Od powiedzenia tej dziewczynce w różowym, że nie mam przyjaciół minęło parę dni. Ciągle mam lęk przed tym sportowcem. Starałem się ciągle go unikać. Właśnie siedziałem na trawie na obrzeżach miasteczka. Patrzyłem na napisy wyryte na kamieniach które pokrywała nieco roślinność jak i mech. Trzymałem w dłoni pewien srebrny medalion. Pozwalałem łzom spływać po moich policzkach. Wstałem powoli z ziemi. Otrzepałem swoje spodnie i zacząłem iść. Po drodze kopałem kamienie które były na mojej drodze. W pewnej chwili coś uderzyło mnie sprawiając, że się wywróciłem. Spojrzałem czując puste kieszenie. Zacząłem się nerwowo rozglądać. Nigdzie nie było mojego medalionu. Widząc jak jakiś chłopiec w żółtym ubraniu idzie trzymając mój medalion wściekłem się. Wstałem i zacząłem go gonić.
-O-Oddawaj medalion!- Krzyknąłem wściekle nie zwalniając. Spojrzał na mnie ale nadal biegłem.- Ej ty! Tak ty! Oddawaj medalion!- Krzyknąłem wściekły ale ten ściskał mój medalion.
-To moje!- Krzyknął chłopiec. Spojrzał na jakąś dziewczynkę.- Trixie łap!- Krzyknął i rzucił do niej. Aż chyba mi serce na chwilę stanęło widząc jak ta w ostatniej chwili łapie medalion. Zacząłem ją gonić. Do nich dołączyła pozostała trójka. Wszyscy wydawali się rozbawieni sytuacją. Jakbym z nimi grał w głupią zabawę głupiego Jasia.
-Sportacusie łap!- Krzyknął chłopiec o ciemnej karnacji rzucając medalion do tego w niebieskim. Już biegł by złapać gdy... Było słychać jak medalion upada na ziemie. Stałem jak wryty.
-O rety.- Tylko tyle ten "bohater" powiedział. Już sięgał do medaliony gdy podbiegłem do niego i uderzyłem go. Uderzenie sprawiło, że upadł na ziemie. Spojrzał na mnie zaskoczony. Pozbierałem medalion i spojrzałem na niego wstając. Pokazywałem mu jaką mam wściekłość. Wziąłem głęboki oddech.
-Wiedziałem, że jesteś taki jak on! Pseudo bohater który jak zwykle niszczy moje życie! Najlepiej by było gdyby was tu więcej nie było!- Wykrzyczałem wściekły dając łzom spływać. Szybko uciekłem by nikt poza tą pokraką nie widział moich łez.
(Perspektywa Sportacusa)
Patrzyłem jak Robbie ucieka. Chciałem w tej sytuacji krzyknąć na dzieci za to, że rzucały przedmiotem należącym do Robbiego. Ale wiedziałem, że krzykami nic nie wskóram.
-Wiedziałem, że możecie tylko mu zaszkodzić.- Kiedy usłyszałem głos lekarza Robbiego momentalnie spojrzałem.- Wasze zachowanie otwiera jego stare blizny. Szczególnie twoje zachowanie Numerze 10. Nie dość, że dzieci które były w jego wieku dręczyły go za to, że miał mało pieniędzy to jeszcze Numer 9 nie zdążył uratować jego rodziców których jedynie miał. Nie wspomnę już o jego chorobie z którą ledwo co wygrał. Dla jego dobra dajcie mu spokój.- Powiedział mężczyzna po czym poszedł. Lecz zatrzymał się gdy mijał Stingy'ego.- Jesteś jak swój ojciec. Chciwy i rozpuszczony. Ten medalion to jedyna rzecz jaka przetrwała po śmierci jego rodziców.- Dodał i zniknął z naszego pola widzenia.
CZYTASZ
Strata pamięci
FanficPo raz kolejny Robbie Zgniłek stara się pozbyć z Leniuchowa bohatera miasteczka, Sportacusa. Jednak jego zamiary są zakłócane. Lecz tym razem powodując u Zgniłka na jego zdrowiu uszczerbek który spowoduje... Czarną dziurę w niektórych częściach jego...