♧Prolog♧

50 5 0
                                    


Pov. Uraraka

- Uff, koniec na dzisiaj... - odetchnęłam z ulgą, zamykając lokal. Zawsze pracuję na drugą zmianę, żeby nic nie kłóciło mi się z zajęciami, dlatego to mi przypada zamknięcie kawiarni, zwłaszcza że zostaję dłużej niż inni

W końcu muszę jakoś odwdzięczyć się rodzicom....

Nie dość że mnie wychowali, to jeszcze starają się opłacać moje studia i wspierać w moich wyborach, mimo że nie mamy za dużo pieniędzy

Pogrążona w rozmyślaniach zasunęłam wszystkie rolety, pozgaszałam światła i upewniłam się że wszystko jest w porządku, po czym poszłam na zaplecze, żeby przebrać się z uniformu. Trochę go nie lubiłam. Białą zwykłą koszulę z logiem lokalu mogłam przeżyć bo wyglądało ładnie, ale czarna spódniczka zawsze była dla mnie trochę za krótka. Lubię ubierać bardziej ,,dziewczęce" rzeczy ale z pewnością dłuższe...

Wiedząc że jestem sama i wszystko zasłoniłam z ulgą przebrałam się w spodenki i luźniejszą koszulkę. Spakowałam moje rzeczy do torby i zarzuciłam ją na ramię, po czym wyszłam tylnym wyjściem i zamknęłam drzwi

Odwróciłam się tyłem do budynku i odetchnęłam ciepłym majowym powietrzem z lekkim uśmiechem, po czym zaczęłam iść spowrotem do domu. Nie chciałam wydawać dodatkowo pieniędzy na mieszkanie gdzie indziej, a zresztą zbyt bardzo tęskniłabym za rodzicami

Mimo nadchodzącego lata, gdzie dni są dłuższe, na dworze już od jakiegoś czasu robiło się ciemno. Zwolniłam trochę widząc sklep, na wystawie którego były prześliczne wręcz spodnie. Jednak widząc cenę westchnęłam cicho i poszłam dalej

Przechodząc blisko ciemnej uliczki usłyszałam krzyk, przez który odwróciłam głowę w stronę, z której ten dobiegał

- Błagam, ja oddam! - krzyczał jakiś mężczyzna, siedząc pod ścianą. Naokoło niego były trzy zamaskowane postacie. Cali na czarno z kapturami na głowie i maskami zakrywającymi pół twarzy. Mieli w rękach pistolety...

Zakryłam usta dłonią żeby być cicho. Szybko schowałam się za ścianą sklepu, wyglądając tylko głową za róg

- Miałeś oddać tydzień temu - powiedział najwyższy z nich, który był w środku, przekładając pistolet w dłoniach. Słyszałam po głosie że to mężczyzna. Może nawet chłopak, bo wydawał się młody. - I gdzie są pieniądze, hm?

- Z tego co pamiętam to szef mówił że wydał na laskę która i tak go zostawiła - parsknął ten po jego prawej, a z kaptura wystawało mu parę żółtych kosmyków. - Dobra, sprzątnij go i lecimy spowrotem

- Nie, ja zapłacę! Przysięgam! - próbował się bronić siedzący mężczyzna, jednak już po chwili zamaskowany mężczyzna mierzył do niego z pistoletu

- Czekaj - odezwał się trzeci z nich i szepnął coś do tego na środku. Ten kiwnął głową i spojrzał na żółtowłosego

- Zajmij się tym. Ale nie zabijaj, szef mówił żeby nie zostawiać śladów - mruknął, po czym najniższy z nich poszedł w głąb uliczki, znikając za budynkiem. Po chwili pistolet znów został wycelowany w głowę błagającego faceta pod ścianą

Chciałam tam pójść i jakoś to powstrzymać, ale strach przejął nade mną kontrolę i nie mogłam się ruszyć. Nawet jeśli tam pobiegnę, to co niby zrobię? Owszem, ćwiczę trochę, ale nie mam szans przeciwko trzem mężczyznom z pistoletami!

Zanim zdążyłam podjąć decyzję do ust został przyłożony mi jakiś materiał. Wstrzymałam oddech i zaczęło mi się kręcić w głowie, dlatego starałam się tego nie wdychać

- Shh... po prostu śpij, tak będzie łatwiej - usłyszałam głos jednego z mężczyzn, chociaż ten też brzmiał młodo. Po chwili nie byłam w stanie wytrzymać i zaczęłam odpływać, nie rejestrując prawie głośnego huku i tego, że ktoś mnie łapie i podnosi

Potem była tylko ciemność

♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧♧

Więc, prolog

Jestem leniwa w chuj, dlatego naprawdę nie spodziewajcie się regularności

Właśnie dlatego chcę sobie zrobić rozdziały na zapas

Mam nadzieję że nie zostanę zmieszana z błotem, a tym nielicznym którzy tu przyszli żeby przeczytać bo lubią życzę miłej lektury

♧Nie do końca sekretarka...♧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz