby odczuwała niepotrzebny ból.
Nie chciał okazywać swojego dyskomfortu, ponieważ jego niedola nie mogła się równać z tą, którą przeżywali jego rodzice. Pomimo tego, miał jednak cichą nadzieję na to, że odejdzie szybko i bez bólu. Był gotowy na to, że po cięciu wszytko się skończy. Jak za dotknięciem magicznej różdżki problemy tego świata nie będą już miały dla niego znaczenia. Że zniknie, a wraz z nim wszystkie jego troski.
Nie był jednak przygotowany na to, co stało się w rzeczywistości. Czując jak powoli uchodzi z niego życie, nie mógł zatrzymać swoich myśli. A one przelatywały przez jego głowę z prędkością światła. Wtedy właśnie pojawiły się wątpliwości i obawy. W razie szybkiej śmierci chłopak nie miałby czasu, by zmienić zdanie. Koniec przyszedłby szybko i byłby nieunikniony. Wtedy już nic nie możnaby było zrobić. Ale teraz?
CZYTASZ
PRETENCE irondad
Fanfiction❝ uważaj na tego dzieciaka, nie jest tym za kogo się podaje. ❞ tak wiele razy został oszukany, teraz nie potrafi obdarzyć nikogo zaufaniem. gra twardego, aby nie zostać zranionym. nie kocha, żeby nie cierpieć. to nie on boi się świata, świat lęka si...