Rozdział 3

1.8K 79 3
                                    

Amara.

Skończyłam Colleg z wyróżnieniem. Nie dlatego, że moi nauczyciele byli zastraszani, choć z pewnością się bali, a dlatego, że byłam najlepszą uczennicą w szkole. Nie miałam problemu z żadnym przedmiotem. Zawdzięczałam to swojej, jak się okazało fotograficznej pamięci.
Z dokładnością potrafiłam przytoczyć cytat z książki, którą przeczytałam chociaż raz w swoim życiu.
Dostałam się na studia kilka lat wcześniej, niż moi rówieśnicy, a to dlatego, że przeskoczyłam kilka klas. Dostałam się na Columbie University. Liga bluszczowa była od zawsze w moim zasięgu. Wiedziałam, że dostanę się bez problemu, nawet jeśli byłam o kilka lat młodsza, niż studenci na pierwszym roku.
Zaczęłam studiować prawo. Pomyślałam, że ten kierunek przyda mi się w branży, do której byłam przyuczana przez ojca.
Po kilku miesiącach rozpoczęłam drugi kierunek-finanse. Prawnik ze specjalizacją w prawie karnym i księgowy, którym możesz bezgranicznie ufać, przyda się "rodzinie".
Na uczelnie dojeżdżałam autem, które dostałam od rodziców na szesnaste urodziny. Mój ojciec nie zgadzał się, abym dojeżdżała transportem publicznym, ja zaś nie chciałam mieszkać na kampusie.
Kiedy poszłam na studia, okazało się, że mam niemałe powodzenie wśród płci przeciwnej, wielu z nich zapraszało mnie na spotkania, jednak ja zawsze skrupulatnie odmawiałam, aż do momentu, kiedy stanął przede mną Patric.
Chłopak o pięknej postawie ciała, blond włosach i zielonych oczach. Uśmiechał się do mnie na zajęciach i puszczał oczka za każdym razem, kiedy przechodziłam obok. Ten błysk w jego oczach był tak beztroski i sprawiał, że miękły mi kolana. Nie potrafiłam mu odmówić. Nie zwracał uwagi na mój wiek. Wiedział, że jestem młodsza, ale nie przeszkadzało mu to, bo zdążył zauważyć, że jestem dojrzałą osobą. Wiedział też, że najprawdopodobniej skończę studia szybciej, niż on. Nazywał mnie małym geniuszem. Zaczęłam się z nim spotykać. Głównie w jego mieszkaniu na kampusie, ponieważ nie chciałam, aby ktokolwiek dowiedział się o tej relacji.
Z Patrykiem przeżyłam swoje pierwsze razy, oczywiście oprócz tego najważniejszego. Matka tłumaczyła mi, że muszę pozostać czysta dla przyszłego męża, ponieważ inaczej źle by się skończyło dla mnie, jak i dla osoby, która ośmieliła się mnie dotknąć w ten sposób.
Lubiłam tego chłopaka, potrafił mnie rozbawić, szanował moją prywatność, co podobało mi się najbardziej w tej relacji. Wytłumaczyłam mu, jak wygląda moja sytuacja. Bez głębszego wchodzenia w szczegóły.
Nie rozumiał tego, że wychodzę za mąż. Uważał, że to nie czasy, aby rodzice wybierali mężczyznę dla swojej córki.
Nie oczekiwałam, że zrozumie. Chciałam, tylko żeby wiedział, że nie może liczyć na nic więcej. Z dniem zakończenia ostatniego roku, pożegnałam się z nim. Wiedział, że prawdopodobnie więcej mnie nie zobaczy. Wtedy też wyznał mi, że mnie kocha. W tamtym momencie jedyne co zrobiłam, to popatrzyłam na niego tępym wzrokiem, po czym odeszłam. Co miałam mu powiedzieć? Przecież ja nie wiedziałam, czym jest miłość. Nie jej do siebie nie dopuszczałam, nie chciałam.
Oczywiście mamę i tatę kocham najbardziej na świecie, no ale sami wiecie, to inny rodzaj uczucia. Patryk pociągał mnie seksualnie i tylko taki rodzaj uczucia potrafiłam do siebie dopuścić. Chciałam tylko rozładować napięcie i on był do tego idealny. Patric potrafił robić naprawdę dobrą minetkę. Sama zapoznałam się ze sztukami seksu oralnego, a on był moim rekwizytem. Prowadziłam eksperyment i tak naprawdę nie czułam przyjemności, kiedy on dochodził, a bardziej fascynację. Przed orgazmem jego jaja robiły się twarde i kurczyła się moszna, wtedy je ściskałam i zafascynowana patrzyłam, jak jego sperma spływa po mojej dłoni, a on w spazmach dochodził.
Lubiłam to czuć, władzę.
Chciałam, aby mężczyźni padali do moich stóp. W taki czy inny sposób.
Moja matka była pewna, że nie mam nic wspólnego z biznesem prowadzonym przez ojca.
Powtarzała, że to branża, do której kobiety nie są stworzone. Sama była tylko żoną i z pokorą przyjmowała swoją pozycję. Nie chciała mieszać się w ten świat. Rozumiałam ją, jednak ja miałam odmienne zdanie na ten temat i wolałam wejść w ten świat. Zadecydowałam, że pozostawię ją w niewiedzy i zażądałam od ojca wprowadzenia do biznesu, bez informowania o tym matki. Od czternastego roku życia towarzyszyłam mu w każdym ważnym wydarzeniu związanym z "rodziną". Czułam się jak ryba w wodzie między mężczyznami, którzy gardzili słabymi kobietami, którzy nie brali mnie na poważnie. Dzięki temu chłonęłam ich bezwzględność i dominujące postawy. Zaczęłam tworzyć siebie i z dnia na dzień czułam się coraz silniejsza, coraz bardziej pewna siebie.
W wieku szesnastu lat spostrzegłam, że już nie miałam skrupułów.
Podczas jednego z przesłuchań członka pobocznej rodziny, która starała się zagarnąć terytorium pod naszymi wpływami, zauważyłam, że dobrze zbudowany wytatuowany mężczyzna był tylko pionkiem i nie posiadał informacji, których potrzebowaliśmy. Stałam wtedy w rogu pokoju, w cieniu, kiedy ojciec po raz setny zadał to samo pytanie, a jego pomagier uderzył mężczyznę w twarz. Na jego twarzy krew mieszała się ze śliną i wymiocinami, które wywołane zostały uderzeniem w brzuch. Kręcił głową na boki i zaczynał mnie już nudzić. Nic nie wiedział. Nawet nie wiem, w którym momencie chwyciłam za broń, wyszłam z cienia tak, aby mnie zobaczył i wycelowałam w jego kolano. Strzeliłam, huk wystrzału i jego krzyk wypełnił pomieszczenie. Podeszłam bliżej, nachyliłam się nad nim i włożyłam palec w dziurę, którą zostawiła moja kula. Zaczęłam kręcić palcem, na moment przestając, by spojrzeć mu w oczy i zapytać cicho "-Nic nie wiesz, prawda?"
Patrzył na mnie, a na jego twarzy malowało się przerażenie wymieszane z zaskoczeniem, strzeliła mu w kolano nastolatka z różowymi pasemkami na włosach, byłam przygotowana na taką reakcję. Wtedy delikatnie skinął głową. W tamtym momencie uniosłam broń i przystawiłam mu ją do czoła, dalej patrząc mu w oczy, powiedziałam:
"-Tak myślałam." - i pociągnęłam za spust, nie odsuwając się nawet o milimetr. Poczułam na twarzy krew, która rozbryzgała się po wystrzale. Wyprostowałam się i odwróciłam do ojca i mężczyzny, który stał za nim. Ojciec miał równie beznamiętną minę co ja, drugi mężczyzna nie odważył się spojrzeć mi w oczy.
"- Nie potrzebnie straciliśmy tu czas. Od pierwszego słowa wiedziałam, że on jest tylko pionkiem. Nic nie wiedział. Następnym razem nie zawracajcie nam głowy płotkami, tylko sami się nimi zajmujcie albo zacznijcie wnikliwiej sprawdzać informacje, bo następnym razem zajmiecie miejsce tego nieszczęśnika." - zwróciłam się do mężczyzny, który dalej unikał mojego wzroku.
Bawiło mnie to jak ogromny łysy mężczyzna, stał przerażony, kajając się przed małą dziewczynką.

"- Sprzątnij tu. Nie chcę żadnego śladu." - powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu. Minęłam go i spojrzałam na ojca, kiwnął głową i ruszył w moją stronę.
Nie wiem, czy był wtedy zaskoczony. Chociaż to mógł być szok, w końcu zobaczył swoją wiecznie małą córeczkę, która strzela komuś w głowę, a po jej twarzy spływały resztki czyjegoś mózgu. 

"- Nie podoba mi się to, jak niekompetentne osoby zajmują się ważnymi sprawami." - powiedziałam tonem pozbawionym emocji, patrząc ojcu prosto w oczy.

Nie wiem, czy to przez mój czyn, czy przez to, co dostrzegł w moim spojrzeniu, ale pokiwał głową i uśmiechnął się, mówiąc mi cicho: "-A więc Ty się tym zajmij."
I Bóg mi świadkiem, jeżeli istnieje, że się zajęłam.
Dwa tygodnie, dziesięć bezwartościowych żyć później i rodzina Alvare była pod moim butem. Chociaż bardziej pod butem mojego ojca.
Rozwiązywałam problemy, pociągałam za spust i pracowałam z ludźmi, których uważałam za użytecznych, a jednak nie chciałam, aby ktoś wiedział, że to moja zasługa. Chciałam zostać anonimowa. Nie dlatego, że bałam się zemsty na mnie, a bardziej z szacunku i miłości do mojej matki. Ojciec się zgodził. Wiedział, że matka nie zniosłaby takiego obrotu spraw. Więc każdy, kto ze mną współpracował i dobrze wiedział, kim jestem, nazywał mnie "Riper".
Wrogowie, którzy mieli z nim do czynienia, nie zdążyli opowiedzieć kim jest Riper, bo żaden nie wyszedł z tego żywy, a ich ciała znajdowano w strasznym stanie. Zaczęły krążyć legendy o bezwzględnym człowieku, bezwarunkowo oddanemu Reganowi Westonowi. Riper, stał się postrachem całej Ameryki.
Ojciec dał mi wtedy wolną rękę. Podejmowałam wiele ważnych decyzji sama, a kiedy on podejmował te najważniejsze, zawsze brał moje zdanie pod uwagę. Ojciec zyskał pewność, że interesu po nim nie przejmie mężczyzna ożeniony z jego córką, ponieważ nigdy nie pozwolę na zepchnięcie siebie z pierwszego planu.

[ZAKOŃCZONE] BURSZTYNOWE SERCE: Shake kokoso-waniliowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz