To moje pierwsze opowiadanie, z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy.
Miłego czytania. ;**
*************************************
Był wieczór. Alicja wracała z gimnazjum.
Boże jak ja nienawidzę matematyki... -myślała.
Plecak niesamowicie ciążył, właśnie weszła do parku. Postanowiła usiąść na ławce i trochę odpocząć.
Osiem lekcji jednego dnia i do tego 2 poprawki po lekcjach... Oni chyba ogłupieli.
Położyła się na tej ławce i popatrzyła w niebo.
Chciałabym znaleźć prawdziwą miłość, szczęście i być mega-mądrą.-pomyślała widząc spadające gwiazdy.
Uśmiechnęła się drwiąco pod nosem i wymamrotała:
-Chyba oszalałam... myśląc, że spadające gwiazdy spełniają życzenia... Powinnam wracać...-znowu się uśmiechnęła, lecz tym razem smutno.
Była piękna pogoda, gwiazdy było widać jak na dłoni, mimo iż była dopiero 19.
W parku o tej godzinie prawie nikogo nie było.
Alicja westchnęła ze smutkiem, wstała, założyła plecak i ruszyła do domu.
************************************
Przepraszam, że krótki, ale w końcu to tylko Prolog...
Bye ;**