Prolog

2.8K 35 15
                                    

 W końcu nadszedł ten dzień... Miałam wrócić do szkoły. Rano kiedy zeszłam na śniadanie już przygotowana Vincent poinformował mnie, że dzisiaj jade z Tonym. Niechętnie na to przystałam, lubiłam jeździc z Shanem ale nie miałam innego wyjścia a nie chciałam znowu zostać w domu.

                                                                                  ***

Kiedy wysiadłam z auta Mona od razu się na mnie rzuciła, obie bardzo się cieszyłyśmy, że  w końcu wróciłam do szkoły. Pierwsza była chemia więc udałyśmy sie do klasy, lekcja choć była nudna to ja byłam tak podekscytowana że nawet tego nie zauważyłam. Po lekcji ja udałam się do toalety a Mona do biblioteki. Jednak nie zdążyłam dojść do toalety a już ktos szarpał mnie za ramię. Poznałam tego chłopaka, to był Taylor przyjaciel moich braci. Zaciągnął mnie do szatni i zaczął brutalnie całować, ja próbowałam go odepchnąc na co on powiedział

- Spokojnie, to nie boli.- i w tym momencie położył mi dłoń na udzie.

Wyrywałam się i broniłam jednak on był dużo silniejszy i na nic to się zdało. Po tym jak brutalnie mnie wykorzystał, poszedł, po prostu wyszedł i zostawił mnie w takim stanie. Zaraz miała się skończyc przerwa na lunch więc chłopaki zaczęli wydzwaniać. Nie odbierałam, nie miałam siły. W końcu ktoś wszeł do szatni, pierwsze co to się wystraszyłam bo nie chciałam by ktoś oglądał mnie w takim stanie. Okazało się, że to był Shane.

- Co ty tu robisz dziewczynko?- zapytał, ale chyba widział w jakim jestem stanie i nie oczekiwał odpowiedzi.

Zadzwonił do Toneygo i powiedział mu, że mnie znalazł w szatni. A potem podszedł do mnie i mnie przytulił, byłam wdzięczna za to chociaż od razu się tez spiełam. Jezu Hailie uspokój się, to twój brat on nie będzie chciał Cie skrzywdzić. Zaraz potem wbiegł Tony i kiedy mnie zobaczył to spojrzał pytająco na Shane ten wzruszył ramionami.

-Hailie co się stało? - zapytał Tony.

-Taylor... - zachlipałam we łzach.

- Co znim?- zapytał Shane.

- On.. m-mnie...- nie potrafiłam im o tym powiedzieć i tylko rozryczłam sie bardziej. Oni podeszli do mnie i zaczeli mnie uspokajac.

- Spokojnie, juz wszystko jest dobrze.

- On m-mnie ... wy-wy-wykorzystał - powiedziałam i rozbeczałam się na dobre. Czułam jak chłopaki sie napinaja ale chyba najpierw chcieli pomóc mi niz rozprawić się z tamtym.

- Zajębie go. - powiedział Tony.

- Tony...- syknął Shane

- No co?- odpowiedział.

- Najpierw to ty zadzwoń do Willa, żeby przyjechał po Hailie.

                                                                        ***

Po około 20 minutach w łazience zjawił się Will, bliźniacy powiedzieli mu co się stało, a on podszedł do mnie pocałował mnie w czoło i mocno przytulił. Nie miałam siły chodzić, więc Will poczekał na dzwonek i zaniósł mnie auta. Kiedy wracaliśmy nic nie mówiliśmy a ja wciąż płakałam... Nie umiałam przestać... Wtedy właśnie to zrozumiałam... Ja już nigdy się tego nie pozbędę, tego strachu który teraz czułam, nawet kiedy to byli moi bracia którzy przecież zawsze stają po mojej stronie...

Kiedy weszłam do domu, poszłam po wode do kuchni i akurat musiałam sie natknąć na zdenerwowanego Dylana

- Dlaczego ty nie jesteś w szkole? I czemu znowu ryczałaś? - usłyszałam od razu.

-Dylan- syknął Will - cisza... zostaw ją w spokoju...

- No najlepiej jak jeszcze pooglądam z nią bajki- zasmiał się Dylan.

A ja znowu się rozpłakałam, Will podszedł do mnie i mocno mnie przytulił  i właśnie wtedy zobaczyłam jak do kuchni wkracza Vince we własnej osobie...



Trochę mi się wydłużył rozdział ale myślę, że to nie problem😅 Rozdziały będa się pojawiąą tak mniej więcęj raz w tygoniu...Dajcie znać czy wan się podoba.


Moja Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz