Alicja wptowadziła Lysandera do salonu.
-To twój pokój?-powiedział marszcząc brwi.
-Nie.-roześmiała się.
-Myślałem, że idziemy do twojego pokoju...
-Taaa?
Mama weszła do pokoju, ale zatrzymała się jakoby przyklejona do podłogi, gdy zauważyła, że trzymamy się za ręce
-Alicjo, może poznasz mnie ze swoim chłopakiem?
-Co? To nie...
-Taa jasneee...-powiedziała mama.
Po czym dodała szybko ze sztucznym uśmiechem:
-Zrobić wam coś do jedzenia, cukiereczki?
-Nie-odparliśmy razem.
-Nie trzeba mamuś, zaraz wychodzimy.-Allie podeszła do mamy i cmoknęła ją w policzek.
Gdy mama poszła do kuchni, wyszli razem z domu.
-Kim jesteś?
-Mówiłem ci...
-Powiedziałeś tylko jak się nazywasz... Po co do mnie przyszedłeś??
-Po pytałem ludzi i cię znalazłem...
-Ale po co o mnie pytałeś?!
-Bo... widaziałem cię we śnie.
I myślisz, że ci uwierzę~pomyślała.
Oczywiście, że nie... Lecz mam nadzieję.~ odpowiedział jej inny głos...
To był głos Lysandra!!!!!~pomyślała.
~No oczywiście. Przecież tylko my umiemy się tak porozumiewać!!
~Ty mi w myślach czytasz!!
~Nie, nie czytam. Odbieram tylko to co chcesz bym odbierał
~Taaak??? To o czym teraz myślę?~ ,,wysłała" tę myśl, i natychmiast pomyślała o rzeczy, którą chciałaby Ly odebrał.
-O tym-powiedział na głos białowłosy i...
Po czym delikatnie ujął podbródek Alicji, nachylił się i musnął jej usta swoimi tak delikatnie jakby to motyl usiadł Al na wargach. Potem jednak oboje poczuli taką jakby wieź, którą przez cały czas byli powiązani, lecz dopiero teraz odkryli i pogłębili tą więź. I dzięki tej więzi Ly jedną rękę trzymał na talii Al pod koszulką i gładził jej skórę kciukiem; a drugą rękę miał wplątaną w jej ciemnobrązowe loki.
Alicja jedną rękę trzymała zarzuconą na jego kark, drugą zaś wplątaną w jego białe włosy. Pocałunek był namiętny i pożądliwy, a jednocześnie delikatny.
Po pocałunku stali przytuleni, opierając się czołami.
~Też to poczułaś?
~Mhmm...-odrzekła w myślach i delikatnie przesunęła kciukiem po jego ustach.
-Słodka jesteś... Smakujesz jak...biała czekolada z truskawkami...
~Really??
~Tak
-Chyba spodobało ci się to mindtalking-stwierdził
~Mhmm
-Pora abym cię odprowadził do domu...
Allie w odpowiedzi mocniej się do niego przytuliła i jęknęła:
-Niee chcęę...
~Możesz później do mnie przyjść?-spytała.
~To zostaw otwarte okno w pokoju.
~Ale to pierwsze piętro...!!
~Poradzę sobie jakoś...~pocałował Al w czoło i usta, chwycił za rękę i odprowadził do domu.
Pod drzwiami znowu się pocałowali, a przez ich ciała przepłynął prąd przyjemności. I tak się pożegnali:
~Do wieczora.
~Do wieczora.
******************************
Mam nadzieję, że wam się podoba opowiadanie.
Liczę na komentarze i votes.. ;***