☆ Epilog ☆

322 23 15
                                    

~Hinata~

Minęło dobrych kilka miesięcy od dnia, w którym wyznaliśmy sobie z czarnowłosym skrywane uczucia. Od tego czasu byliśmy już oficjalnie parą, a ja w końcu pogodziłem się z przeszłością.
Porozmawiałem z rodzicami, wyznając im wszystko, co dręczyło mnie od czasu mojej ucieczki. Zacząłem również chodzić do psychologa.
Ponadto, Kageyama namówił mnie do spotkania z całą starą drużyną z liceum.
Radość, smutek, zdziwienie jak i wdzięczność opanowały mnie jednocześnie, gdy wszyscy wysłuchali mojej historii i jednogłośnie wybaczyli wszystkie moje błędy pokazując, jak bardzo za mną tęsknili.

- Nasze papużki nierozłączki w końcu dotarły - zawołał radosnym głosem Sugawara w naszą stronę.

Pomachaliśmy mu, zadowoleni. Czekał nas pierwszy, niezobowiązujący mecz ze starą drużyną Aoba Johsai, która do tej pory trzymała się całkiem nieźle.

- SHŌYŌ, TOBIO!! - usłyszałem krzyk gdzieś za nami, a chwilę później wpadł na mnie Nishinoya, podskakując do góry jak dziecko.

- Cześć, Yū! - powiedziałem entuzjastycznie, również podskakując do góry.

Czułem na sobie wzrok czarnowłosego. Spojrzałem na niego, a w kącikach jego ust błądził uśmiech, który próbował zamaskować.

- Nie mamy czasu! - powiedział Daichi, wskazując na busa - ładujcie się, byle szybko.

Zrobiliśmy tak, jak powiedział. Wszyscy wparowaliśmy jak burza do pojazdu, rozsiadając się wygodnie.

~Jakiś czas później~

Cała droga minęła nam na rozmowach i wygłupach, których tak bardzo mi brakowało. Poczułem przypływ nostalgii, wracając do czasów liceum i oddając im się bezgranicznie.

W końcu, przebrani i przygotowani, weszliśmy na halę, gdzie na trybunach siedziało dość dużo ludzi.

- Patrz, to ten chłopak! Hinata Shōyō, atakujący, który był tak bardzo popularny kilka lat temu! - usłyszałem entuzjastyczny głos z trybun.

W ciągu 10 minut usłyszałem swoje nazwisko kilkadziesiąt razy, a ja sam czułem się jak gwiazda z jakiegoś filmu.

- Widzisz, rudzielcu? - powiedział Kageyama, czochrając moje włosy - ludzie o tobie nie zapomnieli.

Uśmiechnąłem się promiennie.
Fakt, nie zapomnieli.

- Witam wszystkich na tym niespodziewanym meczu! Pewnie dużo osób z was się tego nie spodziewało, ale jak możecie zauważyć, witamy dzisiaj dwie sławne drużyny! Dawna drużyna Liceum Karasuno jak i Aoba Johsai, która dzisiaj zmierzy się w niezobowiązującym meczu! - zawołał nasz dawny trener, który przerwał, od razu spoglądając na mnie.

Kiwnąłem lekko głową, bezgłośnie się z nim witając.

- A więc! - kontynuował - jak już spora część z was zauważyła, witamy słynnego Hinatę Shōyō, który zniknął na jakiś czas, by ponownie powrócić do siatkówki z jeszcze większymi umiejętnościami! - krzyknął, a po hali przebiegły oklaski i piski entuzjazmu.

Przez te kilka miesięcy ćwiczyłem siatkówkę, najpierw z Kageyamą, a później z całą drużyną Karasuno. Mimo tak długiej przerwy, dalej nie wyszedłem z wprawy, a co najlepsze - uczyłem się bardzo szybko.

Po przemowie naszego trenera mieliśmy kilka minut, więc druga drużyna podbiegła do nas, witając mnie ciepło.

- Witamy na starych śmieciach - powiedział Oikawa - dobrze cię znowu widzieć.

- Was też dobrze widzieć. Cieszę się, że możemy znowu razem zagrać - powiedziałem, uradowany.

- Tylko tym razem nie zniknij - powiedział Tsukishima, kładąc mi rękę na ramieniu - drugiego takiego debila jak ty już nie znajdziemy.

Zaśmiałem się, kiwając głową.

- Przypilnuje go, więc się o to nie martw - wtrącił Tobio, który przerwał krótką rozmowę z Tanaką - teraz możemy zabłysnąć i wrócić w starym składzie.

Nagle Ukai ponownie zabrał głos, przerwając wszystkie rozmowy.

- Myślę, że już możemy zaczynać. Dajcie z siebie wszystko!

- Tak jest! - krzyknęliśmy wszyscy równocześnie, stając po przeciwnych stronach siatki.

- Jesteś gotowy? - zapytał cicho Kageyama, pochylając się w moją stronę.

- Bardziej gotowy już nie będę - odpowiedziałem, obdarowując go promiennym uśmiechem, który odwzajemnił.

Stanęliśmy na swoich miejscach, przygotowując się do przyjęcia zagrywki.

- MOJA! - krzyknął nasz libero, ładnie przyjmując piłkę.

Piłka poszybowała w górę a ja już wiedziałem, co to oznacza.
Spojrzałem na Kageyame. Oboje myśleliśmy o tym samym.

Chłopak ustawił się w konkretne miejsce, a ja po krótkiej chwili zebrałem się do biegu, pokonując długość boiska z zastraszającą szybkością.

- Wystaw mi! - krzyknąłem, chociaż nie powinienem tego robić. W końcu mogli nie spodziewać się, że od razu piłka powędruje do mnie. Natomiast ja miałem pewność, że nawet z tą informacją nie zdążą mnie zatrzymać.

Podskoczyłem wyskoko ponad siatkę, a gdy piłka znalazła się w zasięgu mojej ręki, zamachnąłem się, uderzając w nią z całą mocą.
Piłka odbiła się od parkietu, a drużyna Aoba Johsai spoglądała na nas z niedowierzeniem.

- Co to...było? - szepnął Iwaizumi, wlepiając wzrok we mnie.

- Nie myślcie sobie, że Shōyō po takim czasie niczego się nie nauczył - powiedział Kageyama z szyderczym uśmiechem - lepiej przygotujcie się na to, co was czeka.

Oddychałem szybko, przysłuchując się rozmowie. Spoglądałem na swoją zaczerwienioną rękę, czując piekący ale i przyjemny ból.

- Jeszcze raz!! - krzyknąłem, z wypiekami na twarzy.

- Tobie zawsze wystawie, rudzielcu - szepnął czarnowłosy, stając obok mnie z dumą wypisaną na twarzy.

- Zróbmy to jeszcze raz! - krzyknął równie rozentuzjazmowany Asahi.

- Tak jest! - krzyknęliśmy równocześnie, wracając na swoje pozycje.

W taki oto sposób wróciłem do siatkówki, mając przy sobie przyjaciół jak i chłopaka, oraz wielkie plany na przyszłość.

***

Hejka!
Dotarliśmy do końca tego opowiadania, także mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu! Jest to moje drugie zakończone opowiadanie z Kagehiny, z czego jestem naprawdę dumna:D
Jeszcze pojawią się z tego shipu opowiadania, także wyczekujcie!
To tyle z mojej strony i do następnego!<3

☆ Przeznaczenie ☆ √Kagehina√Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz