Rozdział V

13.7K 460 74
                                    

RozdziałV


ADELINE

Wbijam w nawigację adres podany przez kobietę, z którą wczoraj rozmawiałam. Muszę przejechać praktycznie połowę miasta. O ja... W takich godzinach i z takim ruchem na drogach mogę nie zdążyć. Wybieram numer z jakiego wykonano wczoraj połączenie.

ABONENT CHWILOWONIEDOSTĘPNY.

O masz. Najlepiej. Dlaczego wczoraj nie przyszło mi do głowy, żeby sprawdzić lokalizację?Trudno. Mam nadzieję, że mój profesjonalizm w oczach właściciela nieruchomości nie legnie w gruzach.

Dziewiąta jedenaście jestem pod wejściem do... Posiadłości. Wow, piękny, duży, stary dom. Coś niebywałego w dzisiejszych czasach. Tylko...nie za bardzo widzę tutaj jakikolwiek teren do zaplanowania dla architekta. Od bramy do wejścia jest po prostu kawałek trawnika, który pewnie w połowie zostanie wykorzystany na podjazd dla aut. Tym mam się zająć? Jeżeli tak to faktycznie, będzie wyzwanie. Zrobić ogródek na pięciu metrach...

– Lekki poślizg?– podskakuję słysząc głos za mną. Odwracam się i napotykam wzrok dość młodego i całkiem przystojnego mężczyzny. Ogląda mnie od góry do dołu i wraca wzrokiem do mojej twarzy.

– Y... Tak, przepraszam. Próbowałam się dodzwonić pod numer, z którego wczoraj do mnie dzwoniono, ale niestety bezskutecznie. Proszę wybaczyć.

– Spokojnie, nie będę za to pani karał. Całe szczęście, że to ja mam panią oprowadzić, a nie mój brat. U niego byłaby pani skreślona. Pik kocha punktualność i słowność. Proszę mieć to na uwadze, pani...

– Panno –poprawiam. – Turner, Adeline Turner. A Pik to?

– Właściciel tej jakże wspaniałej nieruchomości – teatralnie wskazuje na budynek. – Ma dużo pracy dzisiaj i nie mógł przyjechać. Ja jestem Nicholas Anderson, jego brat. Zapraszam – dłonią pokazuje na uchyloną już bramkę wejściową. Swobodnie przekraczam granicę posiadłości i zbliżam się do drzwi wejściowych. – Proszę się nie przestraszyć, tutaj się dużo dzieje. Cały dom jest w trakcie ekspresowego remontu, jest ekipa budowlana, odnawiają elewację tak jak pani widzi. Wnętrze tak samo.

– Elewacja nie jest skończona? Wolałabym zacząć pracę jak już będzie gotowa. Może to zabrzmieć dla pana śmiesznie, panie Nicholasie, ale elewacja ma ogromne znaczenie jeżeli chodzi o komponowanie z nią roślin. – mężczyzna wydaje się być rozbawiony moim stwierdzeniem. Zupełnie nie mam pojęcia dlaczego. To naprawdę ważny punkt przy zagospodarowaniu przestrzennym. – Zdaję sobie sprawę z tego, że mężczyźni mają ograniczoną wyobraźnię i dla was zielone to zielone, ale to błąd. Jeżeli chcą panowie iść na łatwiznę proszę posadzić w całym ogrodzie bluszcz. Idealnie wkomponuje się we wszystko. Będzie tanio. Czy ładnie to już kwestia gustu.

– Hahaha! – głośny śmiech roznosi się po posesji. – Aż żałuję, że niema tutaj z nami mojego brata. Na pewno byłby zachwycony taką koncepcją i uśmiałby się po pachy. – śmieje się jeszcze przez chwilę. – O nie wierzę. To będzie ciekawa metamorfoza ogrodu. Przeciera łzę, która wypłynęła z jego oka. Przypuszczam, że z rozbawienia. – Poprosimy, aby elewację na tyłach budynku skończyli jako pierwszą. Bratu zależy na czasie, więc nie może pani odwlekać z projektem ogrodu. Jest tam naprawdę masa pracy. Sama pani zobaczy. – zamiast wejść do środka budynku, Nicholas przechodzi po żółtawej trawie i mija dom prawą stroną działki. Między ogrodzeniem, a ścianą – tak na moje budowlane oko jakieś pięć metrów – rozciąga się drewniana pergola owinięta... –Ma pani swój bluszcz. – naśmiewa się.

– Tak ściślej mówiąc, winobluszcz, panie Anderson.

– Nicholas. Coś czuję, że będzie nam się wesoło gawędziło jak będę tu wpadał. Proszę mówić do mnie po imieniu, PANNO Adeline. –odwraca się i puszcza oczko. Ehh.

AS PIK - ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz