Rozdział II

14.2K 455 48
                                    

Rozdzia łII


MATTHEW

Jakim trzeba być idiotą, żeby przepieprzyć cały swój dobytek w kasynie? No jakim?

– Nie, nie, panie Anderson, ja oddam pieniądze. – właśnie takim.

– James, słyszałem to – otwieram kalendarz – jakieś dwieście jedenaście razy. I nadal nie widzę żadnych pieniędzy. Nie należę do szczególnie cierpliwych ludzi.

– Panie Andreson, proszę. Ja oddam. Proszę pożyczyć mi jeszcze dwadzieścia tysięcy. Czuję, że to mój szczęśliwy dzień i dzisiaj wygram. – ludzie to jednak debile.

Wstaję zza biurka i podchodzę do stojącego przed nim mężczyzny. Tacy jak on nigdy się nie nauczą.

– Obaj wiemy, że to nie prawda, James. Nie dostaniesz więcej pieniędzy, bo półmilionowe zadłużenie jest i tak ogromnym minusem. Nie spłaciłbyś mi tego do końca swojego marnego życia, więc nawet nie proś. To upokarzające.

– P... pół miliona? Ale ja pożyczyłem tylko trzysta tysięcy, panie Anderson.

– Ale istnieje coś takiego, jak odsetki i wiedziałeś o tym. – Zgarniam z biurka szklanke szkockiej. – Pieniędzy nie dostaniesz. Trzy razy upominałem się o zwrot tego co moje. Teraz są dwie opcje. Sprzedajesz dom i spłacasz dług albo oddajesz mi swoją córkę. Spłaci dług za ciebie.

– Nie! Ona niejest niczemu winna! Nie możesz jej wziąć, nie będzie pracowała jako dziwka.

– James... Trzeba było o tym myśleć jak przegrywałeś kolejne tysiące. Teraz trochę za późno. Poza tym... Ty sam przecież lubisz korzystać z dziwek i nie przeszkadza ci, że są to czyjeś córki albo żony. –mężczyzna wbija we mnie pełne żalu, ale zarazem złości spojrzenie. Zabawne.

– Dom... Nie jest mój. Nie mogę go sprzedać. Mogę dla pana pracować, panie Anderson, ale niech pan nie wciąga w to mojej córki.

– Córka albo dom. Ja nie negocjuję. Masz dwa dni na decyzję, James, a teraz spieprzaj mi z oczu.

Jeden z ochroniarzy w kulturalny sposób poprzez szarpnięcie za koszulę wyprasza naszego gościa.

– Pik, mógłbyśbyć trochę bardziej miły dla naszych gości. Ojciec pożyczyłbymu kolejną kasę tylko dlatego, żeby więcej od niego późniejskroić.

– Ale ja nie jestem ojciec, Nicholas, jeżeli ty chcesz zajmować się ściąganiem długów to proszę, odstąpię ci ten zaszczyt – mierzę wzrokiem starszego z braci. Niby jestem najmłodszy, najbardziej sentymentalny, jak to mówi ojciec, a to jednak mi przypadło w udziale bawienie się w najbrudniejszej robocie, czyli ściąganiu długów z takich nieudaczników, jak James. Brat jedynie kręci z głową. – Tak myślałem, że nie chcesz. Ty i Collin macie najlepsze co mogło przypaść. Ruchacie dupy, imprezujecie, zabawiacie gości. A nie, przepraszam KLIENTÓW nie gości, czasami komuś tam pogrozicie bronią przed nosem, a ja?

– A ty chciałeś bawić się w jubilera zamiast być tutaj codziennie i robić to, co my robimy, więc dostałeś bardzo elastyczną... Pracę, młody.

– Nikt nie pytałcię o zdanie, Collin – warczę do najstarszego z braci.

– Pik, wyluzuj. Jesteś najmłodszy z nas, a najbardziej poważny i spięty. Ty się czasem uśmiechasz albo luzujesz, bo ilekroć cię widzę to próżno mi szukać u ciebie radości. – posyłam Nicholasowi upominawcze spojrzenie. Unosi ręce dając mi znać, że kapituluje. – Chodź, pojedziemy do klubu, ojciec zatrudnił nowe tancerki. Fajne są. Jak ci któraś obciągnie to może będziesz trochę bardziej zadowolony.

AS PIK - ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz