Rozdział XXIV - Obietnica.

2.6K 130 21
                                    

POV. BROOKLYN

Obudziłam się wczesnym rankiem, tkwiąc w objęciach Martina. Uśmiechnęłam się na ten widok, jednak przypomniałam sobie, o co go wczoraj poprosiłam. Nie miałam prawa oczekiwać od niego takich rzeczy. 

Nie chciałam uciekać, ale zamierzałam z nim o tym porozmawiać. Wyswobodziłam się z jego objęć i skierowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a następnie z powrotem założyłam koszulkę, którą dał mi wczoraj i wyszłam z łazienki. Martin nadal spał, więc nie chciałam go obudzić, albo chciałam jak najbardziej, odłożyć w czasie naszą rozmowę. Na palcach wyszłam z jego sypialnii, uprzednio zgarniając z podłogi moje majtki. Skierowałam się do kuchni, czując, że moje ciało pragnie kawy i jakiegoś dobrego śniadania.

Włączyłam ekspress i wybrałąm flat white. Następnie otworzyłam lodówkę i tak jak sądziłam, świeciła pustkami. Znalazłam szynkę, jajka i ser, resztę mleka, a także trochę warzyw. Postanowiłam zrobić omlety. Mam nadzieję, ze mu zasmakuje. W międzyczasie moja kawa była gotowa, więc upiłam łyk. W torebce odnalazłam telefon, z którego puściłam muzykę, aby pomogła mnie rozbudzić. Przygotowałam ciasto i dodałam do niego pokrojone warzywa. W szafce odnalzałam patelnię z pokrywką i oliwę z oliwek. Wstawiłam ją na planik, delikatnie skrapiając powierzchnię oliwą. Gdy patelnia się rozgrzała, wylałam na nią połowę ciasta i przykryłam pokrywką. Po kilku minutach, odwróciłam omlet i smażyłam go jeszcze chwilę. Następnie wyłozyłam go na talerz i odróciłam się. Przede mną stał Martin. 

- Matko! - złapłam się za serce. - Nie strasz mnie. - odstawiłam talerz i wylałam zabrałam się za robienie drugiego placka. 

- Przepraszam. - powiedział, łapiąc mnie w talii i całując w skroń. Poczułam w swoim brzuchu coś niewyjaśnionego, ale zignorowałam to uczucie.  

- Jedz. - wskazałam talerz, i powróciłam do smażenia omletu. 

- Więc jednak udało się coś wymyśleć z tych resztek w lodówce. - powiedział mężczyzna, zajmując miejsce przy blacie. 

- Jak widać. - uśmiechnęłam się do niego i pociągnęłam kolejny łyk kawy. - Zrobić ci też? - zapytałam, wskazując na kubek. 

- Na razie nie. - pokiwał głową, biorąc kęsa. - To jest serio dobre. - uśmiechnął się i wziął do ust kolejny kawałek. 

- Cieszę się. - odpowiedziałam z usmiechem, wykładając na talerz swoją porcję. - Powinieneś zrobić zakupy. - zaśmiałam się po chwili. 

- Wiem, wiem. Nie jestem przykładnym gospodarzem. - podniósł dłonie w geście obronnym. - Mogłaś odgrzać naszą wczorajszą kolację. - wskazał ruchem głowy na salon. 

- Konpletnie o tym zapomniałam. - powiedziałam szczerze. - Będziesz miał...

- Zjedz ze mną obiad. - przerwał mi, czym mnie kompletnie zaskoczył.

- Co? - powiedziałam, chcac upewnić się, że dobrze usłyszałam. 

- Zjedz ze mną obiad. - powtórzył. 

- Cóż... dobrze. - uśmiechnęłam się. - Chciałąm z tobą porozmawiać. - powiedziałam szczerze, siadając obok niego. 

- O czym? - zapytał. 

- O tym, co ci wczoraj powiedziałam. Nie miałam prawa wymagać, żebyś pokazał mi swoje uczucia. To było niedorzeczne. Nawet nie wiem jak mogłam tak pomyśleć przez chwilę. - zaczęłam mówić bez opamiętania, jednak przerwał mi delikatny pocałunek złożony na moich ustach przez mężczyznę. 

- Ciiii. - wyszeptał, będą milimetry od mojej twarzy. - Nie mów nic. - dodał. - Miałaś prawo. Miałaś prawo do tego wszystkiego, co się wczoraj wydarzyło. To wszystko było twoje i należało ci się. 

Sexy lawyerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz