Rozdział 19

46 1 0
                                    

POV. Elothrien
-Wiem, że tutaj jest. - mówił Thorin wpatrzony z miejsce gdzie kiedyś było umieszczone serce góry.
- Szukaliśmy wszędzie - zapewnili Balin i Dwalin
- widać za słabo. wszyscy chcemy go odzyskać a jednak wciąż go nie macie!- uniósł się.
- czyżbyś wątpił w naszą lojalność?- zapytał Balin - Arcyklejnot...- dodał ale przerwał bo dziedzic Throra odwrócił się gwałtownie i powoli podszedł do dwójki podwładnych. - należy się nam prawem narodzin - dokończył Balin
- to klejnot króla. Czy nie jestem królem?! - uniósł się ponownie - wiedzcie, że jeśli ktoś go znajdzie i nie odda mi go nie będę miał litości. - powiedział i odszedł. Spojarzałam na nieco przerażonego Bilba któremu jednak udało się nie okazać zdenerwowania. Szybko odszedł a potem spotkał się ze mną w jednym z korytarzy. Poszliśmy do dawnej biblioteki i spotkaliśmy tam Balina. Krasnolud wyglądał na załamanego.
- smocza choroba. - powiedział kiedy nas spostrzegł - widziałem to wcześniej. To spojrzenie, straszna żądza. To przeogromna i zaborcza miłość. Przez nią oszalał jego dziadek- wyjaśnił i w jego oczach zebrały się łzy. Wiedziałam jak był przywiązany do Thorina.
- jeżeli Thorin miałby arcyklejnot, gdyby się odnalazł, to by pomogło?- zapytał ostrożnie Bilbo
- ten kamień jest koroną. To wierzchołek całego bogactwa, źródło władzy tego, kto go ma. Czy by go uzdrowił? Nie chłopcze. Tylko pogorszyłby sprawę. Może lepiej jeśli się nie znajdzie. - Powiedział.
...
Tego dnia aż do wieczora krasnoludy, ja i Bilbo zatykaliśmy wielkimi głazami i skalnymi resztkami dziurę, którą Smaug zrobił w Głównej Bramie. Dlaczego? Bo Thorina zaniepokoiła wieść o ludziach znad jeziora przybywających tysiącami do opuszczonego miasta Dale.
********************************
POV. Bard
Tego ranka dowiedziałem się samych złych wieści.
- panie, wszystkiego brakuje nie przetrwamy trzech dni- zwracali mi uwagę ludzie
- róbcie co możecie. Ranni kobiety i dzieci przede wszystkim- odpowiedziałem - Alfridzie coś się działo w nocy?- zapytałem zaspanego człowieka
- nic ciekawego. Byłem czujny jak ważka- odpowiedział
- i tylko armii elfów nie dostrzegłeś - zauważyłem patrząc na idealnie ustawiony oddział elfickich wojowników. Kiedy podszedłem elfowie rozstąpili się a ja niepewnie przeszedłem pomiędzy nimi. Wychodząc spomiędzy tysięcy wojowników zobaczyłem nadjeżdżającego Thranduila, króla leśnych elfów. Władca podjechał ku nam na wielkim jeleniu i zatrzymał się przed nami.
- wasza wysokość,  nie spodziewaliśmy się ciebie- powitałem go
- ponoć potrzebna nam pomoc - odpowiedział i do maista wjechały wozy z jedzeniem. Ludzie zaczęli się cieszyć a poddani króla rozdawali im jedzenie.
- uratowaliście nas, nie wiem jak mam dziękować- powiedziałem do króla
- nie musisz. Nie z waszego powodu tu jestem. Przyszedłem odzyskać to co moje. - rzekł na to Thranduil patrząc w stronę Samotnej Góry.
********************************
POV. Elothrien
Byliśmy właśnie zajęci ostrzeżeniem broni kiedy nagle wbiegł Thorin i kazał nam iść z nim na blanki muru. Pobiegliśmy za nim i wśród zniszczonych domów miasta Dale dostrzegliśmy zbrojne oddziały elfów z mrocznej puszczy.
- zbliża się samotny jeździec.- ostrzegłam krasnoludy kiedy usłyszałam i dojrzałam konia. Dosiadał go jak się okazało Bard. Mężczyzna zahamował i zawołał w górę.
- Witaj Thorinie, synu Thraina. Cieszymy się, że przeżyłeś-
- czemu stajesz przed królem pod górą uzbrojony jak na wojnę?- zapytał podejrzliwie Thorin
- a dlaczego król zamknął się w tej twierdzy niby złodziej w kryjówce?- odpowiedział pytaniem
- być może spodziewam się złodziei. - rzekł  spokojnie  krasnolud.
- mój panie nie przybywamy aby cię okraść. Szukamy sprawiedliwości. - wyjaśnił - Porozmawiasz ze mną?- zapytał. Thorin skinął głową i zszedł na dół wraz z Filem i Kilem. Natomiast człowiek zeskoczył z konia i podszedł do bramy. Oboje podeszli do bramy i przez chwile dyskutowali zawzięcie ale ja nie słyszałam ich słów mimo elfiego, wyostrzonego słuchu. Szybko zeszliśmy na dół.
- wynoś się! zanim polecą strzały!- wrzasnął Thorin i Bard odjechał.
- co ty robisz?!- wrzasnęłam do Thorina
- nie możesz wszcząć wojny!- poparł mnie Bilbo
- nie wasza sprawa- powiedział spokojnie krasnolud
- czy nie zauważyłeś tam armii elfów i setek rozeźlonych rybaków?!-  zawołałam robiąc wymowny gest w stronę Dale
- mają liczebną przewagę- zauważył hobbit
- już nie długo- zapewnił nas Thorin
- co to znaczy?!- zapytałam wyzywająco
- to znaczy, że krasnoludów nie wolno nie doceniać- odpowiedział  Thorin - odzyskaliśmy Erebor, teraz go obronimy!- dodał i odszedł do sali tronowej
****************************
POV. Tauriel
Wsplinaliśmy się szybko po jakimś wzgórzu. Kiedy dotarliśmy na szczyt rozpostarł się przed nami Gundabad, twierdza orków.
- Gundabad- szepnęłam przyczajona z Legolasem za skałą - a po drugiej stronie?- zapytałam
- odwieczny wróg- odpowiedział Legolas - stare królestwo Angmaru. Tu była kiedyś ich główna twierdza. Mieli tam wielką zbrojownię, tam wykuwali swój oręż. - wyjaśnił.
- tam jest jakieś światło - powiedziałam dostrzegając w oknie dość odległeś wierzy słaby ale równomierny blask. - - poczekajmy na osłonę nocy. To złe miejsce. W dawnych czasach toczono tu bitwy. - powiedział - tam zginęła moja matka- dodał z oporem. - ojciec o tym nie mówi. Nie ma po niej ani grobu ani wspomnień. Nic- powiedział jeszcze i na długą chwile zapadła cisza. Zastanawiałam się nad tym co zrobią ludzie z nad jeziora i wspominałam atak na miasto kiedy coś mi się przypomniało.
- Legolasie- zagadnęłam
- tak?-
- wcześniej o tym zapomniałam ale Elothrien prosiła abym przekazała ci, żebyś się nie martwił bo ma wszystko pod kontrolą- wyjaśniłam. Elf spiął się na dźwięk imienia siostry a potem westchnął.
- dobrze, że mi to powiedziałaś. Mam na dzieje, że wie w co się wpakowała- dodał a mnie zalała fala niepokoju o przyjaciółkę.
....
-Jeżeli mamy iść nie czekajmy- powiedziałam gdyż zbliżała się już północ. Jednak ledwie wypowiedziałam te słowa nagle z pomiędzy skał wyleciały ogromne nietoperze a my przypadliśmy do ziemi aby nas nie dostrzegły. Małe ssaki zrobiły pętle i skierowały się ku wieży. - jest ich całe mrowie- zauważyłam
- te nietoperze hoduje się w jednym celu- powiedział Legolas
- to znaczy?- dociekałam
- na wojnę-  odpowiedział. Po tych słowach jak na komendę z wieży zaczęła wychodzić wielotysięczna armia orków i maszerując w stronę Samotnej Góry.
- musimy ostrzec pozostałych- zauważyłam
- możemy nie zdążyć - uświadomił mnie Legolas i zbiegł z naszego posterunku a ja oczywiście za nim. - szybko!- ponaglił mnie. Biegnąc do konia słyszałam odgłosy szybko maszerującej armii orków. Maszerującej na wojnę.
*****************************
POV. Elothrien
Wraz z Bilbem stałam na blankach muru.
- szybko- ponagliłam hobbita, wyglądając zza filara
- staram się- fuknął odpowiedzi mocując linę wokół podpory. - gotowe- oznajmił szeptem.
- w porządku. Idziemy, nie mamy wiele czasu - powiedziałam - schodź pierwszy i zaczekaj na na mnie na dole- poprosiłam. Bilbo posłusznie spuścił się na linie za bramę a kiedy pociągnął mocno wiedziałam, że dotarł na dół szczęśliwie.
- raz się żyje- mruknęłam i poszłam w jego ślady. Po chwili niby dwa cienie oderwaliśmy się od bramy i pomknęliśmy do Dale. W mieście usłyszeliśmy podniesione głosy,  a raczej jeden podniesiony a drugi spokojny i opanowany, dochodzące z wielkiego namiotu kiedy się zbliżyliśmy rozpoznałam głos Gandalfa.
-od kiedy moja rada znaczy tak nie wiele- irytował się czarodziej - co ja twoim zdaniem robię?!- zapytał ze złością
- próbujesz ratować przyjaciół. Podziwiam twą lojalność, lecz to nie sprawi, że zmianie zdanie. - odpowiedział mu znienawidzony przeze mnie głos ojca. - ty to zacząłeś Mithrandirze, wybacz ale ja to skończę. Łucznicy na pozycjach? - zapytał
- tak panie- odpowiedział jeden z elfów
- wydaj rozkaz. Jeśli coś poruszy się na tej górze- zabić.- zdecydował Thranduil. Elf skinął głową i odszedł. - czas krasnoludów minął-
- łuczniku- czarodziej zwrócił się do Barda - zgadzasz się na to? Złoto jest dla ciebie aż tak ważne? Chcesz je kupić za krew krasnoludów?-
- nie dojdzie do tego. Wiedzą, że nie wygrają- odparł mężczyzna.
-To ich nie powstrzyma. Myślisz że się poddadzą?- zapytałam wychodząc wraz z Bilbem z ukrycia
- będą bronić złota do śmierci- dodał hobbit
- Bilbo Baggins i Elothrien!- powitał na Gandalf
- jeśli się nie mylę to niziołek który wykradł strażnikom sprzed nosa klucze do moich lochów, oraz moja nieposłuszna córka. - zauważył Thranduil. Ja stałam spokojnie i pewnie ale Bilbo trochę się zmieszał.
- przepraszam- wydukał na co Bard lekko się uśmiechnął
- przyszliśmy dać wam to- oznajmiłam kiedy hobbit rozwiną szmatkę w którą owieliśmy Arcyklejnot.  Król wstał. A człowiek i Mithrandir zbliżyli się do stolika.
- serce góry. Klejnot króla. Wart królewskiej sumy. - powiedział elf
- skąd go macie?- zapytał na Bard
- każdemu z nas należała się jedna piętnasta skarbu - odpowiedziałam
- czemu to robicie?- zapytał ponownie łucznik - nic nie jesteście nam winni-
- nie robimy tego dla was. Wiem, że krasnoludy mogą być uparte, zawzięte i trudne. Podejrzliwe i skryte. - powiedział Bilbo
- mają taki maniery, że trudno o gorsze- wtrąciła zerkając wymownie na czarodzieja
- tak, ale są też odważne i dzielne. I lojalne do bólu. Polubiliśmy te gromadkę. I oboje chcemy ich ratować- zgodził się hobbit
- Thorin ceni ten kamień ponad wszystko, by go odzyskać da wam wszystko i obejdzie się bez wojny. - dodałam. Król i  bard spojrzeli na siebie. W końcu zgodzili się a my niepostrzeżenie wróciliśmy do Ereboru. Jakkolwiek niepewni swego dalszego losu w kopaniu Thorina.

Odzyskać Erebor Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz