I still remember 3rd of december
Eren Yeager, Ostatnia Nadzieja Ludzkości. Nastolatek inny od pozostałych. Nie tylko pod względem mocy, którą posiada ale rownież pod względem uczuć, tak dla niego znanych a jednocześnie dziwnych.
Siedział w swojej celi już od piątej rano rozmyślając nad swoimi uczuciami i reakcjami do pewnej osoby. Nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. Ostatnie zdarzenia dały mu dużo wątpliwości jak i smutku. Zupełnie zgubił się w swoim umyśle, próbując jakoś magicznym sposobem zmusić się do zapomnienia. Zdarzenia z przed dwóch dni nie pozwalały mu racjonalnie myśleć. Bliższe spotkanie z kapralem po wróżeniu zza murów. Myślał ze serce wyskoczy mu z klatki. Kochał go. Od dawna, ale ostatnie wydarzenia jeszcze bardziej go w tym upewniły. Ale jakie mógł mieć szanse ze spojrzy na niego inaczej niż na podopiecznego? Bo przecież był on tylko żołnierzem, który mógł zostać zabitym przy stracie kontroli nad swoim tytanem. Był tylko bronią. Był tylko na cienkiej granicy śmierci.
Gdy zauważył ze słońce jest już wyżej wstał ze swojego loża, które zaraz pościeli i ruszył w stronę małej umywalki. Przemył twarz zimna woda, wytarł ręcznikiem i ubrał się w mundur. Tak gotowy do rozpoczęcia dnia czekał na kogoś kto otworzy cele. Nie musiał długo stać ponieważ zaledwie kilka sekund później pojawił się kapral, który jakby tylko czekał aż nastolatek wyjrzy przez kraty. Wyjął pęk kluczy z kieszeni i otworzył kraty kiwając na Erena, aby ten wyszedł.
-Dzień dobry kapralu- powiedział Eren przykładając rękę do serca.
-Dobry- odrzekł i ruszył w stronę schodów na górę. Nastolatek ruszył za nim. Szli w ciszy. Ani jeden ani drugi nie odezwał się ani słowem.
Eren patrzył się na jego plecy i zastanawiał się, czemu akurat on? Przecież miał Mikase. Śliczną dziewczynę, którą znał od dziecka. Mógł przecież być z nią, zakochać się.
Serce nie sługa. Pomyślał, zarumienił się lekko i spuścił głowę nie chcąc patrzeć już na kaprala.
*Kilka godzin później*
Stał oparty o drzewo, już w innych ciuchach. Dzisiaj odbywało się ognisko na cześć powodzenia jednej z ważniejszych misji za murami. Ludzie pili tańczyli i zajadali się smakołykami. Byli wszyscy. Nawet on. Siedział razem z reszta dowództwa. Eren przyglądał mu się już od dłuższej chwili. Próbował wyłapać jakikolwiek gest. Jakakolwiek emocje, która mogła przebiec mu po twarzy. Jednak Levi miał założona solidna maskę, której nie zdejmował póki nie był sam.
Nastolatek chciał już odejść stwierdzając ze nic nie zdziała patrząc się tylko na niego. Odepchnął się noga od drzewa z zamiarem odejścia do stolika i napicia się jakiegoś mocniejszego trunku na rozluźnienie, lecz w tym samym momencie zauważył jak Levi odchodzi na bok z Petra. Piękna dziewczyną z rudymi włosami, pięknym uśmiechem i wspaniałym charakterem. Nie wiedział czemu ale postanowił podejść niezauważalnie bliżej. Nie chciał podsłuchiwać czegoś co go nie dotyczy ale nieznane uczucie jakie wtedy w sobie poczuł nie pozwalało mu myśleć racjonalnie. Podszedł wiec bliżej i upewnieniu się ze go nie widza zacząć przyglądać się dwójce.
-Kapraluuu- ciągnęła Petra. Była pijana to napewno.
-Nie uważasz, ze przesadzasz z alkoholem?- powiedział głosem całkowicie wypranym z emocji.
-Muszę...coś... powiedzieć Kapralooowi- mówiła dalej nie zważając uwagi już na nic. Przesunęła się bliżej. Dzięki procentom w jej ciele nie bała się podchodzić. Rzuciła na niego swoje ręce i przytuliła się do jego klatki piersiowej. Levi stał jakby osłupiały. Doskonale wiedział o co chodzi dziewczynie. Już miał się odezwać jedna ona przerwała mu.