5.

170 5 0
                                    

WYGUŚ

Wyłączyłem już muzykę, ponieważ goście powoli wychodzili. Niektórym pozwoliłem zostać bo byli samochodem. Niektórzy pojechali po prostu uberem do domu. Rozglądałem się w poszukiwaniu Janka I Michała. Czyżby wyszli beż pożegnania. Niemożliwe, Janek na pewno nie poradziłby sobie z najebanym Michałem. Nie ważne czy byłby trzeźwy czy nie. Sprawdziłem tak wrazie czego ogród, bo może tam sobie uciekli. Nie wiem dlaczego ale ostatnio ciągle spędzają czas razem, tylko we dwójkę. Czy coś ich łączy? Na dworze ich nie było więc pozostała góra. Poszedłem do mojej sypialni. Zobaczyłem jak leżą na plecach obok siebie i gapią się w sufit.

- Michał? Janek? - chciałem ich obudzić. Nie spali.

- Przepraszam cię Wygus, ja chciałem odpocząć bo źle się czułem a nie chciałem się wyjebac z tej kanapy w gościnnym. Przepraszam jeszcze raz kurwa! - zestresował się.

- Nie no luz, stary ja nie jestem zły. Bardziej mnie dziwi to, że razem leżycie w łóżku. - powiedziałem.

- Co jest kurwa? - ten jest tak najebany, że nawet nie ogarnia. Cały Michał.

- On przyszedł i się położył obok. - tłumaczył Janek.

- Rozumiem. Chcecie zostać na noc? Zrobię wam łóżko w gościnnym i może pójdzie się wykąpać. Dam Michałowi leki bo wiesz jak to z nim. - mówiłem.

- Jestes cudowny Wygus, dziękujemy. - odparł.

- Nie ma za co, Janek. - uśmiechnąłem się.

Janek poszedł z Michałem do łazienki, mówił, że musi mu pomóc się umyć bo przecież jest najebany. Uspokoił mnie, a raczej moje myśli tym, że będzie go myl w bokserkach, w sensie, że Michał w bokserkach. Ja zabrałem się za robienie im łóżka, gdyż na dole już zrobiłem dla innych. Później poszedłem po leki dla Michała.

JANEK

Weszliśmy do łazienki. Pierwsze co to opatrzyłem rany Michalka. Później rozebrałem go aż do bokserek i posadziłem na taboreciku pod prysznicem. Włączyłem wodę i obmyłem ją Michała. Namyśliłem gąbkę i zabrałem się do roboty. Czułem się jak mamusia, która myje swoje niemowlę. W sumie trochę tak bylo. Muszę przyznać, że Michał się mega niezdarny i zawsze trzeba mu pomóc. Zgrywa kozaka ale sam sobie nigdy nie poradzi.

Gdy już posadziłem Michała na toalecie to wziąłem ręcznik. Wytarłem go i zaprowadziłem do pokoju gościnnego.

- Wygi, mam prośbę. - powiedziałem.

- Jaka? - Zapytal.

- Możesz go popilnować bo ja chciałbym wziąć szybki prysznic? - zapytałem.

- Oczywiście. - odpowiedzial. Byłem mu w chuj wdzięczny. Zawsze był chętny do pomocy.

- Ej tak w ogóle to kto musiał też zostać i ci truć dupe jak my? - zaśmiałem się.

- Tadeo oczywiście, Leosia, Szczepan i Taco. - odpowiedział śmiejąc się ze mną.

Poszedłem do łazienki żeby się umyć. Stanąłem przed lustrem i myślałem co ja powiem Michałowi rano i czy w ogóle coś mu powiem na ten temat. Nie wiem czy będę w stanie. Dlaczego ja zawsze muszę wszystko zapamiętywać? Później będzie mnie to dręczyło a jako iż Michał to mój przyjaciel to będę w końcu musiał mu to powiedzieć. On nie ma przede mną tajemnic, to dlaczego ja miałbym mieć?

Time skip: Janek umył już się.

Wyszedłem z łazienki i kierowałem się do pokoju gościnnego. Michał już spal ale kiedy Położyłem się koło niego to obudził się. Poczułem się niezręcznie leżąc koło niego, pamiętając wszystko co się stało.

- Jasiu? - powiedział.

- Tak to ja, we własnej osobie. - odpowiedziałem.

- Jestes najlepszy. Dobranoc Janek. - wyszeptał.

- Nie prawda. Dobranoc Michaś. - powiedziałem spokojnym tonem głosu.

- Kocham muzykę. - odkleiło go chyba, przecież wiem. Kazdy to chyba wie.

- Wiem Michał, wiem. - mówiłem.

Coś tam jeszcze gadał ale w końcu zasnął. Nigdy się tak nie cieszyłem, że już nie mówi nic.
Zawsze jak coś mówił to byłem w dobrym humorze, wiec to taki mały wyjątek. Po jakiś 40 minutach ja też zasnąłem.

Time skip: Rano.

Obudziły mnie promienie słoneczne, bo Wygus nie zasłonił okna. Wstałem. Poszedłem do łazienki żeby się ogarnąć. Nie miałem szczoteczki do zębów, więc tylko umyłem twarz. Zszedłem na dół do Wygusia. Chciałem się przywitać.

- Hej Wygi. - przywitałem się.

- Hejka, Michał śpi? - zapytal.

- Tak, jeszcze. - zaśmiałem się - Tylko my jesteśmy najdłużej? Widzę, że nikogo nie ma. -zapytałem.

- Tak, już wszyscy poszli. Znaczy nie wszyscy bo jeszcze wy. - uśmiechnął się.

- Przepraszam, że ci zawracamy głowę.

- Nie ma za co przepraszac. Ja tam się cieszę, że nie byłem w nocy sam.

- Dziękuję.

- Checie śniadanie? - zapytal.

- Nie, zjemy u mnie w domu. - odpowiedziałem.

- Na pewno? Jak Jesteście głodni to zrobię wam coś. - dalej namawiał.

- Na pewno, dzięki za propozycję serio

Wróciłem na górę do Michała. Jeszcze spal wiec wskoczyłem na niego. Mogło go to zaboleć, dopiero kiedy już na nim byłem przypomniało mi się o jego ranach.

- Jejku przepraszam! - krzyknąłem.

- Co jest? - powiedział - nie no luz jest okej. Chyba. - dokończył.

- Pamiętasz co się działo? - zapytałem żeby się upewnić.

- Pamietam tylko tyle, że robiłem koncert wszystkim najebany. - zaśmiał się.

- A to pamiętasz tak, tak! - skłamałem. Czułem się z tym źle, ale powiem mu to później. Muszę.

- Ale mnie głowa napierdala! - jęczał.

- Przyniosę Ci wodę I leki. - poszedłem na dół i Wygus wszystko co trzeba mi dal. Dałem Michałkowi szklankę wody.

- Dziękuję Janek, jestes najlepszy. - powiedział.

- Nic takiego nie zrobiłem. - przewróciłem oczami.

- Uratowałeś mnie.

- Za dużo powiedziane. - mówiłem podając mu tabletkę na bol głowy.

- Nie prawda. Dzięki. - połknął tabletkę.

- Nie kłuć się ze mną. Leż, a ja wezmę nasze rzeczy. - poszedłem na dół poszukując dwóch telefonów, mojego portfela i kluczy do samochodu. Kiedy je w końcu znalazłem poszedłem na górę.

- Wstawaj. - powiedziałem.

Pomogłem wstać Michałkowi i zeszliśmy jakimś cudem na dół. Staliśmy już przygotowani w drzwiach.

- Jeszcze raz dzięki stary. - powiedziałem.

-Wielkie dzięki Wygi. - odezwał się Matczi.

- Nie ma za co na prawdę. Trzymajcie się Pa!! - powiedział Wygus.

Pożegnaliśmy się i pomogłem wejść Macie do samochodu. Cała droga minęła w ciszy. W tle grała jedynie cicho muzyka z radia.

Miałem ciebie tylko pocieszyć | Jan Rapowanie x MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz