XIII ~ Torna indietro, tesoro

288 6 3
                                    

Zazwyczaj spałam z dużą ilością przytulanek. Szanowałam je za to, że ze mną wytrzymują. Jak mała dziewczynka przepraszałam je, gdy przypadkiem spadły z łóżka. Tym razem musiałam przeprosić je wszystkie za to, że zamiast z nimi, spałam z Nico. Dla mnie to też było zaskoczenie, gdy zamiast z bełchatowską Pszczołą w ramionach, obudziłam się obejmowana przez czyjeś silne ramię. Z początku nawet nie skojarzyłam faktów i zapomniałam, że Nicola przyjechał. Byłam zbyt zaspana. Przypomniałam sobie wszystko po dwóch sekundach. Splotłam swoje palce z tymi jego, zamknęłam oczy i spróbowałam zasnąć jeszcze raz. Myślałam, że on jeszcze śpi i nie chciałam go budzić. Okazało się jednak, że on, tak jak ja, już się obudził, bo zacisnął swoje palce między moimi i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Czułam bijące od niego ciepło i wewnętrznie się rozpływałam. Czy właśnie tak czuli się zakochani?

Zostaliśmy w łóżku jeszcze dłuższą chwilę, choć zmienialiśmy pozycje. Według zegarka, który stał na mojej szafce nocnej, było dopiero po dziewiątej. Domyślaliśmy się po dźwiękach dochodzących z dołu, że moi rodzice już nie śpią. W przeciwieństwie do nich staraliśmy się nie dać żadnego sygnału, że już się obudziliśmy. Chcieliśmy móc się w spokoju cieszyć sobą, bez żadnych spojrzeń i docinek ze strony mojego taty. Wyglądało na to, że mimo zaufania, jakim darzył Nicolę, dbał o to, by pod jego dachem nie działo się nic nieodpowiedniego z jego córką w roli głównej. Z jednej strony było to zabawne, a z drugiej nieco uciążliwe, bo z Nico czuliśmy się jak pod ścisłym nadzorem. Mimo to potrafiliśmy się zapędzić w naszych porannych pieszczotach. Co prawda umieliśmy się powstrzymać, bo zdecydowanie żadne z nas nie chciało ryzykować, że moi rodzice nas na czymś nakryją. Wyobrażałam sobie mojego tatę, gdyby wszedł do mojego pokoju. Nie chciałam sprawdzać, czy moje wyobrażenie byłoby choć trochę zgodne z rzeczywistością.

Ze względu na to, że był początek stycznia i było całkiem zimno, założyliśmy z Nico beżowe golfy, które kupiliśmy kiedyś we Włoszech. Właściwie to występowaliśmy w takich samych zestawach, bo oboje ubraliśmy do tego czarne jeansy. Było mi całkiem miło z tego powodu. No i nie musiałam też szaleć z zakrywaniem tych wszystkich małych dzieł, jakie były na naszych ciałach po poranku, bo wszystko ładnie chowało się pod ubraniami. Może jednak zimę dało się lubić.

Spotkaliśmy moich rodziców w salonie, oglądali jakiś serial, więc po wymienieniu uprzejmości postanowiliśmy się schować w kuchni. Rozmawialiśmy o planach na następne godziny, podczas przygotowywania przez ekspres do kawy naszych dwóch espresso. Ustaliliśmy, że jakieś porządniejsze śniadanie zjemy już na mieście, żeby nie tracić czasu. Drugą kwestią było to, że byłoby to o wiele bardziej komfortowe. Nawet nie wiedziałam jak bardzo mój tata mógł czasem być nadopiekuńczy. Rozumiałam, że jestem jego najmłodszą córką, ale nie musiał kontrolować każdego mojego oddechu przy Nico i każdego ruchu chłopaka przy mnie. Dlatego po poinformowaniu rodziców o tym, że zamierzam pokazać Nicoli moje ulubione miejsca w mieście, szybko wyszliśmy z domu.

Jak dotąd nie mieliśmy okazji, żeby we dwoje pospacerować po Giżycku. Wielokrotnie zwiedzaliśmy Gdańsk, ale to dlatego, że byliśmy w nim razem o wiele częściej niż w moim rodzinnym mieście. Zaczęliśmy od pójścia do kawiarni, w której zjedliśmy rogaliki z nadzieniem czekoladowym. Nico mówił, że we Włoszech praktycznie zawsze jada się śniadania na słodko, co zresztą zdążyłam już sama zauważyć. Odpowiadało mi to i mogłabym tak jeść na co dzień. Mama chyba jednak by mi szybko ten pomysł z głowy wybiła, mówiąc o pełnowartościowych posiłkach. Czas na przeprowadzkę do Włoch.

Bardzo chciałam pokazać Nicoli plaże. Czasem w wakacje zdarzało się, że przychodziłam na nie z bratem, jeśli akurat byliśmy razem w domu, choć częściej wspólnie wyjeżdżaliśmy za granicę. Z racji tego, że aktualnie mieliśmy mroźny styczeń, nie było nawet mowy o tym, żeby wchodzić do wody, a samo otoczenie wyglądało na całkiem martwe w porównaniu do wiosny czy lata. Spacerowaliśmy wzdłuż brzegu, chłodny, nieprzyjemny wiatr wiał nam na twarze, ale mimo tego śmialiśmy się i żartowaliśmy. Gdzieniegdzie był jeszcze śnieg, który ostatnio często padał, ale szybko topniał. Opowiedziałam Nicoli jak prawie się utopiłam w tym jeziorze kiedy miałam siedem lat. Pływaliśmy łódką, było bardzo wesoło. Tak zabawnie, że w tych żartach Kuba mnie popchnął nieco za mocno i wypadłam za burtę. Oczywiście mój starszy brat skoczył za mną, widząc, że spanikowana uderzam rękami w wodę, ale nie wypływam na powierzchnię. Na szczęście mnie wyciągnął i skończyło się tylko na krzykach rodziców. Mimo tego wspominam to całkiem dobrze, bo później rzadko kiedy mieliśmy okazję spędzić czas całą rodziną, Kuba i Kasia wyjechali, a ja niedługo po nich. Trochę mi tego brakuje.

Sii Mio. Sii Mia. || Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz