- Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje - zaczął Graham, gwałtownie gestykulując. - Jak wyjęte z jakiegoś filmu. Twoje ataki... I to zaginięcie Santany? To się kupy nie trzyma - zawołał, poprawiając ramiączko plecaka.
Było już dobrze po czwartej, a chłopcy dopiero co wracali z treningu koszykówki. Fizyczne zmęczenie działało na nich oczyszczająco, zwłaszcza po tym co działo się w biurze dyrektorki kilka godzin wcześniej. A tylko oni wiedzieli ile to stresu dla Leo.
- A może właśnie się trzyma, tylko nie mamy wszystkich puzzli? Może to jakaś pokręcona detektywistyczna zagadka, która musimy rozwiązać? - zaczął Ren, na co Leo spojrzał na niego jak na niespełna rozumu. Nie pierwszy raz zresztą.
- No co? - oburzył się Ren widząc wzrok kolegi.
- Jesteś idiotą, to. Jak sobie w ogóle wyobrażasz to rozwiązywanie tajemnicy, gdy niczego nie wiemy? Poza tym Szeryf już działa w tej sprawie. Wątpię, by trzech nastolatków miało większe szanse w rozwikłaniu zagadki niż profesjonaliści. To głupi pomysł.
- Może i jest głupi, ale innego nie mamy.
- Mamy. Możemy poczekać, aż policja to rozwiąże.
- Leo, Santana zaginęła. Wydaje mi się, że każda pomoc jest teraz na wagę złota. Poza tym, po tym co odwalałeś na imprezie jesteś to jej winien - ciągnął Renan uparcie.
- Jestem niby?
- Tak, jesteś - wtrącił nagle Andy. - Jakby nie patrzeć, dostałeś jakiejś wizji czy coś w tym stylu...
- Nie jestem medium - warknął Leo.
- Tak, wiem. Powtarzasz to w kółko. Ale pomyśl, tylko tobie się to przytrafiło. I wątek Rachel jest w jakiś dziwny sposób powiązany z tobą.
Leo westchnął, wracając myślami do ich rozmowy w domu chłopaka. Wiedział, że chłopaków to męczy, ale to nie oni przeżyli to co on. Doświadczenie samo w sobie było wystarczająco przerażające, a co dopiero późniejsze powiązania ze zmarłą. I on niby miałby się teraz bawić w detektywa? Wszyscy już na niego patrzyli jakby potrzebny mu był lekarz psychiatra. Chciał tylko o tym zapomnieć i żyć dalej bez wrednych komentarzy w jego kierunku i współczujących spojrzeń.
- Nie chcę o tym myśleć, okay? Już i tak jestem dziwakiem. Chcę tylko, żeby każdy o tym zapomniał - mruknął, skręcając na rogu ulicy. Wszyscy kierowali się do domu Leo, by pograć w gry, które jego mama kupiła, by poprawić mu humor. Oczywiście jej zmartwienie nie przejawiało sie tylko w pozytywach dla Leo, bowiem ten miał szlaban domowy. Nagranie z imprezy u Santi dotarło także do rodziców i teraz zbytnio nie miał możliwości, by wychodzić z domu po szkole.
- A co z Santi w takim razie? Mamy pozwolić jej umrzeć? - zapytał Ren.
- A kto powiedział, że czeka ją śmierć? Leo nie miał wizji o Santi - zauważył Andy, co tylko bardziej zirytowało Leo.
- Moje wizje nie mają z tym nic wspólnego, okay?
- Aha! A więc to wizje, przyznajesz? - zawołał Andy jakby odkrył jakiś wielki sekret.
- Tak! Nie! Boże, zostawcie mnie w spokoju! - wykrzyknął mając dosyć rozmowy o tym. Przyspieszył kroku, gdy kołatanie w głowie znów dało o sobie znać. Przetarł twarz, próbując się uspokoić i rozluźnić. Niestety nie pomogło. Ból głowy się nasilał.
- Leo? Jesteś blady. Wszystko w porządku? - zapytał Andy, na co i Ren zwrócił uwagę.
- Nie... Moja głowa - jęknął.
CZYTASZ
W CIENIU - Dzieci innego świata
Random"Renan zrobił dziwną minę, którą już wszyscy znali, a która mówiła "nie wiem czy ci wierzyć ale będę udawać że to robię", po czym spojrzał porozumiewawczo na Andy'ego. - Musisz nam opowiedzieć dokładnie wszystko to, co pamiętasz. Łącznie z imprezą...