Nawet nie wiedziałam, gdzie jadę, miałam jedynie adres, założyłam czarne spodnie i zwykła zielona bluzkę z dekoltem w serek układający się na ramiona. Jechałam tam tylko, żeby spotkać się z Johnem nie dla zabawy, ale musiałam być pewna, że w ogóle mnie wpuszcza, w koncu nie znałam zasad tam panujących.
Po raz pierwszy zobaczyłam swojego ochroniarza, był to wysoki, umięśniony mężczyzna z lekkim zarostem i krótkimi włosami, przypominał mi żołnierza.
— To na pewno ten adres? — zapytał z lekkim zdziwieniem.
— Tak, a dlaczego to takie dziwne?.
— Dobrze, wiec jedziemy.
— Odpowiedz mi?
— Proszę wybaczyć, miałem nie spoufalać.
Nie pytałam już o nic, w końcu to była jego praca, nie chciałam, żeby miał jakieś problemy.
Nigdy nie byłam w tej części miast, było tutaj jednym słowem podejrzanie. Przywitał mnie neonowy napis BANG. Dziwna nazwa dla klubu- pomyślałam. Mój ochroniarz wyszedł za mną, ale trzymał się z tylu. Podeszłam do bramkarza, który siedział na stołku barowym przy wyjściu. Był postawny i łysy, nie wyglądał przyjaźnie.
— A Ty gdzie? —zapytał lekko zdziwiony, gdy chciałam przejść.
— Chce wejść.
— To nie miejsce dla Ciebie — zmierzył mnie wzrokiem.
Jakiś mężczyzna kiwnął do niego i wszedł bez problemu do środka.
— On może wejść bez problemu, ja nie?
Bramkarz zaśmiał się.
— Zazwyczaj nie gościmy takich osób.
— Czyli jakich? Mam tam spotkanie.
— Spotkanie —wyglądał na rozbawionego — z kim?
— Z Johnem Collinsem.
Wyraz jego twarzy się zmienił, teraz wyglądał jakby intensywnie o czymś myślał. Kiwnął do mężczyzny stojącego z tylu, który po chwili zniknął w środku. Staliśmy tak chwile patrząc na siebie, aż wrócił jego towarzysz, szepnął mu coś do ucha.
— Możesz wejść.
Przekroczyłam próg odgarniając czarne kotary i wtedy zrozumiałam. Skąpo ubrane kobiety chodziły dookoła, niektóre tańczyły. Faceci oglądali ten pokaz, palili przez co powietrze było duszące. Jakaś kobieta o białych włosach w niebotycznie wysokich obcasach obdarzyła mnie zaskoczonym spojrzeniem. Odwróciłam się, żeby sprawdzić czy mój ochroniarz tutaj jest, stał z tylu z lekkim uśmiechem na ustach.
— Tędy— wskazał drogę mężczyzna, który najwidoczniej był kierownikiem sali, bo intensywnie się po niej rozglądał i czasem coś machał do personelu.
Szliśmy obok kanap, alkohol lał się strumieniami, wszyscy wpatrywali się we mnie, gdy przechodziłam. Zdecydowanie nie pasowałam do tęgo miejsca. Mężczyzna zaprowadził mnie do najbardziej schowanej kanapy, gdzie dostrzegłam Anthonego, który, gdy mnie zobaczył przez chwile wyglądał na zirytowanego. Nigdzie nie widziałam Johna. Podeszłam do niego, zobaczyłam, że nie jest sam. Przed nim siedział mężczyzna ze szramą na brodzie, a obok skąpo ubrana kobieta, wokoło nich stało kilku postawnych mężczyzn z widoczna bronią przy pasku i w ciągłej gotowości.
Anthony szepnął coś do ochroniarza, który podszedł do mnie i zaprowadził do baru, gdzie miałam czekać, nie odstępował mnie na krok, stal tak blisko, ze zaburzał moja prywatna przestrzeń. Mężczyzna w szarym garniturze, stanął przy barze i patrzył na mnie. Zamówił duża ilość drinków, których cena była znacznie wygórowana.
CZYTASZ
Zapach Jaśminu
RomanceDwóch braci, jedna dziewczyna, niebezpieczne interesy i tajemnica z przeszłości. 18 letnia Sophia po śmierci matki postanawia odłożyć studia, aby pomoc ojcu. Przeprowadzają się wspólnie w rodzinne strony swojej rodzicielki, tam poznaje kobietę oraz...