Zachęcam do głosowania! Miłego czytania!⭐
Ps. Założyłam Instagrama, więc jeśli macie chwilę...
W tle cudowny mem mojej przyjaciółki! 🤭🤭 (Proszę o dystans. Kocham was!!!)
____________
Melanie odprowadziła wzrokiem odjeżdżający autobus. Dysząc ze zmęczenia, zawróciła na przystanek autobusowy. Zajęła miejsce na metalowej ławce.
- Cholerny bus. - Mruknęła
Tegoroczny listopad był wyjątkowy deszczowym miesiącem. Słońce rzadko wychodziło zza chmur, a szaro-bure niebo towarzyszyło mieszkańcą miasta niemal że codziennie.
Melanie wyjęła z torby soczyście różowy parasol w purpurowe grochy. Wyglądała zabawnie pośród ludzi w ciemnych, ponurych ubraniach i szarych budynkach które ją otaczały.
Upragniony przez Melanie autobus nadjechał dopiero pół godziny później. Uśmiechnęła się na jego widok i powitała kierowcę skinieniem głowy, na co ten odpowiedział ponurym wyrazem twarzy.
***
Przekręciła zamek w drzwiach. Pociągnęła za klamkę, na co te uchyliły się delikatnie i zaskrzypiały. Ten charakterystyczny dźwięk, towarzyszył Melanie od trzech lat. Wynajem mieszkania w centrum Bostonu kosztuję krocie. Kobieta zdecydowała się więc ulokować na przedmieściach w starym budynku. Do centrum miała naprawdę blisko. Pomimo lat, nieruchomości trzymała się świetnie. Buro-brązowe ściany frontowe, ośmiostopniowe schody z czarnymi poręczami prowadzące do dużych drzwi, mała klatka schodowa z podłogą w szachownicę, większość jej miejsca zajmowały osadzone na środku klatki kręte, kwadratowe schody. Budynek posiadał windę, która nie działa od lat, więc liczenie na to, że zdoła zawieść ją na najwyższe piętro na którym mieszkała było bezmyślne. Piętrowiec
miał zaledwie cztery piętra. Jednak ściany były absurdalnie wysokie, przez co droga do mieszkania Melanie była dłuższa. Wdrapanie się na najwyższe piętro zajmowało średnio sześć minut i trzydzieści siedem sekund - tak przynajmniej wynikało jej z obliczeńKiedy weszła do swojego gniazdka, opadła na granatową miękka sofę.
W jej spodniach zawirował telefon. Odchyliła głowę w tył wyjmując po omacku komórkę.Od "Mindy"
Co powiesz, na upicie się w klubie dziś o 20.00?
Do "Mindy"
Idę jutro do pracy, Pijaczko.
Od "Mindy"
Wskoczyłaś już do łóżka swojemu gorącemu szefowi?
Do " Mindy"
Powinnaś iść na terapię.
Rzuciła urządzenie na mały drewniany stolik i wyciągnęła się na kanapie.
Wtopiła place w brązowe włosy i oparła głowę o ciemno pudrowo różową poduszkę.Deszcz przybrał na sile. Z dyskretnie lecących z nieba, drobnych kropel wody powstała wielka ulewa.
Potężne krople wody uderzały w szybę,wystukując rytm.Melanie zatkała uszy poduszkami. Dzisiejszego dnia wszystko zdawało się wyjątkowo irytujące i nieznośne.
***
- Co zamierzasz? - Salvatore ujął papierosa w dłonie
- Podpisaliśmy umowę, nie mogę jej od tak zwolnić. - Nathaniel odchylił głowę w tył
- Laurel... - Westchnął z uśmiechem testując jej imię w ustach - Melanie Laurel. Wykiwała cię,Nieźle
Franless zacisnął zęby. Chciał zaprzeczyć,ale doskonale zdawał sobie sprawę, że jego przyjaciel ma rację. Tak cholernie chciał wyprzeć się tego faktu.
- Jest kurewsko irytująca. - Odparł cierpko - I pyskata. Cholernie kurwa pyskata.
-Dwa twarde charaktery w tej firmie to chyba nie najlepszy pomysł. - Zgasił papierosa przyciskając go do dna glinianej popielniczki. - Nie sądzisz?
- Nie jest twarda. - Prychnął - Zwolnię ją przy pierwszej lepszej okazji.
- Powodzenia. - Salvatore wstał z ciemnej sofy po czym skierował się wyjścia.
Już po chwili Nathaniel usłyszał trzask zamykanych drzwi.
Jego wzrok padł na wyblakłe zdjęcie oprawione w czarną szykowna ramkę. Leżało odwrócone obrazem do dołu.
Uniósł je i przejechał po nim smukłym palcem. Rok 1998. Trzyletni Nathaniel w uścisku swojej matki. Młoda Evelyn trzyma swojego syna na kolanach. Burza jej długich,barwnych,czekoladowych włosów opada swobodnie na jej szczupłą twarz.
Ubrana w jeansowe ogrodniczki oraz białe,brudne tenisówki. Na jej twarzy widnieje szeroki uśmiech to samo można powiedzieć o małym chłopcu.Mężczyzna położył zdjęcie w początkowej pozycji. Wypuścił z ust znużone westchnienie. Gdzie podziała się ta wrażliwa,szalona,troskliwa i uśmiechnięta Evelyn? Kim jest ta ciągle nie trzeźwa, ponura i pozbawiona jakich kolwiek emocji kobieta?
Biała rysa błysnęła na niebie. Tuż po niej Nathaniel usłyszał dźwięk głośnego grzmotu.
***
Nathaniel spojrzał na pozłacany zegarek na nadgarstku. Za pięć ósma.
Za cztery ósma
Za trzy ósma
Za dwie ósma
Ósma za minutę...
Kącik jego ust delikatnie wzniósł się ku górze. Laurel nadal nie było. Czy spóźnienie było by adekwatnym powodem do zwolnienia?
Dziesięć sekund do ósmej.
Usłyszał odgłos otwieranych się drzwi. Kurwa.
Nathaniel wstał z fotela i pokierował się do ciężkich drzwi.
Kiedy je uchylił jego oczy natychmiast powędrowały na kobiecą drobną sylwetkę. Siedziała przy biurku z nogą założoną na nogę. Włosy swobodnie opadały jej na czoło.
Nim zdążyła spojrzeć w stronę drzwi, Nathaniel zamknął je bezgłośnie.
______________
Dawno mnie tu nie było,co?
Jakie wrażenia odnośnie rozdziału?
Buziak!💋
CZYTASZ
Lustrzane odbicie
Romansa"Przeszłość jest nie odłączoną częścią nas, możemy się przed nią ukrywać lecz, ona nas znajdzie." Melanie odcięła się od swojej przeszłości. Zaczyna nowe życie i usiłuje zapomnieć o trudnych wydarzeniach, które kiedyś zagościły w jej życiu. Przychod...