Rozdział 1

23 5 1
                                    


wiatr hulał za oknami, kradnąc swobodnie liście z najbliższych drzew, które ani trochę się nie sprzeciwiały. Lubię taką pogodę, jest bardzo swobodna i w jakiś sposób odnajduje w niej spokój, mimo nieplanowanych poruszeń i zmiennego tempa , owy obraz jest przyjemny do oglądania.

Chwyciłem walizkę w rękę i ruszyłem w drogę na dworzec, obserwując spokojnie świat wokół. Po dotarciu na odpowiedni peron ,założyłem słuchawki na uszy i rozejrzałem. Pomiędzy wieloma ludźmi próbowałem dostrzec znajome twarze, niestety bez skutku. Nagle poczułem czyiś dotyk na moich plecach i momentalnie podskoczyłem po czym natychmiastowo obróciłem się .

- Jacie Harry spokojnie to tylko ja -powiedziała z uśmiechem Hermiona Granger, śmiejąc się przy tym pod nosem.

-Cześć Hermiona, nie ma Rona z tobą?- zapytałem zastanowiony.

- Nasz kolega wyjątkowo przybył przed nami, chodź ,z pewnością zajął już przedział w wagonie-odpowiedziała dziewczyna.

-Skąd o tym wiedziałaś. Wsensie skąd wiedziałaś ,że przybył przed nami?- odparłem.

-No co ty? To oczywiste ,że musi być tu wcześniej skoro chce zostać prefektem, pisał o tym w liście nie pamiętasz? Tym który przysłał w wakacje? Zresztą nie ważne ,chodźmy już-zakończyła.

Zdziwiony podążałem za brązowowłosą , Weasley z pewnością nie przysłał mu żadnego listu.

----------------

Hermiona otworzyła drzwi przedziału w którym znajdował się Ron i kilka innych osób których Potter nie kojarzył. Dziewczyna zajęła miejsce ,po czym chłopak miał zamiar zrobić to samo kiedy uświadomił sobie ,że nie ma już wolnych miejsc. Weasley jedynie rzucił mu skrzywione i współczujące wspomnienie po czym wrócił do rozmowy.

----------------

Na szczęście dla takich przypadków jak ja są osobne miejsca na korytarzu, spróbuje zasnąć ,bo zdecydowanie mam już dosyć myślenia. Chociaż w śnie też myślimy ,tylko nie świadomie. Co to tak naprawdę jest sen? Wizja utworzona przez nas samych dająca nam uczucie wyśpienia? Dobra dosyć rozmyślania, muszę zasnąć. 

Miałem wrażenie jakbym dopiero się położył kiedy usłyszałem ,iż ktoś do mnie mówi.

-Harry? Co tu jeszcze robisz?- zapytała spokojnie Luna.

-Przepraszam Luna, już wstaje, lekko zaspałem- chrząknęłem.

-Nie masz za co przepraszać. Chodź , pójdziemy razem do zamku .

-Jasne.

Lubię rozmawiać z Luną, czuje ,że w jakiś sposób mnie rozumie, i moje teorie. Czasami trwa pomiędzy nami cisza ,która nie przeszkadza nam obu ani trochę. W większości to ona rozmawia ,omawiając różne stworzenia. O tak , magiczne stworzenia to zdecydowanie jej działka.

-Luna ,masz tak czasami ,że czujesz jakbyś zupełnie różniła się od innych?

-Czasami-odpowiedziała uśmiechnięta dziewczyna- aczkolwiek nie przeszkadza mi to ,jakby się przyjrzeć to każdy z nas jest inny.

-Więc jak ludzie znajdują wspólne cechy i tworzą związki?

-To jest właśnie magia miłości, tak naprawdę nikt jej nie łapie.

-----------------

Dotarliśmy do zamku, znalazłem się w sali głównej i zmierzałem w kierunku mego miejsca przy stole ,gdy zauważyłem na nim Nevilla. To naprawdę wyrwało mnie spod kontroli.

-Hej Neville ,ja tu siedzę przepraszam.

-Harry! Jak możesz tak powiedzieć!- odrzekła Hermiona.

-Przecież przeprosiłem- odpowiedziałem niezrozumiale.

-I wkroczył nasz samolubny egoista Potter.- powiedział Ron.- Wiem ,że to miejsce jest twoje ,ale dzisiaj siedzi tu Longbottom. Znajdź sobie inne miejsce.

-Jasne-odparłem cicho.

O co im chodzi? Nie wydawało mi się żebym zachował się egoistycznie.

Przemowa dyrektora minęła dosyć szybko, Dumbledor szybko wspomniał o dormitoriach i zasadach. Skierowałem się w stronę dormitorium z słuchawkami na uszach. Miałem wrażenie jakby wzrok wszystkich był skupiony na mnie, co się dzieje. Czułem wzrok pewnej postaci przede mną na sobie, powoli zwróciłem wzrok ,lecz okazało się to być błędem, gdyż był to Draco Malfoy.

Blondyn natychmiastowo zaczął kierować się w moją stronę, a ja zacząłem panikować.

-Witam, zaszła jakaś zmiana miejsc przy stole czy coś? Czy po prostu twoi znajomi ogarnęli ,że nie warto sobie tobą zawracać myśli?- powiedział prześmiewczo Malfoy.

Postanowiłem ,że nie odpowiem na niemiłą zagrywkę chłopaka, co prawda jego słowa już zaczęły mnie zżerać w środku. Szybko odbiegłem do dormitorium i zamknąłem się w pokoju. Strumień łez poleciał z moich oczu, a moje ręce zaczęły się niekątrolowanie trzęść.

Czemu to wszystko musi być takie ciężkie? Czemu nie mogę się pogodzić ze zmianami które cały czas nastepują. Mam wrażenie ,że moje myśli są na osobnej planecie ,zupełnie oddalonej od innych ludzi. Czemu nikt mnie nie rozumie, co ja mam ,krzyczeć? To wszystko nie ma sensu, czuje jakbym zataczał błędne koło cały czas ,próbując domyśleć ,czemu się tak czuję, i czemu Malfoy wypowiedział te słowa.

Chciałbym móc wyłączyć swoje myśli chociaż na chwilę, żeby porządnie odpocząć,chociaż,czy ja na to zasługuje ? Jeden strzał różdżki .To tyle. Dzięki jednemu strzału różdżki mógłbym wyłączyć moje myślenie na zawsze.

Może to dziwne ale uważam ,że niektórzy są stworzeni z powodu czegoś ważnego. Są powołani do pewnej misji, do wypełnienia celu ,do szczęśliwego życia, np, taki Malfoy. A niektórzy są stworzeni po to żeby umrzeć młodo, boleśnie, lub przypadkowo. Oczywiście jest wiele osób które nie zasłużyło na jakąkolwiek, chociaż jak możemy oceniać śmierć jako coś złego skoro za życia jej nie doświadczamy. Widzimy jak śmierć odbiera na bliskich ,ale czy to powód. Chociaż ,czy moi rodzice byli powołani aby ich żywot zakończył się w ten sposób? A może sobie na to zasłużyli? Nie zważając na to ,na pewno nie byliby zadowoleni moim obecnym stanem. No cóż ,niektórzy po prostu rodzą się żeby być porażką ,tak jak ja.


Znaczenie bliskościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz