𝗥𝗼𝘇𝗱𝘇𝗶𝗮ł 𝟲

963 38 6
                                    

– Chcesz mi powiedzieć, że Polska właśnie remisuje z Portugalią? – zapytała ostrożnie Laura, nie dowierzając własnym uszom.

– Dokładnie. – potwierdziłam ze zdziwieniem, podążając wzrokiem za piłką na boisku.

Przez te całe osiemdziesiąt minut odkąd tu siedzimy, jesteśmy zdumieni grą polskich piłkarzy, którzy, jak się okazało, potrafili jednak grać zespołowo. Mój tata również był w niemałym szoku, do tego stopnia, że włączył mu się tryb zagorzałego kibica. Mama skakała z radości, a Matteo od niechcenia tylko klaskał w dłonie razem z innymi.

Rozejrzałam się dookoła. Zaczynałam coraz bardziej lubić atmosferę panującą na meczach. Było to coś niepowtarzalnego. Na początku nawet nie zwracałam uwagi na siedzących obok nas ludzi, aż do momentu, kiedy kątem oka zauważyłam dwóch znanych mi już Hiszpanów, którzy co parę sekund spoglądali w naszą stronę.

Udając, że ich nie zauważyłam, szturchnęłam łokciem siedzącą obok mnie Laurę. Ta tylko zmarszczyła brwi, a ja bez słowa wskazałam podbródkiem w nasze prawo.

Ta bez żadnego zastanowienia zwróciła głowę w ich stronę. Akurat wtedy, kiedy oboje na nas patrzyli. Dziewczyna od razu odwróciła się do mnie, z roześmianą miną. Zagryzała usta, ukrywając uśmiech.

– Nie chichocz się. – rozkazałam po cichu, kiedy Laura prawie wybuchnęła śmiechem.

Nagle usłyszeliśmy wielki gwar, krzyki szczęścia i okrzyki polskich kibiców: „POLSKA!". Właśnie wygrywaliśmy z Portugalią 2:1, dzięki bramce naszego kapitana. Asystą mógł poszczycić się Błaszczykowski, którego jest to ostatnie EURO w piłkarskiej karierze. Wydarłam się razem z resztą kibiców w niemałym szoku i z widocznym szczęściem.

Jeden z facetów za nami nawet wybuchł płaczem.

W wielkim zamieszaniu, jaki wywołał decydujący o wygranej w meczu gol, z mojego pola widzenia zniknął Gavi i Pedri, którzy jeszcze przed chwilą siedzieli nieopodal nas.

No cóż, najwyraźniej przyszli tylko pooglądać mecz swojego kolegi z klubu. Z tyłu głowy miałam jednak myśl o tym, że nie przyszli tu tylko po to.

– Co mieliby niby tu robić Pedro i Pablo, jak nie patrzeć na swoje nowe, przepiękne koleżanki? – zainicjowała Laura, kiedy zbieraliśmy się ze stadionu. Zbierając swoje rzeczy tylko posłałam jej zażenowany uśmiech.

– Czy ty za bardzo nie odpłynęłaś? – zapytałam, zakładając czarną, bawełnianą torbę na ramię. Była bardzo ciężka, po tym, jak blondynka włożyła tam jeszcze swoje rzeczy.

Dziewczyna tylko uśmiechnęła się lekko i odwróciła się w stronę wyjścia. Musiałyśmy się przeciskać między jeszcze celebrującymi kibicami. Mecz się zakończył, ale dla polskiej kadry i polskich kibiców nie będzie to najspokojniejszy wieczór.

Do bramek doszliśmy po paru cennych minutach kłócenia się z portugalskimi wkurzonymi chłopakami, którzy niezadowoleni wykłócali się o wynik. Język hiszpański i portugalski były bardzo do siebie podobne, dzięki czemu mogłam dogadać się z nimi bez większego problemu. Jedno bluźnierstwo, drugie bluźnierstwo i się przesunęli. Oczywiście mamrotali coś pod nosami, tak samo jak my, ale zbytnio to nas nie obchodziło.

Do czasu, kiedy zza naszych placów usłyszałyśmy głośną kłótnię. Nie obchodziłoby nas to, gdyby nie były to głosy Pablo i Pedro. W większości był słyszalny głos młodszego z nich. Kiedy się odwróciliśmy ukazał nam się widok rozwścieczonego Gaviry i rozbawionego Gonzaléza, który trzymał za ramiona swojego przyjaciela. Gdy mój wzrok splótł się ze wzrokiem ciemnookiego, ten puścił mi oczko.

HERMOSA ✔️ || PABLO GAVIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz