Rozdział 4

544 16 3
                                    


[6888 słów]

Czy żałowałam czegoś w życiu? Oczywiście, że tak i to nawet nie jednej rzecz. Jedną z tych rzeczy, jest właśnie znajdowanie się, w tej przeklętej restauracji. Choć na początku, czymś pięknym było to, że się w ogóle tu znalazłam, to teraz przerodziło się to w koszmar.

Widok mężczyzny naprzeciw zamazywał mi się z każdą sekundą coraz bardziej. Policzki miałam już całe mokre. Może i wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, lecz żadne z nas się nie odezwało. Czułam się aktualnie jak, jakiś przedmiot, który zależnie od humoru, może zostać sprzedany, bo aktualnemu właścicielowi się znudził. Dlaczego po raz kolejny, ktoś uważa, że może decydować za mnie i robić ze mną co tylko chce?

-Rosalie wiem, że to dziwnie brzmi - cisza została przerwana przez głos, który zdążyłam znienawidzić w ciągu paru sekund - Niestety, ale jest to prawda.

Szybko wytarłam łzy, dzięki czemu, od razu sylwetka mężczyzny się wyostrzyła. Po raz kolejny udowadniał moją teorię. Krew w moich żyłach płynęła tak szybko, że zapewne było to już niebezpieczne. Wstałam na równe nogi, przez co krzesło, na którym siedziałam, prawie się przewróciło.

-Niestety, kurwa niestety!- krzyczałam. Nie zważałam na to, że już zwracał mi uwagę na to, abym nie podnosiła głosu, teraz było mi już wszystko obojętne - Może powiedz mi, że to jeszcze moja wina! - palec wbiłam sobie w klatkę piersiową - Wiesz co Russo, nie obchodzi mnie, kim jesteś, ani czym się zajmujesz, nie zostanę twoją żoną. Obiecałeś, że zrobisz wszystko, abym ci wybaczyła te ślady. Więc bądź tak łaskawy i odpierdol się ode mnie i od mojego życia!

W momencie, w którym chwyciłam torebkę, zauważyłam, że Victor chce złapać za moją rękę. Natychmiast odsunęłam rękę, uniemożliwiając mu to.

-Nie dotykaj mnie! - jeszcze przez chwilę wpatrywałam się, w jego oczy, które nie wyrażały absolutnie nic.

Odwróciłam się i nie czekając, ruszyłam do wyjścia. Kiedy fala powietrza uderzyła w moją twarz, na nowo do moich oczu napłynęły łzy. Miałam dość tego dnia, a przede wszystkim, miałam dość Victora Russo. Zagościł do mojego życia zaledwie dwa dni temu, a już zdążyłam się przekonać, że gdybym była w stanie cofnąć czas zrobiłabym wszystko, aby tylko nie pojawić się wtedy w tym klubie. Tylko czy to faktycznie by coś zmieniło? Skoro nasi ojcowie zawarli taką umowę, to zapewne prędzej czy później, by mnie znalazł.

Aktualnie mogłam pójść tylko w jedno miejsce, miejsce, które zawsze pomaga mi w ciężkich sytuacjach. Szybkim krokiem przemierzałam ulice Chicago. Przez całą drogę przecierałam oczy, ponieważ ciągle pojawiały się nowe łzy. W końcu moim oczom ukazał się szarawy budynek. Nad wejściem znajdowała się duża podświetlana czaszka z napisem BLACK. Uwielbiałam to miejsce, znałam tutaj wszystkie pracujące osoby. Black Skull jest to klub najczęściej odwiedzany przeze mnie i przez Kate. Nigdy nie ma tutaj tłumów, ponieważ jest to klub z dala od centrum miasta, a właśnie do tamtych klubów przychodzi najwięcej osób.

Przy drzwiach zauważyłam dobrze zbudowanego mężczyznę, ochroniarz, który pracuje tutaj od zawsze, kiedy pamiętam. Podeszłam do drzwi i gdy już chciałam przez nie przejść, mężczyzna mnie zatrzymał.

-Wydaje mi się, że jest pani za młoda, żeby przychodzić do takich miejsc - ma poważną minę. Ta sama gadka, co za każdym razem.

-A pan za stary, żeby pracować w ochronie - wpatrujemy się w siebie nawzajem, oboje tak samo poważni. Może i nie jest prawdą, to co powiedziałam, bo ochroniarz z tego, co wiem, to jest lekko po trzydziestce.

W końcu mężczyzna się uśmiecha, na co również się uśmiecham.

-Greg powtarzam kolejny raz, że to przestaje być zabawne - nadal się uśmiecham.

Uleczyłeś mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz