Na ulicy Pokątnej, aż roiło się od czarodziejów i czarownic, którzy robili tu zakupy. Używając różdżki Lily przeszliśmy przez mur za Dziurawym Kotłem. Postanowiliśmy się rozdzielić. Mama i tata poszli do księgarni kupić książki, a ja z siostrą ruszyłyśmy w kierunku sklepu Madame Malkin kupić szaty.
- Na drugi rok do Hogwartu prawda? - spytała Madame Malkin gdy weszłyśmy do sklepu
- Tak - odpowiedziała Lily
Po kilkunastu minutach opuściłyśmy sklep z szatami w torbie.
- Ja pójdę kupić kociołki i składniki do eliksirów - odezwała się rudowłosa gdy drzwi zamknęły się za nami.
- Dobrze - odpowiedziałam - to ja kupię sobie różdżkę - dodałam i skręciłam w stronę sklepu Olivandera.
W środku było cicho. Rozejrzałam się. Nie było to duże pomieszczenie. Wszędzie piętrzyły się stosy pudełek z różdżkami.
- Panna Evans... - rozległ się głos. Odwróciłam się i zauważyłam starszego pana podchodzącego do biurka - pamiętam jak twoja siostra tu była, jakby to było kilka minut temu.
- Dzień dobry - odpowiedziałam uśmiechając się lekko w stronę właściciela sklepu. Mężczyzna odpowiedział tym samym i podszedł do jednego z regałów i sięgnął po różdżkę.
- Spróbuj tą - powiedział dając mi ją do ręki - Machnij nią - wzięłam patyk do ręki i machnęłam nim. Wazon z kwiatami stojący za Olivanderem spadł ze stolika rozbijając się o podłogę.
- Nie, nie... To nie ta... - mruknął staruszek wyrywając mi z ręki różdżkę.
Stos pudełek z różdżkami, które próbowałam powiększał się szybko. W końcu mężczyzna powiedział:
- Chociaż można by spróbować tą - skierował się na zaplecze i wrócił po chwili niosąc podłużne pudełko z różdżką.
- Buk, 12 i pół cala, włókno ze smoczego serca... bardzo dobra do czarowania - powiedział właściciel sklepu wręczając mi jasnobrązową różdżkę z małą ilością zdobień. Chwyciłam ją do ręki i poczułam przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele od różdżki. Machnęłam nią, a w powietrzu pojawiło się kilka czerwonych iskier. Olivander aż usiadł z wrażenia. Spojrzałam na niego z niepokojem.
- Coś się stało? - zapytałam opuszczając rękę z różdżką. Wytwórca różdżek pokręcił tylko głową i powiedział:
- Ta różdżka leżała na półce z różdżkami, które dokonują samozniszczenia gdy ich właściciel zostanie trafiony zaklęciem uśmiercającym.
- Co to oznacza? - zapytałam z niepokojem nie do końca rozumiejąc co miał na myśli mężczyzna
- To oznacza, że jeśli ktoś będzie chciał cię zabić i trafi cię zaklęciem uśmiercającym różdżka dokona samozniszczenia. Jest legenda, która mówi, że bardzo dawno temu jeszcze przed powstaniem Hogwartu ktoś również miał różdżkę o takich samych właściwościach, jak twoja. Gdy został on trafiony zaklęciem uśmiercającym, jego różdżka zamieniła się w proch, który rozwiał wiatr, a jej właściciel przeżył. Przeżył zaklęcie uśmiercające i w zamian za różdżkę, której już nie miał, był w stanie kontrolować żywioły - gdy Olivander skończył mówić zapadła chwila milczenia. Stałam i oniemiała patrzyłam na właściciela sklepu. Nie wiedziałam co o tym myśleć.
- Czyli wiedząc, że ta różdżka jest moja - zaczęłam przerywając ciszę - jestem tak jakby skazana na to, że zostanę trafiona zaklęciem uśmiercającym i w 99 procentach go nie przeżyję, tak?
- Tak, tak... - odparł mężczyzna kiwając głową i wstał - Za różdżkę będzie siedem galeonów - dodał. Wyjęłam odpowiednią sumę pieniędzy, położyłam na blacie, podziękowałam i opuściłam sklep.
Na zewnątrz podeszłam do rodziców i siostry i przywitałam się z nimi. Stwierdziłam, że o różdżce powiem im w domu. Mama i tata powiedzieli że za godzinę spotkamy się przed księgarnią Esy Floresy, a teraz możemy jeszcze pochodzić po sklepach.
Gdy tylko rodzice się oddalili ruszyłam w kierunku sklepu ze zwierzętami, a Lily ruszyła za mną.
- Aż tak bardzo zależy ci na zwierzęciu? - spytała mnie siostra gdy weszłyśmy do dość sporego sklepiku, zapełnionego po brzegi przeróżnymi klatkami ze zwierzętami.
- Jeszcze się pytasz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, a po chwili dodałam - przecież wiesz, że kocham zwierzęta - i podeszłąm do półki z sowami, ponieważ stwierdziłam, że sowa będzie bardziej przydatna, niż kot czy ropucha. Moją uwagę od razu przyciągnęła bardzo spokojna biało szara sowa z oczami koloru intensywnej zieleni drzew. Złapałam z nią kontakt wzrokowy. Wpatrywałyśmy się w swoje oczy przez dłuższy czas.
Po kilku minutach sowa mrugnęła i odwróciła głowę. Uśmiechnęłam się lekko i sięgnęłam po klatkę z moją nową towarzyszką. Podeszłam do kasy i zapłaciłam odpowiednią sumę pieniędzy.
CZYTASZ
Rude siostry
FanfictionNazywam się Mily Evans, a oto moja historia. Pełna miłości, radości i przyjaźni, ale także smutku i zdrady. Zapraszam do czytania. Sami zobaczcie co się zmieniało na przestrzeni czasu, jakie były niespodzianki i przewidywalne sytuacje. *** Data utwo...