Rozdział IV

121 8 3
                                    

Pewnym krokiem skierowała się do przeszklonych, dużych drzwi. Popchnęła je silnych ruchem.

Kobieta przy ladzie,z którą zdążyła się wcześniej poznać. Posłała jej zdziwione spojrzenie, które po chwili zamieniło się w apatyczne.

Melanie uśmiechnęła się do niej kąśliwie i z uśmiechem zwycięzcy kliknęła przycisk windy.
Wkroczyła do niej,szybkim krokiem.

W ostatniej chwili, czyjaś sylwetka wcisnęła się w wąska szparę.

Chłopak uśmiechnął się do niej sympatycznie. Jego jasno brązowe włosy były rozczochrane przez wiatr,który panował na zewnątrz. Oczy jasne, niebieskie i świecące jak diamenty. Brwi grube i ciemne. Ubrany był w białą,niedbale ubraną koszule, kilka jej guzików było rozpiętych,rękawy swobodnie opadały na nadgarstki. Różnił się od innych pracowników, wyglądał jakby urwał się z amerykańskich seriali młodzieżowych.

– Pracujesz tu? – Oboje zapytali w tym samym czasie

Chłopak uśmiechnął się szeroko.

– Riley. – Wyciągnął rękę w jej stronę

– Melanie. – podała dłoń – Pracujesz tu?

– Jestem kuzynem Nathaniela. – Podrapał się po głowie – Pomagam mu z pracą. A ty, pracujesz tu?

– Od dziś. – Wzruszyła wesoło ramionami

– Nie utrzymuj z nim kontaktu wzrokowego, nie mów kiedy nie zapyta, ani nie podważaj jego zdania. – puścił jej oczko – Powodzenia.

W tym samym momencie drzwi windy otworzyły się. Riley opuścił ją pierwszy.

– To jakiś poradnik jak przetrwać w tej firmie? – Krzyknęła za nim – Atlas?

Chłopak obrócił się na chwilę i  uśmiechnął się poraz ostatni, już po chwili znikł za ciemnymi drzwiami.

Melanie próbowała go dogonić, jednak szpilki skutecznie jej to uniemożliwiły. Zrezygnowana zatrzymała się na środku biura.

Uniosła rękę którą ozdabiał zegarek. 7.58

Wzrokiem odnalazła masywne drzwi opatrzone złotym napisem "Nathaniel Franless"

Wypuściła krótko powietrze i szybkim krokiem skierowała się do nich.

Nagle coś ciężkiego uderzyło w ramię kobiety. Zachwiała się. Stek latających papierów przysłonił drugą sylwetkę.

Melanie nie obracając się za siebie wymineła problem i pociągnęła za klamkę masywnych drzwi.

– Zamknięte? – Mruknęła

– Laurel. – Zirytowany szept rozbrzmiał za jej plecami

Obróciła się powolnie.

Jej oczom ukazał się Nathaniel Franless. Cholerny Nathaniel Franless. Spojrzała na ciemną podłogę, którą ozdabiały rozrzucone na wszystkie strony papiery.

– Jak tylko podpiszemy umowę, poukładasz te dokumenty. – Ostrzegł

Melanie obdarzyła go błagającym spojrzeniem. Nie podziałało.

                               ***

– Jutro mają być na moim biurku. – Po tych słowach zniknął za czarnymi drzwiami

– Przecież to zajmie wieki. – Jęknęła cicho

Nie tak wyobrażała sobie swój pierwszy dzień pracy. Miała odpowiadać za ważne projekty, pomagać firmie się rozwijać, a nie układać stos papierów!

Lustrzane odbicie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz