5.

44 6 1
                                    

pov: Will
Siedziałem na łóżku, od naszego wypadu do galerii mineło 5 dni, a jutro mieliśmy wyjeżdżać pod namioty. Byłem bardzo podekscytowany, i i nie mogłem się doczekać wyjazdu. Było mi to potrzebne. Zdrowa przerwa od rutyny i innych podobnych rzeczy. Czekałem właśnie na Mike'a, który miał mi pomóc się spakować. 

Siedząc tak usłyszałem dzwonek do drzwi, to z pewnością on. Wstałem i pośpiesznie pobiegłem do drzwi, w których zastałem przyjaciela.

-hej- powiedziałem, witając go uściskiem na co on dowzajemniając go odrzekł

-hej, może chodźmy zacząć cię pakować- miał rację więc powędrowaliśmy do mojego pokoju. usiadłem na łóżku i w teatralnym geście rozłożyłem ręce, sugerując moją bezradność. Chłopak zaśmiał się

-dobra, jedziemy na tydzień do lasu. Powinieneś mieć coś i na te cieplejsze i chłodniejsze dni, nie wiadomo jaka będzie pogoda, a prognozy bywają zdradliwe- powiedział podchodząc do mojej szafy, a następnie ją otwierając zaczął wyrzucać z niej ubrani, od krótkich spodenek i podkoszulek, ąz po dresy i grube skarpety 

-co ty wyprawiasz dziecko?-spytałem przewracając oczami i zaśmiałem się lekko

-ja? Pakuję cię, bo sam nie umiesz- powiedział wzruszając ramionami, za co posłałem mu mordercze spojrzenie. 

-a mogę mieć jakikolwiek głos w tej kwestii?- spytałem udając obrażonego i skrzyżowałem ręce na piersi w ramach protestu. 

-nie- skwitował krótko, i zaczął układać ubrania w walizce. Nie mogłem na to patrzeć więc zdecydowałem przysiąść się do niego, aby móc cokolwiek skontrolować. W swojej torbie ujrzałem: parę beżowych bordowych dresów, czarne spodnie od dresy, czarne sportowe krótkie spodenki, trzy podkoszulki w różnych kolorach i skiety, jedne tęczowe do około połowy łydki, jedne czarne i jedne białe o tej samej długości, do tego wiadomo bielizna i kosmetyczka ze środkami higieny osobistej, którą przygotowałem sam wcześniej.

-dziękuję mamo- powiedziałem i posłałem mu znużone spojrzenie. - to co mamy teraz kupę czasu wolnego- powiedziałem- najpierw tu ogarniemy a potem.. się zobaczy- powiedziałem nie mogąc wpaść na nic kreatywnego. on patrzył na mnie cały czas, ale wyglądał tak jakby o czymś myślał. Spojrzałem w te jego oczy, a nasze spojrzenia się spotkały, już po chwili poczułem to samo uczucie pieczenia na policzkach a chwilę później poczułem jego usta na moich wargach, niepewnie oddałem pocałunek a ten uśmiechnął się i jak gdyby nic zaczął zapinać walizkę. Niepewnie dotknąłem swoich ust i po chwili przytuliłem chłopaka od tyłu, spodziewałem się, że ten zaraz się odsunie jednak on tylko się uśmiechnął 

-podoba ci się?- spytałem zdziwiony 

-a tobie nie?- powiedział i spojrzał na mnie przez ramię zagadkowym wzrokiem po czym przysunął się do łóżka i oparł się o nie, postąpiłem podobnie i oparłem głowę o jego ramię. 

Pov: Mike 

KIedy pocałowałem chłopaka, nie wiedziałem kompletnie co we mnie wstąpiło, i o dziwo nie żałowałem tego. Siedzieliśmy teraz we dwójkę oparci o łóżko i siebie nawzajem, nie rozumiałem tego, ale wcale nie chciałem- teraz cieszyłem się chwilą.


***********************************************************************************************siemanko, wena mnie opuściła dlatego wrzucam takiego słodziaka. Nawet nie wiecie jak mi miło, że mam taką liczbę odbiorców. Miłego :))

I wish so much that you would love me somedayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz