Rozdział 5

115 7 2
                                    

[4754 słów]

Koszmary. Nieodłączna część mojego życia, codziennie, gdy tylko zasypiam, one pojawiają się tak, jakby na mnie czekały. Za każdym razem on tam był, czasami towarzyszyły mu inne osoby, lecz on zawsze był tym najgorszym. Choć starałam się z wszystkich sił, uświadomić sobie, że jest to tylko koszmar, to niestety strach zawsze wygrywał. Obrazy, które wtedy widziałam, za bardzo przypominały te rzeczywiste.

Tak samo było i tym razem, gdy w końcu udało mi się zaspać. Kolejny raz musiałam przejść przez to piekło.

Otwierałam powoli oczy, ponieważ światło zbyt mocno raziło moje oczy, gdy tylko bodźce zaczęły docierać do mojego ciała, zdałam sobie sprawę, że zemdlałam. Kolejny raz. Moje ciało znów nie wytrzymało bólu rozprzestrzeniającego się po moim ciele.

Kiedy już udało mi się otworzyć oczy, pierwszą rzeczą, jaką ujrzałam, były dwa szmaragdy wpatrzone we mnie, lecz nie był to wzrok dający mi poczucie, że wszystko będzie dobrze, on dawał mi świadomość, że to wszystko skończy się bardzo źle. Nienawiść, jakie wyrażały te oczy, nie dało się opisać, za każdym razem nie mogłam uwierzyć, że człowiek jest zdolny to tak silnej nienawiści.

-W końcu królewna raczyła się obudzić - zachrypnięty głos dotarła do moich uszu - Mówiłem ci, że nie radzę robić ci tego kolejny raz - nastała chwilowa cisza, przerywana jedynie uderzeniem jego ciała o moje - Natomiast ty jak zwykle nie posłuchałaś.

Mężczyzna wykonał jeszcze jedno bardzo mocne pchnięcie, przez co poczułam ciepło w swoim wnętrzu. Głowa mężczyzny oparła się o szklany stolik tuż obok mojej. Czułam, jak całe jego ciało naciskało na moje. Jego oddech uspokajał się z każdą sekundą, gdy już oddychał spokojnie, przysunął usta do mojego ucha.

-Teraz dziwko nauczę cię, żebyś w przyszłości mnie słuchała - przez te słowa, po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

Oparł dłonie o stolik i wstał na równe nogi, skanował moje ciało, zjeżdżając wzrokiem od głowy po stopy i z powrotem do głowy, uczynił to parę razy, po czym prychnął, a na jego ustach pojawił się wyraz pełen obrzydzenia.

-Zwykła kurwa - gdy tylko to powiedział, odszedł ode mnie, lecz wiedziałam, że wróci.

Poczułam, jak na jego słowa do moich oczu napływają łzy, nie chcąc, aby je zobaczył, zamknęłam z całej siły oczy, w tej samej chwili przygryzając z całej siły wargę. Pod naciskiem moich zębów poczułam metaliczny posmak krwi na języku, przez co poluzowałam siłę, z jaką zaciskałam zęby na wardze.

Przez to, że starałam się tak mocno ukryć łzy, nie usłyszałam, kiedy mężczyzna wrócił, lecz przekonałam się o tym, w momencie, kiedy poczułam okropny ból na brzuchu. Automatycznie otworzyłam oczy, tak jak tylko mogłam, rękami chwyciłam krańce stolika, z całej siły zaciskając je, natomiast z moich ust wydostał się wrzask.

Niestety wiedziałam, że najgorszy ból dopiero przede mną. Powoli przeniosłam wzrok na brzuch, na którym zobaczyłam gruby pas przylegający do mojej skóry, przez promienie słońca, które dostawały się do pomieszczenia, widziałam odbijające się światło od tępych zakończeń gwoździ, które były wbite w pas. Przez te wszystkie razy, zdążyłam już je policzyć, było ich dokładnie siedemnaście. Siedemnaście małych gwoździ, które aktualnie znajdowały się w mojej skórze.

Kiedy tylko mój wzrok na chwilę zatrzymał się na brzuchu, to mężczyzna pociągnął pas. Przez ten ruch skóra została rozerwana, w jednym miejscu bardziej, w drugim natomiast mniej. Ból, jaki czułam, uniemożliwił mi wydanie z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Jedynie wpatrywałam się w miejsca, z których wypływała krew.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 17 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Uleczyłeś mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz