Miała dobry humor, kiedy kończyła trzeciego drinka. Zawsze prosiła o połowę alkoholu, który zwykle był dodawany do drinka. Tyle jej wystarczyło, żeby się dobrze bawić i nie stracić gruntu pod nogami. Nigdy jej się to nie zdarzyło w klubie, ale dobrze wiedziała, jaką wytrzymałość na kolorowe napoje ma jej organizm. Michelle zaś nadrabiała za nią i za samą siebie, wciąż stojąc o własnych siłach. Rzadko kiedy schodziła z parkietu, a Ronnie za to rzadko kiedy na niego wchodziła.
- Moja droga, ktoś ci się przygląda! - zapiszczała szatynka, szybko ruszając brwiami w stronę miejsca, w którym siedział mężczyzna.
Michelle zrobiła szybki łyk swojego drinka i wróciła na parkiet, gdzie bawiła się z nowo poznanym, młodym chłopakiem. Veronica była na co najmniej osiemdziesiąt procent pewna, że był dużo młodszy od Michelle. Nie była pewna czy w ogóle powinien tutaj być.
Widząc jednoznaczną minę koleżanki, spojrzała w stronę baru, gdzie siedział mężczyzna, o którym wspominała. Faktycznie jej się przyglądał, jednak miał w swoim spojrzeniu dziwną intensywność. Kiedy Ronnie na niego popatrzyła, wcale nie odwrócił wzroku, będąc przyłapanym na swojej bezpośredniości. Skinął za to głową, ale też nie zrobił nic więcej.
Veronica nie czuła się zawstydzona takim zachowaniem, wręcz przeciwnie, była aż ciekawa kim jest nieznajomy i co sprawiło, że to właśnie na niej zawiesił swoje oko. Przyjrzała mu się dokładniej, stwierdzając, że z całą pewnością był przystojny. Zastanawiała się, czy powinna się dosiąść obok niego, czy poczekać, aż sam to zrobi. Spojrzała jeszcze ostatni raz na Michelle, czy aby na pewno dobrze się bawi i czy może ją na chwilę zostawić. Nie chciała, żeby coś jej się stało, nie miała w zwyczaju iść z nią na imprezę, żeby później ją zostawić. Różni ludzie się w takich miejscach pojawiają i nawet nowo poznany chłopak Michelle, mógł okazać się seryjnym mordercą.
- Ciężkie myśli zaprzątają ci głowę? - usłyszała głos tak głęboki, że mogłaby utonąć w jego otchłani, albo co najmniej poprosić o opowiadanie do snu każdego wieczora.
Obudziła się z własnych marzeń, spoglądając na przybysza. Nie musiałam długo czekać, pomyślała i uśmiechnęła się ładnie do swojego gościa.
- Spójrz na niego - wskazała palcem chłopaka tańczącego z szatynką. - Czy on wygląda jak morderca?
Samuel zmarszczył brwi, będąc kompletnie zaskoczonym takim pytaniem. Zdecydowanie ich pierwsze spotkanie widział zupełnie inaczej, ale taka forma również mu pasowała. Jak na razie dostał jeden uśmiech i rozmowę, która została zainicjowana nie przez niego samego.
- Zdecydowanie nie. - zaśmiał się, przypatrując się chwilę osobie, o której mówiła Ronnie. - Mordercami zwykle są osoby, które niewiele rzucają się w oczy, a on wygląda, jakby urwał się z parady równości.
- W takim razie mogę iść z tobą na drinka. - wstała, poprawiając włosy, a Samuel poczuł, że chyba któreś styki w jego głowie nie funkcjonują poprawnie.
W którym momencie się zapoznali i jednocześnie umówili na drinka? W jego kodeksie zawsze należało się przedstawić, zapewnić, że nie ma się złych zamiarów, okazać swoje zainteresowanie...
- Idziesz? - zszedł na ziemię, będąc jej osobą jeszcze bardziej zaintrygowanym.
- Nie. - zaprotestował, trochę za bardzo czując się zdominowanym. - Poczekaj tutaj na mnie, przyniosę nam drinki.
Zatrzymała się i zrobiła obrót na pięcie, aby móc spojrzeć na towarzysza. Zmierzyła go wzrokiem z góry na dół, jakby analizowała jego osobę.
- Twój ubiór nie do końca rzuca się w oczy, możesz być potencjalnym mordercą, nie dam ci przynieść sobie drinka, do którego możesz coś po drodze wrzucić. - wystrzeliła, jak z karabinu, nawet nie musząc się zastanawiać nad swoimi słowami, bo miała je doskonale przemyślane w swojej głowie.
CZYTASZ
Licho nie śpi ✧ Veronica Ronnie Walker
Ficción GeneralCiemność. Zawsze powtarzali, żeby się jej wystrzegać. "Wróć do domu, zanim się ściemni" "Nie zaglądaj w nocy pod łóżko" "Zostawiam ci zapalone światełko na noc, skarbie..." Zawsze to robili, choć nigdy nie było wiadomo, co co chodziło z tą ciemności...