Rozdział 3

9 3 0
                                    


Poranny deszcz stukał w okna dormitoriów całego budynku.  Jesienna pogoda dawała uczniom we znaki . Ci, już obudzeni , porządkowali pokoje i szykowali się do lekcji.
Niektórzy to już nie myśleli o tym co robią , bo wchodziło to w ich rutynę. Rutyna- bardzo ciekawe słowo ,w końcu jest trochę jak nawyk na przykład mycie zębów rano ,czy codzienne wyjście na fajkę. Rutyna przeszkadza, przeszkadza Harremu , bo poza nią nie wie co ma robić. Mimo nawyków chłopak wciąż analizuje każde wykonywane przez niego czynności. Czasami obserwuje też innych ,zza deszczowej okiennicy.

Założyłem na siebie luźną koszule ,nie wkładając jej w spodnie. Workowate spodnie zasłaniały mi połowę butów. Włosy przeczesałem grzebieniem ,są już dosyć długie ,więc pozwoliłem sobie na wiązanie z tyłu. Może kiedyś będę miał w sobie tyle motywacji ,że dam radę przywrócić je do ich naturalnej kręconej formy. Nie wyglądam nawet aż tak źle, tylko te mocno widoczne wory pod oczami mi przeszkadzają.

Wyszłem na korytarz szkolny z zamiarem dojścia do sali z jedzeniem ,na swojej drodze niestety spotkałem dwóch graczy quiddicha ,nienawidzę ich .

-O hej Harry , kurcze jaka forma, tylko wiesz nie musisz się tak wychudzać , i tak nie będziesz modelką- zakończył złośliwie chłopak.

Odszedłem bez słowa . Czemu wszyscy są dla mnie tacy nie mili ,co ja im zrobiłem? Chęć do udania się na śniadanie zniknęła tak szybko jak mgła . Pod wierzbą siedziała grupka ludzi , znam z nich tylko jednego ,widziałem jak przynosił towar na imprezy ślizgonów.

-Cześć , Tom , tak?- powiedziałem niepewnie.
-Zgadza się , a ty Harry?- zaśmiał się.
-Yhym ,słuchaj , załatwiłbyś coś dla mnie?
-A co idziesz na jakąś imprezę?
-Nie.
-Dobra ,już myślałem ,że będzie jakaś impreza a ja nic nie wiem.
-To jak?
-Na sobie mam tylko zioło ,jak chcesz tabsy to spotkajmy się po szkole .
-Nie mam ochoty na spotkania- Dałem mu kasę i odszedłem szybko.

Godzina śniadaniowa już minęła , czas mijał tak powoli ,przez siedzenie za budynkiem. Tom nie wydawał się taki zły ,może byłem zbyt nie miły, nie ważne i tak teraz nic nie zmienię.

Pierwsza lekcja to eliksiry, mimo niezdarności ,bardzo ciekawił mnie ten przedmiot ,ale pewnie nie poprawie swoich umiejętności przez nauczyciela. Snape od zawsze mnie nienawidził, nawet nie wiem dlaczego, co ja mu takiego zrobiłem?

Wszedłem do klasy i zająłem miejsce przy ścianie, do lekcji było jeszcze pięć minut więc postanowiłem szybko powtórzyć materiał w razie pytania, nigdy nie wiadomo co przyjdzie profesorowi na myśl. Ja nie wierzę , nazwałem Snape'a profesorem, co się dzieje.

Inni uczniowie zaczęli zajmować swoje miejsca i rozmawiać ze sobą, zauważyłem jak co najmniej 3 dziewczyny wlepiały swój wzrok w Malfoya . Lekko zaśmiałem się pod nosem co zauważył owy blondyn i spojrzał na mnie z niezrozumiałym spojrzeniem, natychmiastowo przerwałem kontakt wzrokowy, nie chce więcej kłopotów. Wtedy nauczyciel wszedł do klasy.

- Witam ,dzisiejszym tematem jest eliksir wielosokowy ,i to jakie niebezpieczeństwo stwarza.

Ponownie zaśmiałem się po cichu pod nosem, Snape na 100% w młodości używał ten eliksir dla zabawy , a teraz udaje poważniaka. Zauważyłem również delikatny uśmiech na bladych ustach Malfoya. Teraz ogarnąłem jaką nietypową urodę posiadał, szkoda ,że takie rysy trafiły się tak okropnej osobie.

-Jeśli jesteście ciekawi czy będziemy go dzisiaj tworzyć to już wam odpowiadam : nie. Jeszcze jedna sprawa zanim rozpoczniemy, mam za zadanie poinformować was o rozszerzeniach które musicie wybrać do końca tygodnia, przemyślcie tą sprawę na poważnie bo nie chce widzieć buntowników na rozszerzeniu eliksirów.- Po tych słowach nauczyciel wrócił do lekcji.

Po lekcji udałem się na korytarz  głównym w celu doinformowania się na temat rozszerzeń, i tak wiem już co wybiorę, eliksiry to dobry wybór, nareszcie mam szansę na poważną naukę tego przedmiotu. O kurcze przypomniało mi się, dzisiaj diagnoza , no cóż w razie czego nie będę po prostu na nic odpowiadał.

Wracając do dormitorium zaczepiła mnie Hermiona Granger:

- Malfoy kazał przekazać- to mówiąc podała mi karteczkę i pospiesznie odeszła.

Ale miło ,na kartce było napisane ,, Jeszcze raz się spojrzysz a spotka cię to co Toma". Nie rozumiem, co spotkało Toma? Cóż nie przejmując się za  bardzo grozą udałem się niechętnie na diagnozę.


- Witaj Harry-powiedziała profesorka Sybilla.- Na początku chcę zapewnić cię ,że cokolwiek dziś mi przekażesz zostanie pomiędzy nami.

Bardzo śmieszne, wiadomo że jeśli bym faktycznie coś wygadał to był by to temat numer 1 pomiędzy nauczycielami.

-Słuchaj taka z ciebie chudzinka, może zapisałbyś się do drużyny quiddicha i trochę uzupełnił masę?- zasugerowała kobieta po dłuższej rozmowie ,widząc ze nic ze mnie nie wyciągnie.

- Żeby mnie tam rozwalili? Nie dziękuję ,poza tym moja waga to nie pani interes.

- Potter chłopcze ,widzę ,że jesteś spięty ,czym się martwisz.

-Niczym, czy mogę mieć to już za sobą.

-Zaraz kończymy , jeszcze tylko jedna sprawa, jeden z uczniów widział ciebie z nielegalnymi substancjami, mam nadzieję ,że to nie prawda , czy wszystko w porządku?

-T o niech pani przekaże temu uczniowi żeby nie śledził innych, bo ze mną wszystko w porządku i lepiej żeby to on się zbadał.- odparsknąłem zestresowany.- Dowidzenia.

Wychodząc miałem już tyle myśli w głowie, teraz tylko czekać na list z informacjami. Udałem się do dormitorium, gdzie położyłem się do łóżka, jest mi trochę żal pani Sybilli ,ale nie zamierzałem im cokolwiek mówić. Czuję się jak duch, jakby to czy żyję nie miało znaczenia , z użyciem różdżki zaparzyłem sobie herbatę , pijąc powoli , rozmyślałem nad sytuacją z Tomem, może powinienem się do niego udać? Nie to zły pomysł , i tak jest teraz w towarzystwie a ja nie mam na to ochoty , nie wiem co ze sobą zrobić więc tradycyjnie pójdę na błonie.

To moje ulubione miejsce, na samym końcu błoni za kamiennym murkiem, uwielbiam tam siedzieć bo nikt mnie tam nie widzi , co teraz jest jeszcze większą zaletą gdy ktoś na mnie skarży.

Zapaliłem skręcone zioło i oparłem się plecami o murek. To uczucie wypuszczania dymu z płuców jest jednym z moich ulubionych , po kilku minutach nareszcie zacząłem coś czuć, przez chwilę poczułem się jak normalny człowiek. Zrobiłem się strasznie senny więc lekko usnąłem w obliczach natury. Obudził mnie wiatr dmuchający w moje przydługawe włosy, jacie która to godzina? Sam nie wiem , nie mam przy sobie nawet zegarka , powolnie udałem się w drogę do dormitorium po drodze napotykając się na dwie pary zakochanych obściskujących się w krzakach, zachichotałem , niektórzy są naprawdę bezwstydni, chciałbym być kiedyś tak zakochanym, nawet nigdy się nie całowałem. Nagle zacząłem czuć mdłości szybko oparłem rękę o drzewo i zwymiotowałem. Boże jaki wstyd, na szczęście nikogo tu nie ma. 

Jestem ciekawy dlaczego odbieram ten świat inaczej , czemu nie umiem zawierać nowych znajomości , jeść odmiennego jedzenia, zmieniać rutyny. To wydaje się takie zwyczajne a dla mnie to jest takie trudne . W dormitorium przypomniało mi się ,że jeszcze dzisiaj się nie myłem , niechętnie ruszyłem się z pokoju. W łazience była jeszcze tylko jedna osoba więc się nie przejąłem , wskoczyłem pod prysznic a zimna woda spowodowała dreszcze na mojej skórze , poczułem pieczenie, spojrzałem na rękę , ach tak może dlatego nie pamiętam co robiłem wczoraj, wstyd.

Kiedy się samookaleczasz to chcesz ukarać tylko siebie ,nie innych ,niestety często ma to odwrotne skutki , na szczęście o mnie nie ma się kto martwić, więc nie mam tego problemu ,ale dalej czuję to dziwne uczucie , jakbym prosił o uwagę. 

Wycierając się ręcznikiem , cicho syknąłem , auć trochę boli , muszę iść do apteczki. Mamy je na każdym korytarzu więc to  nie problem , wyciągnąłem z niej dwa opakowania bandaży ,będę miał na zapas jeśli dostanę kopniaka od innych czy coś. W dormitorium od razu odpłynąłem do snu ,nie mam siły na nic więcej.

Znaczenie bliskościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz