2.

189 6 0
                                    

MATA

Time skip: Dzień odbrania ubrań Michała

  Moi rodzice nawet się nie spodziewają, że nie mam zamiaru już z nimi mieszkać. Zatrzymam się na chwilę u Janka i znajdę coś. Nie chcę się narzucać. I tak już zrobił dla mnie wiele. Jestem tak cholernie wdzięczny mu za to, że odważył się pomóc komuś takiemu jak ja. To brzmi atencyjnie ale sprawiam dużo problemów i zdaję sobie z tego sprawę. Nawet inni mi to uświadamiali pisząc mi wiele gróźb i złych życzeń.

  Otworzyłem oczy, ku mojemu zdziwieniu byłem na łóżku Janka. Ale samego właściciela łóżka już nie było. Zaraz, zaraz... Czy on przeze mnie spal na tej pierdolinej kanapie! Przecież ona jest owiele mniejsza od tego łóżka. Japierdole, teraz to czuję, że na prawdę się narzucam.

  Wziąłem telefon do ręki a Janek w tym czasie wszedł do pokoju.

- Michał! Nie chciałem cie budzić no ale bez przesady, znowu? - krzyknął i zaczął się śmiać z mojej miny - Kurwa jak ty wyglądasz! Twoja mina jest bezcenna, szkoda, że siebie nie widzisz!

- Haahah uwierzę Ci na słowo - zaśmiałem się pod nosem - Wracając, ktora godzina?

- Jest 17. - powiedział jakiś wkurwiony.

- E tam, normalka. Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś? - starałem udawać że mam wyjebane ale serio czułem się źle z tym że przeze mnie jego plany są po prostu zrujnowane - Przepraszam.

- Za co? - powiedział już spokojnie - Ejj promyku nic się nie stało, chodzi mi o to że musimy jechać po twoje rzeczy - powiedział- co tak słabo wyglądasz? Ubierz się i chodź coś zjedz.

- Nie jestem głodny. - rzuciłem.

- Okej dzięki za odpowiedź na moje pytanie.

- Janek, nie zaczynaj. - wstałem.

- Dobra, później pogadamy. Masz. - powiedział podając mu swoją bluzę - chociaż tyle wez, nie będziesz chodził w tym samym.

- Niech Ci będzie. - zadzwonil mój telefon.

- Kto to?

- Moja matka, znowu. - odparłem.

- Zawsze była miła, martwi się pewnie.

- Ostatnio się do mnie cały czas przypierdalaja, nie pasuje im wszystko co robię.

- Rozumiem.. - powiedział już ciszej.

  Poszedłem do łazienki się przebrać. Przy okazji obejrzałem moje rany. Gdy wyszedłem Janek mi wcisnął jakas kanapkę. Nie miałem ochoty jej jeść, ale postarał się, więc robiąc małe gryzki, zjadłem ją. Zeszliśmy na dół. Wsiedliśmy do samochodu Janka i pojechaliśmy pod mój dom.

  Staliśmy już pod drzwiami. Wahałem się, pukać, czy może jednak lepiej nie? Janek to zrobił za mnie. Był niecierpliwy. Stało się najgorsze, otworzył mój ojciec.

- Ha! Wiedziałem, że wróci. Nie wytrzyma bez nas ani tygodnia! - mówił "dumny" - a po co Janka wciągasz w swoje bagno co? Przecież miałeś go w dupie odkąd byłeś z Natalka, skąd wiem? Nie przychodził do nas Michale.

- Odpierdol sie! - wybuchłem.

- Mlody dorasta hahah! - śmiał się. Ze mnie.

- Niech Pan przestanie, proszę. - odezwał się Janek. Przyszła moja matka.

- Michas! - rzuciła się na mnie.

- Odejdź. - powiedziałem już lagodniej niż do ojca. Ona też święta nie była.

- Michal! Co ty sobie wyobrażasz, gdzie ty byłeś! Dlaczego Janek jest z toba?! - już krzyczała.

- No bo.. - przerwał mi.

- Bo jesteśmy razem i Michal będzie u mnie mieszkał. - zabije go.

- Co?! Miałem cie za porządnego człowieka Janku! Coś ty zrobił z naszym synem! To się nazywa demora... - Nie dałem mu dokończyć.

- Demoralizujecie to wy mnie kurwa! A teraz przepraszam idę po moje rzeczy. Jestem dorosły. Wyprowadzam się, do widzenia. - wbiegłem do domu popychając przy tym moja matkę.

  Janek tam stal, mógł wejść ze mną. Teraz musi słuchać ich głupot. Chwilka minęła i już wracałem do niego. Dlaczego on powiedział że jesteśmy razem kurwa?

- Jestem już. - powiedziałem i żeby zatańczyć tak jak Janek mi zagrał, chwaliłem go za rękę.

  Mój ojciec coś tam jeszcze gadał i krzyczał.


Time skip: następny dzień, godzina 13

JANEK

   Jest 13, Michał pewnie dalej śpi więc go obudzę. Poszedłem po schodach na górę, wszedłem do pokoju i zobaczyłem Matczaka, na rozwalonym łóżku, gapiącym się w telefon ze łzami w oczach.

- Ojejku, Michał co się stało? - zapytałem zmartwiony.

- ... - nie powiedział ani słowa, ale zrozumiałem jego uczucia kiedy pokazał mi swój telefon. Było na nim zdjęcie od Natalki z testem ciążowym. Pokazywało dwie kreski. A w tle był ten jej typek, który pobił Michalka. Wszystko wskazywało na to, że to nie jest wcale dziecko Matczaka, może to dobrze?

- To nie jest Twoje, prawda? - miałem ogromną nadzieje, ze nie. Wiem, że dalej ją kochal, ale to zwykła dziwka, nie jest jego warta.

- Nie. Mogło to być moje. - głos mu się załamał. Marzył o rodzinie. Michał zawsze był szalony, chętny do imprez i zawsze musiał złamać jakieś przepisy, ale jego marzenie o rodzinie było silniejsze. Mógłby zostawić swoje nawyki po to by mieć dziecko.

- Przykro mi.. Na pewno znajdziesz lepsza, wiem, że to puste gadanie.. Ale całe życie przed tobą. - powiedziałem, mając na celu dodac mu otuchy, motywacji.

- Nie. To była ostatnia szansa. Już nie będzie szansy mieć dziecka. Mam 22 lata, to właśnie pora. Chciałem w młodości wychować dziecko. Nie chcę już nic czuć, to za dużo. - wybiegł. Pobiegł do łazienki.

- Michal! Otwórz te drzwi, nie rob nic głupiego! - błagałem go.

  MATA

   Ręce mi się trzęsły jak chuj. Czułem się okropnie, od tak dawna nie czułem się tak fatalnie. Owszem było źle, ale nie aż tak. To uczucie jest gorsze od ciągłego smutku. Byłem zły na siebie, że znowu złamie obietnice i zawiodę Janka. On się dla mnie poświęca, a równie dobrze sam mógłby teraz siedzieć z jakąś laska i planować dziecko. Wiem, że Janek wolał być sam od zawsze, ale może gdyby nie ja, to jednak by zmienił swoje postępowanie.
Wziąłem w dłoń moja nowa zyletke. Siedziałem tak na kiblu i zastanawiałem się. W końcu mój brzuch ucierpiał. Uda, nadgarstki też. Płakałem, czułem się tak słaby, tak bezbronny.

- Michał! Otwórz proszę... - słyszałem zza drzwi. Ustopilem mu, nie chce go więcej zawodzić. Otworzyłem drzwi - Michał! Proszę nie mów, że...

- Przepraszam... znowu cie zawiodłem. Po co ty mnie wziąłeś? Same jebane problemy. Przepraszam, jeśli chcesz to wyjdę, nie chce być jak pasożyt, ciężki do pozbycia.

- Nie jesteś jebanym pasożytem! Michał kurwa ja... - przytulił mnie.

- Dziękuję... że.. jesteś. - wyszeptałem.

  
   Później Janek wziął mnie do kuchni i opatrzył mi rany. Czułem, że był załamany.

- Na pocieszenie, mam niespodziankę. - sam siebie próbował też pocieszyć. Mówił jakby nic się nie stało. Chciał uciec od problemów, jak ja. Błąd, pierdolony błąd.

- Ojejku, jaką? - uśmiechnąłem się.

- Wiem jak bardzo lubisz imprezy, ja od dawna sam na nich nie byłem więc..  Idziemy jutro na imprezę, odbędzie się w domu Wygusia. Zaproszone jest całe Sbm, gombao, 2115 i inni. Będzie dużo osób. Zapomnisz może o niej i.. wyluzujesz? - powiedział niepewny mojej reakcji.

- Dziękuję. To jest to co mi potrzeba. O której? - zapytałem.

- O 22 się zaczyna.

- Okej.

Miałem ciebie tylko pocieszyć | Jan Rapowanie x MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz