Epilog

2.2K 94 15
                                    

Amara

Miło było patrzeć na mojego męża, który tak zbliżył się do mojej matki.
Spędzaliśmy z moimi rodzicami naprawdę dużo czasu. Myślę, że Alex, przez moją
mamę, czuję się bliżej swojej.
Dużo mu o niej opowiadała, a on chłonął jej słowa. Okazywał jej wielką
życzliwość.
Właśnie przygotowywali wspólnie kolację. Postanowili, że będą mnie
rozpieszczać i dziś muszę zjeść spaghetti.
Czekam już ponad godzinę i odczuwam naprawdę silny głód.
Przez ostatnie miesiące moje ciało zmieniło się nie do poznania. Miałam
wrażenie, że noszę w sobie piłkę lekarską. Chociaż nie przytyłam za dużo jak na
ciążę bliźniaczą to i tak czuję się jak słonica.
Mój mąż uważa, że wyglądam piękniej niż kiedykolwiek. Całuję ziemię, po której stąpam.
Dziś mija 7 miesiąc do daty porodu. Zostało około miesiąca, a ja robię się
coraz bardziej drażliwa.
Irytuje mnie dosłownie wszystko. Zaczynając od moich stóp, których nie
widziałam od kilku miesięcy kończąc na moim upierdliwym mężu, który zamienił się w kurę domową i ciągle lata z mopem bądź ścierą.
Jestem zmęczona, chciałabym przespać cały ten okres.
Zostałam też zmuszona do zawieszenia mojej działalności i to nie tylko przez
Alexandra ale i moich rodziców. Może mają rację, że takie pole bitwy to nie
miejsce dla ciężarnej kobiety.
Nie chcieliśmy poznać płci naszych dzieci więc mamy wybrane dwie pary imion, o które walczyliśmy grając w kości. Tak, ta gra decyduje o naszym życiu.
Dla dziewczynek Melody i Sophia, a dla chłopców Christopher i Alec.
Śmieszne, że imiona, które wymyslililsimy na naszym miesiącu miodowym zostały
z nami do tej pory.

-Czy dostanę w końcu jeść? - wykrzyknęłam mocno zirytowana. Na mój wybuch zareagowali wszyscy włącznie z moimi dziećmi, które zaczęły wiercić się w moim
brzuchu. One też były głodne.

-Zaraz kochanie.- odpowiedzieli wspólnie z kuchni i zaczęli się o coś
sprzeczać. To żeby dla mnie gotowali było głupim pomysłem. Ponieważ oboje tego nie potrafili. Wcześniej czułam delikatny zapach spalenizny teraz zaczął się nasilać.
Umrę tu z głodu. Moje hormony się uspokoiły na tyle, że nie płakałam już co chwilę, tak jak wcześniej, ale jeszcze mi się zdarzało.
W tej chwili łzy stanęły mi w oczach, bo miałam już dość czekania.

-Czuję jak śmierdzi.- westchnęłam głośno i próbowałam się podnieś z kanapy, ale wymagało to ode mnie więcej wysiłku niż kiedyś. Teraz musiałam się przewrócić na bok, spusci nogi na podłogę, a następnie mocno się postarać aby
usiąść, dopiero potem próbować się podnieść na nogi. Nie wiedziałam, że
kiedykolwiek wstawanie z łóżka stanie się dla mnie wyzwaniem.- Mam was dość! Zniknijcie z tego domu.- krzyczałam na nich próbując się obrócić. Irytowali mnie.

-Nie ma szans kochana! Pyszne spaghetti zaraz będzie podane do stołu.- krzyknął mój mąż, ale słyszałam, że jego głos był nie pewny.

-Nie pierdol Alex! Spieprzyliście to gówno.- krzyknęłam.

-Nie klnij przy dzieciach.- odwrzeszczał.

Zaśmiałam się głośno ale to nie pomogło bo łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Jezu nienawidzę być nieprzydatna i skazana na czyjaś łaskę. Nigdy więcej nie będę już w ciąży. Zaraz po porodzie się zaczipuje i mój mąż będzie mógł mnie cmoknąć w tyłek.

-Czy ktoś tu zamawiał prawdziwy włoski makaron?- mój tata wszedł do pokoju trzymając w dłoni torbę z logiem włoskiej restauracji, którą uwielbiam. Podszedł do mnie i pomógł mi usiąść.

-Regan, zepsułeś naszą niespodziankę, teraz nie będzie chciała tknac naszego
makaronu. A tak się staraliśmy.-krzyknęła mama uchylając drzwi kuchni, z której wytoczył się szary dym.
Przyrzekłam, że wygląda to tak jakby się tam paliło.
Mój ojciec zrobił zdziwioną minę i odwrócił wzrok od matki, skupiając się na mnie. Uniósł brew.

[ZAKOŃCZONE] BURSZTYNOWE SERCE: Shake kokoso-waniliowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz