Rozdział V

180 4 0
                                    

- Wygląda na to, że ktoś tu był przed nami. - zauważył Marco, gdy stanęli w progu, przygotowanego specjalnie dla nich, apartamentu.

Nie było co do tego wątpliwości. Sophie rozejrzała się wokoło. Kwiaty były dosłownie wszędzie. Nawet delikatna, jedwabna pościel, na stojącym w drugim końcu pokoju łożu, pokryta była płatkami szkarłatnych róż.

- Ale nigdzie nie ma naszego bagażu. - mruknęła i zagryzła wargę. - Może po niego zadzwonimy? - zapytała, ale Marco tylko się uśmiechnął.

- Zdaje się, że nikt nie sądził, że będziesz potrzebować czegoś innego niż to. - podszedł do łóżka i uniósł, leżącą na nim koszulę nocną, która ku przerażeniu Sophie, była zupełnie prześwitująca.

- Może pomóc ci się rozebrać? - zapytał uprzejmie, uśmiechając się tryumfalnie.

Zabawnie było patrzeć na jej zakłopotanie. Stała przed nim sztywno, jakby ktoś przybił jej nogi do podłogi. Patrzyła tylko na łóżko, szeroko otwartymi oczami. Ktoś wpadł na naprawdę świetny pomysł, pomyślał. Pozostawili ją bez wyjścia, będzie musiała ją włożyć. I wtedy wyobraził sobie swoją żonę, w tej króciutkiej koszulce, niemalże nagą. Tak bardzo chciał, by to wyobrażenie stało się rzeczywistością.

Ratunku! Sophie krzyknęła w duchu. Jak ktoś mógł zrobić jej coś takiego?! Zostawili ją tu z samą suknią i tym... tym czymś. Postanowiła jednak nie okazywać zdenerwowania, które z minuty na minutę coraz bardziej w niej narastało.

Chrząknęła niepewnie.

- To pewnie pomysł mojej matki. - wskazała palcem kawałek materiału, który jej mąż nadal trzymał w ręce. - Chyba wspominałam ci, że ona nie wie, że my nie... - ucięła.

- Tak. - odparł Marco. - Pewnie pomyślała, że tak będzie bardziej romantycznie. - rzucił koszulkę z powrotem na łóżko i zaczął rozpinać guziki smokingu.

- Osobiście, nie mam nic przeciwko temu. - zsunął krawat, rzucił go na podłogę i odpiął pasek u spodni.

Sophie stała nieruchomo, przyglądając mu się. Przez chwilę nawet pomyślała, żeby się odwrócić, ale nie zrobiła tego. Przecież była dorosła, dlaczego więc czuła się zakłopotana?

- A ty, nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Właściwie, nie odpowiedziałaś na żadne z moich pytań. - ciągnął dalej.

Nawet jeśli ją wcześniej o coś pytał, teraz nie była w stanie mu odpowiedzieć. Jego striptiz tak ją zafascynował, że zapomniała o wszystkim.

- Słucham? - ocknęła się po chwili.

Na ustach Marco pojawił się pożądliwy uśmiech. Nie mówiąc nic, powoli ściągnął białą jak śnieg koszulę i rzucił ją na podłogę. Wylądowała dokładnie w tym samym miejscu, co wcześniej jego krawat. Sophie nadal nie potrafiła oderwać od niego oczu. Na jego twarzy pojawił się wyraz zniecierpliwienia.

- Pytałem, czy chcesz, żebym pomógł cię się rozebrać? - powtórzył. - I kiedy będziemy mogli złamać twój pierwszy warunek?

Serce waliło jej niczym młot, oddech przyspieszył, a w głowie krążyła tylko jedna myśl: Boże! Jaki on jest przystojny!

Czując, że się rumieni spuściła wzrok.

- Tak. Właściwie potrzebuję pomocy przy zdejmowaniu sukni. - odparła nieśmiało, po czym podeszła do niego tak spokojnie, jak tylko to było możliwe.

Zdała sobie sprawę, że ten na wpół rozebrany mężczyzna, budzi w niej pożądanie, jakiego nigdy wcześniej nie zaznała. Gdy była blisko, znów mu się przyjrzała. Wyglądał niczym model z okładki magazynu. Jego nagi, niesamowicie umięśniony tors i szykowne, czarne spodnie, to naprawdę piorunujące zestawienie. Odwróciła się tyłem, a jego oczom ukazał się szereg malutkich, perłowych guzików.

MAŁŻEŃSTWO Z KONTRAKTUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz