Rozdział XI - Piękno.

3.6K 105 46
                                    

POV. MARTIN 

Obudziłem się rano, lekko ścierpnięty. Przechyliłem głowę i spojrzałem w bok. Zobaczyłem smacznie śpiącą i opartą o moje ramię Brooke. Nie wiedzieć czemu, uśmiechnąłem się na ten widok. Nie byłem na tyle blisko z kobietą... w sumie nigdy. Szczęścia w miłości nie miałem, a odkąd moja firma stała się rozpoznawalna, to już w ogóle. Na okrągło obok mnie były tylko panienki, które miały ochotę na moją kasę. 

Dłonią odgarnąłem włosy z twarzy kobiety, a ona poruszyła się niespokojnie. Spojrzałem na zegarek na nadgarstku. Było po siódmej. Próbowałem się odsunąć, żeby nie obudzić śpiącej Brooke, jednak za którymś razem, kobieta poruszyła się i przetarła oczy. Następnie zdziwiona rozejrzała się po pomieszczeniu, aż w końcu jej wzrok padł na mnie. Odsuneła się jak poparzona i ponownie przetarła oczy. 

- Cześć piękna. - powiedziałem, nie mogąc się powstrzymać. 

- Heej? - bardziej zapytała. - Co się stało? 

- Wyraźnie zasnęliśmy wczoraj. - zaśmiałem się. 

- Matko, ale scierpłam. - potarła kark. - Nigdy więcej. - zaśmiała się, a ja razem z nią.

- Nigdy więcej spania na podłodze? - zapytałem. - W takim towarzystwie, nie mogę narzekać. - zaśmiałem się. 

- Zrobię śniadanie. - Brooke natychmiast zmieniła temat.  - Jakieś szczególne wymagania? - spojrzała na mnie, a ja nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu. 

- Wszystko, co zrobisz będzie w porządku. Pójdę do łazienki. - powiedziałem i w końcu podniosłem się z podłogi. 

- Jasne. Gdybyś czegoś potrzebował, to wszystko powinno być w szafkach. 

- Chcesz mi powiedzieć, że masz specjalne rzeczy dla niespodziewanych gości?

- Tak, często któraś z dziewczyn tu nocuje, albo jakieś posiadówki z innymi, więc zawsze mam chowane szczoteczki dla gości i inne takie rzeczy, które wiem, że będą potrzebne. 

- Och, miło z twojej strony. - powiedziałem i ruszyłem do łazienki. Jej wystrój pasował do reszty mieszkania i do Brooke. Naprawdę robiło to wrażenie dobrego stylu i ogranizacji. Odświerzyłem się trochę, umyłem zęby i przeczesałem palcami włosy. To byłoby na tyle. Nie miałem ze sobą ubrań na zmianę, chociaż często wożę je w aucie. Nie tym razem.

Wyszedłem z łazienki i skierowałem się do kuchni, skąd sobiegał zapach smażonego bekonu. Spojrzałem na Brookyl krzątającą się po kuchni. Była taka naturalna, taka normalna. Nie jak te wszystkie córeczki bogatych tatusiów, którzy mieli chrapkę na moją fortunę. To poniekąd dlatego nie związałem się znikim. Lubiłem kobiety, które same umiały zarobić na swoje wydatki i nie żerowały na rodzicach, albo partnerach. 

- Co dobrego? - zapytałem w końcu, a kobieta podskoczyła. - przepraszam, nie chciałem cię przestarszyć. - zaśmiałem się i zbliżyłem do niej. 

- A jednak to zrobiłeś. - także się zaśmiała. - A co do tego dobrego, to dziś szef kuchni serwuje jajecznicę i smażony bekon. - mówiąc to spojrzała na mnie, a ja miałem ochotę pocałować tę kobietę po raz kolejny. 

Niewidzialna siła ciągnęła mnie do niej. Nie wiem, czy miała tak samo, ale ja to czułem. Spojrzałem w jej niebieskie oczy i nie mogłem się powstrzymać. Pochyliłem się w stronę kobiety. Widziałem, jak wstrzymuje oddech, jakby próbowała stłumić w sobie ochotę pocałunku. Ja jednak nie potrafiłem i chwię później moje usta połączyły się z jej. Smakowała cholarnie dobrze. Uśmiechnąłem się i przyciągnąłem ją do siebie. Nie opierała się. Dała ponieć się temu wszystkiemu, co zaczęło się między nami gromadzić. Przygryzłem jej wargę i pociągnąłem prosząc o dostęp, który po chwili mi udzieliła. Wkradłem się do jej ust, przez co Brooke jękneła i złapała za kark, chcąc przybliżyć jeszcze bardziej. Wiedziałem, że też tego pragnęła, a jednak tłamsiła w sobie tę ochotę. Objąłem ją w pasie i podniosłem, by posadzić na blacie obok kuchenki. Nagle śniadanie przestało mieć znaczenie. A właśnie, śniadanie. Nie odrywając od niej swoich ust, wyłączyłem palnik i stanąłem pomiędzy jej nogami. Złapałem z brzegi koszulki kobiety, a zaraz potem moje dłonie wślizgnęły się pod spód. Brooke drgneła na dotyk moich zimnych dłoni, jednak nie pozostała dłużna moim działaniom i w mgnieniu oka pozbyła się mojego tshirtu. Mruknąłem w jej usta, a dłonie położyłem na piersiach Brooke. Drgnęła po raz kolejny. Musiałem przerwać pocałunek, żeby pozbyć się jej koszulki. Była piękna. Idealne ciało, pięna twarz, włosy. Była cała idealna i siedziała przede mną, pełna porządania, które się w nas tliło. 

Sexy lawyerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz