Chapter 03

13 2 0
                                    

  Caroline stała przed swoją szafą, zastanawiając się, co ma na siebie założyć. Po dwóch miesiącach odizolowania od świata, nareszcie wychodziła na zewnątrz. Obok niej stało kilka papierowych toreb, które przed chwilą przyniosła jej matka; w ostatniej chwili zorientowała się, że nie ma jeszcze wszystkich potrzebnych jej rzeczy, więc kobieta, wracając do domu poprzedniego dnia, odwiedziła kilka sklepów. Był jeszcze wczesny poranek, więc nadal nawet nie skończyła się pakować. Otwarta walizka leżała obok łóżka, jednak wciąż było w niej trochę miejsca. Miała spakowane już wszystkie ubrania, zostało jej skompletowanie kosmetyczki i zebranie kilku innych drobiazgów. Szkoła miała zapewnić jej podręczniki, zeszyty i przedmioty do pisania, więc przynajmniej o to nie musiała się martwić. 

 Po jeszcze chwilowym wahaniu, wyjęła z szafy bluzkę na ramiączkach i długie, czarne, jeansowe spodnie. Nie czuła potrzeby, żeby ubierać się elegancko; oficjalne rozpoczęcie roku było dopiero jutro, dzisiaj po prostu zjeżdżali się, aby zająć pokoje w internacie. Jako pierwszoklasistka, miała nadzieję na pokój w dobrym miejscu, cokolwiek to miało oznaczać. Na szczęście wszystkie pokoje były jednoosobowe, więc nie będzie musiała się męczyć z możliwie irytującą współlokatorką. 

  Spojrzała w lustro. Jej włosy, kręcące się naturalnie, opadały luźno na plecy. Nie była pomalowana przesadnie mocno, jednakże jej makijaż był wystarczająco widoczny. Przebrała się, pospiesznie wsuwając bluzkę w spodnie. Wyglądała nawet w porządku, nie było źle. Do wyjazdu z domu miała jeszcze godzinę, a nie zdążyła zjeść śniadania, więc szybko zabrała się za pakowanie reszty rzeczy. Większość przedmiotów z toreb to były kosmetyki, które pomieściła w całkiem sporej kosmetyczce, również zdobyczy wczorajszych zakupów. W kąt wcisnęła mały woreczek z jej ulubioną biżuterią, dodatkowy pasek do spodni i swój nieodłączny teraz dziennik. Przecież po czasie spędzonym razem, nie mogła go teraz porzucić. 

  – Caroline, pospiesz się! Niedługo wyjeżdżamy – usłyszała głos Elizabeth, dochodzący gdzieś z dołu domu. 

  – Bez pośpiechu, jak zawsze – wymamrotała dziewczyna pod nosem, zamykając walizkę. Okazało się, że żeby ją domknąć, musiała na niej usiąść, a następnie z całej siły pociągnąć na suwak. 

  Nie musiała zabierać dużo rzeczy, więc wybrała najmniejszą walizkę z całej ich rodzinnej kolekcji. Teraz przeklinała swój błąd, ale nie miała czasu, żeby teraz to wszystko przepakowywać. W końcu udało jej się domknąć walizkę. Zabierany przez nią niemal wszędzie, mały, podręczny plecak, tym razem został w kącie pokoju. Nawet nie miała co do niego włożyć; słuchawki, telefon, pieniądze. To wszystko w szkole było jej niepotrzebne. Miała tylko nadzieję, że w ich szkolnych mundurkach znajdują się kieszenie, ponieważ czasami jednak bez plecaka pod ręką mogły się przydać. 

  Prawdopodobnie ostatni raz na co najmniej trzy miesiące spojrzała na swój pokój, który musiała zostawić. Był przestronny i jasny, przez co zawsze bardzo jej się podobał. Miała nadzieję, że w swoim nowym pokoju przynajmniej będzie się w miarę dobrze czuła. Trzymając rączkę walizki, jakoś zeszła z nią po schodach. Postawiła ją niedaleko wyjścia, po czym ruszyła w stronę kuchni. Na stole leżał talerz z ostatnimi kanapkami i kubek herbaty. 

  – Jedz, a potem od razu jedziemy. Czekają nas prawie trzy godziny drogi – powiedziała Elizabeth, przeglądając się w lusterku stojącym na parapecie. – Na pewno wszystko masz? Niczego nie zapomniałaś? Wiesz, że nieprędko będziemy mogli tam ponownie przyjechać, żeby coś ci podwieźć w razie potrzeby – przypomniała, spoglądając na córkę. 

  – Pamiętam, mamo. Sprawdzałam ze dwa razy. Nie mam już ośmiu lat, akurat z pakowaniem dam sobie radę – przewróciła oczami, sięgając po kanapkę z jajkiem. 

Academy of DarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz