~Hinata~
Wziąłem wolne w pracy.
Nie ruszam się z domu, mam ciągłe ataki paniki.
Nie mam nawet nikogo, kto mógłby mi pomóc.
Mimo wszystko, po 3 dniach jestem zmuszony wyjść do ludzi. Jem coraz mniej, ale jednak od kilku dni nie robiłem zakupów, więc nie miałem wyboru.Gdy już zacząłem się ubierać, usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Szybko wszedłem do salonu, złapałem urządzenie i odebrałem.
- Tak słucham?
- Cześć, Hinata. Dzwonię, bo...wszystko okej? Wiem, że wziąłeś wolne i nie mam nic do tego, wręcz przeciwnie, ale zazwyczaj ostrzegasz, że będziesz chciał wziąć wolne, tym razem zrobiłeś to tak nagle...- mój szef, mimo wszystko jest dobrym człowiekiem. Chociaż nie sądziłem, że będzie się martwić nawet o mnie.
- Wszystko dobrze. Po prostu musiałem pilnie pozałatwiać kilka spraw - skłamałem, wkładając w słowa jak najwięcej radości. Wiem, że nie wyszło mi to zbyt dobrze, ale jednak przekonałem go.
Cicho westchnąłem i schowałem telefon do kieszeni. Poczułem lekką radość, bo istnieje ktoś, kto o mnie się martwi. Chociaż w małym stopniu, ale jednak.Z lepszym humorem wyszedłem z domu i skierowałem się do najbliższego supermarketu. Wciskałem do wózka produkty, którymi nie powinienem się niemal codziennie żywić. Nigdy nie byłem dobry w gotowaniu, dlatego kupowałem gotowce dla świętego spokoju. Ale jak wszyscy wiemy, na dłuższą metę nie jest to dobry wybór.
Po krótkim namyśle dorzuciłem zdrowsze produkty typu mleko, jajka, jakieś owoce i warzywa.
- Chyba tyle...-mruknąłem pod nosem, łapiąc ostatnią rzecz.
- H-hinata?
Moja ręka zawisła w powietrzu. Zacząłem drżeć na całym ciele. Zamrugałem.
To niemożliwe.
Szybko złapałem ser i wrzuciłem do koszyka, nawet nie patrząc na osobę stojącą przede mną.
Chciałem po prostu zniknąć z tego sklepu jak najszybciej.- Hinata, odezwij się. Teraz nie możesz mnie po prostu olać.
Myślałem, że jak nie odpowiem, to w końcu odpuści, ale...
- Spójrz na mnie, do cholery! - krzyk rozniósł się po sklepie, a ja odruchowo podniosłem wzrok.
Czarnowłosy chłopak, którego kiedyś tak dobrze znałem, stał teraz naprzeciwko mnie ze zbolałą ale i wściekłą miną. Ciężko było stwierdzić, ale wściekłość była silniejsza i maskowała tą drugą emocje.
- Cześć, Kageyama - wydusiłem w końcu, uciekając wzrokiem. Jak mógłbym na niego tak po prostu patrzeć? Nienawidzi mnie.
- Gdzie byłeś przez te wszystkie lata? Co się z tobą działo? Dlaczego to zrobiłeś? - ton jego głosu wskazywał, że jest zły, a wręcz wściekły. Nie miałem pojęcia czemu.
- To chyba nie bardzo ważne, no nie? I też chyba nie jest to twoja sprawa - uśmiechnęłem się sztucznie - przepraszam, ale nie mam czasu, trochę się spieszę.
Po tych słowach pchnąłem wózek i minąłem Kageyame.
Mijały sekundy. Gdy minęło ich 10 chciałem cicho wypuścić powietrze, ale właśnie w tym momencie...
Ktoś szarpnął mnie za rękę, odwracając w swoją stronę. Czarnowłosy wbijał we mnie wzrok.
- Znowu uciekniesz, tak jak kilka lat temu?
Ludzie wokół nas zaczęli się zatrzymywać i podsłuchiwać. Ewidentnie byliśmy w centrum uwagi.
Dłoń Kageyamy coraz mocniej zacieśniała się na moim nadgarstku.- To boli - sapnąłem.
Chłopak spojrzał na mnie, później na ręce, i jak porażony prądem puścił mnie, przepraszając i spuszczając lekko głowę.
Zacząłem masować obolałe miejsce. Przez mój tryb życia byłem słaby. Wiem, że nie złapał mnie tak mocno, dlatego dziwiło mnie, jak mocny ból poczułem.
Co się ze mną stało?
- Nie uciekłem. To był mój wybór, i nie musiałem nikomu się spowiadać. Poza tym, byliśmy dziećmi. A teraz wybacz, naprawdę nie mam czasu - po tych słowach minąłem go.
- Schudłeś. Naprawdę żywisz się tym? - wskazał na mój koszyk.
- Po prostu nie mam czasu na gotowanie, ale nie jem tego na co dzień, bez obaw - posłałem w jego stronę sztuczny uśmiech i skierowałem się do kasy, gdzie zapłaciłem za zakupy.
Z dwiema pełnymi siatkami wyszedłem ze sklepu, nawet nie oglądając się za siebie. Po 5 minutach znalazłem się w mieszkaniu. Oddychałem szybko i ciężko.- Czemu akurat on? Dlaczego? - powiedziałem, stojąc oparty o drzwi. Sekundę później siedziałem już na podłodze z głową schowaną w rękach. Czułem się tragicznie i miałem ochotę się rozpłakać.
~Kageyama~
Gdy zobaczyłem Hinate, oniemiałem. Szarpały mną sprzeczne emocje, nie wiedziałem jak się zachować i co zrobić. Miałem ochotę go uderzyć za to, że bez słowa zniknął, ale też miałem ochotę przytulić i nigdy nie puszczać.
Jego zniknięcie przeżyliśmy wszyscy i do tej pory nikt nie umiał się z tym pogodzić. Szukaliśmy go intensywnie przez pierwszy rok, później już z czasem odpuszczaliśmy. Nie dało się znaleźć go w mediach społecznościowych, jego rodzice nie chcieli z nami rozmawiać, a w szkole nikt nic nie wiedział. Nie mieliśmy wyboru, jak tylko odpuścić.
A jednak jeszcze przed chwilą stał przede mną, z koszykiem pełnym niezdrowego jedzenia. No, próbował to zamaskować kilkoma zdrowymi produktami, ale nie bardzo mu to wyszło.
Zmienił się, schudł bardzo, a jego wzrok... kiedyś rozświetlał wszystko, a teraz, jest po prostu, pusty.Chciałem go dogonić, gdy wyszedł ze sklepu. Chciałem go zatrzymać, nie pozwolić mu odejść ponownie. Mimo tak długiego czasu, rozpoznałem kiedy kłamał.
Jadł codziennie coś takiego.
Nie uważał, że to co było kiedyś nie ma już znaczenia.
Wiem też, że tym fałszywym uśmiechem próbował zamaskować prawdę.Kupiłem ostatecznie dwie rzeczy, i wyszedłem ze sklepu. Hinaty już nigdzie później nie spotkałem, a jednak znowu zajął całe moje myśli.
- Znajdę go. Pomogę mu - pomyślałem, chociaż nie bardzo miałem plan, jak się za to zabrać.
A jednak wiedziałem, że muszę to zrobić.
CZYTASZ
☆ Przeznaczenie ☆ √Kagehina√
Ciencia FicciónNazywam się Hinata Shōyō, mam 23 lata. Za czasów licealnych kochałem siatkówkę. Obecnie żałuję niektórych decyzji w swoim życiu. Chciałbym naprawić tak wiele rzeczy z czasów, kiedy miałem wszystko, co kochałem. Nie tak miało się to potoczyć. Stracił...