Powolnie wstałem i przetarłem oczy, czułem mocny ból głowy, pleców i nóg. Równocześnie czułem też zmęczenie, mimo "przespanej" nocy.Nie wiedziałem kompletnie gdzie jestem, ani jak wrócić do domu. W kieszeni na szczęście znalazłem portfel i telefon. Przetarłem swoje spodnie z wszelakich brudów i sięgnąłem po telefon. Nie wypadało mi zadzwonić po limuzynę, bo kierowca wsypałby mnie do rodziców, więc odłożyłem po chwili telefon do kieszeni i zacząłem się rozglądać, czy nie ma tu jakiś tabliczek z oznakowaniem miejsca.
Niedaleko ode mnie była autostrada, a w pobliżu niej były różne oznakowane tabliczki. Według moich obliczeń jestem na obrzeżach miasta obok, czyli trochę daleko..
Usłyszałem nagle wibracje, więc sięgnąłem po telefon.
>Clay
Wybacz, że cie opuściłem, ale mam parę spraw do załatwienia.Uniosłem jedną brew.
>George
Okej. Możesz mi tylko powiedzieć, jak się mam dostać spowrotem do domu?>Clay
Niestety, ale nie udzielam takich informacji. Powodzenia;)Po tej wiadomości, byłem bardzo zły i miałem ochotę udusić Claya. Dobra jakoś sobie poradzę.
Zawróciłem i odpaliłem google maps,które mnie pokierowało do metra. Wsiadłem do dobrego metra, przynajmniej taką mam nadzieję, a już po minucie metro wyruszyło, postanowiłem nie siadać, tylko stać niedaleko wyjścia.
Po około 45minutach wysiadłem już w moim mieście, jednak i tak byłem dość oddalony od domu, a co najlepsze wyglądałem jak zwykły menel, przez potargane, brudne ciuchy. Postanowiłem już zadzwonić po limuzynę, była godzina 13, trochę musiałem sobie poczekać, o 13.20 był już kierowca. W milczeniu wsiadlem do auta i oparłem się o szybę, byłem zmęczony głodny i chciało mi się pić. Mam tylko nadzieje, że kierowa nic nie wyjawi moim rodzicom.
Po jakimś czasie byłem już na miejscu, pierwsze co to wziąłem długi ciepły prysznic,a swoje brudne ciuchy postanowiłem wyprać. Oczywiście zrobiła za mnie to pralka. Następnie poszedłem zjeść duży, pożywny obiad zrobiony przez gospodynie. Najedzony już, udałem się do swojego pokoju, biorąc jeszcze po drodze z zaplecza butelkę z wodą.
Nie kontaktowałem na tyle żeby zrobić coś pożytecznego, więc udałem się po prostu do spania.
Usnąłem prawie momentalnie. Kiedy wstałem, poczułem od razu różnice. Ból głowy i pleców był już praktycznie nieodczuwalny, jednak dalej czułem się zmieszany i zmęczony. Stwierdziłem, że nie ma co marnować czasu, było około 17, więc zacząłem powtarzać materiał na jutro, bo niestety ale jutro jest poniedziałek. Po 2 godzinach nauki bez przerwy, przebrałem się w piżamy i udałem się już całkiem spać.
Na drugi dzień wstałem chwilę przed budzikiem, więc leżałem i rozmyślałem o różnych kwestiach, związanych ze mną i nie tylko. Gdy w końcu budzik zadzwonił, wstałem jak zwykle i przyscieliłem dokładnie łóżko, po tym wykonałem codzienną rutynę, zjadłem szybkie śniadanie, ubrałem buty do wyjścia i opuściłem dom udając się oczywiście do szkoły.
Przy szafce powitał mnie już blondyn, pytając gdzie ostatnio zniknąłem. Nie mówiłem mu, że byłem z Clayem. Powiedziałem mu jedynie, że wyszedłem bo gorzej się poczułem. Tommy nie miał żadnych zastrzeżeń, po prostu uwierzył mi w to i ruszyliśmy w stronę klasy. Po drodze, kątem oka widziałem Claya i blondynkę, z którą ostatnio gadałem na imprezie. Zdziwił mnie tej fakt. Razem gadali i śmiali się, nie wiem czemu ale poczułem obrzydzenie i lekką zazdrość.
Udając, że tego nie widziałem, skupiłem się już na drodze do klasy. Ostatnimi czasami lekko obniżyłem się z ocenami, ale jakoś bardzo mi to nie przeszkadzało, wciąż miałem kontrolę nad wszystkim i byłem jednym z najlepszych.
Na ten tydzień zero planów, jedynie te urodziny w czwartek.. nie chciałem tak iść, ale jakbym odmówił to ojciec byłby na mnie zły, więc muszę pójść i zagrać.
Po kilku lekcjach, nadeszła długa przerwa, udałem się na murek przed szkołą tym razem sam. Nie zmierzałem nic jeść, nie chciało mi się. Chciałem po prostu odpocząć w ciszy, która wcale nie trwała długo, bo nagle ktoś przysiadł się obok.
–Widzę, że dotarłeś cały do domu! – powiedział starszy z szerokim uśmiechem.
Clay jest przystojny, a gdy się uśmiecha sprawia, że mam gęsią skórką. Nie wiem czemu tak o nim myślę, ale nie przeszkadza mi to.
–Jak widać – odpowiedziałem.
–Palisz?
–Jasne
Blondyn wyciągnął jeden papieros, który odpalił, po chwili zaciągnął się nim i podał mi. Zrobiłem to samo, wypuszczając dym z moich ust chwile później. Szło mi co raz lepiej, a sam zapach i widok dymu uspokajał mnie. Zrobiłem to ponownie i podałem papierosa tym razem starszemu. Przerwa mijała, a my co jakiś czas wymienialiśmy się krótkimi zdaniami. Towarzystwo Claya, jest na prawdę miłe i odprężające dla mnie. Nie wiem czemu, ale polubiłem go na prawdę, mimo że nie wiedziałem o nim prawie nic.
–Nie wiedziałem, że przyjaźnisz się z Tommym.
–Chodził kiedyś z nami do klasy – powiedział I wzruszył ramionami. – Muszę już iść. Do zobaczenia!
Powiedział i szybko odszedł.
Do zobaczenia? Planuje mnie jeszcze nawiedzić dzisiaj? Uśmiechnąłem się patrząc jak odchodzi, mam tylko nadzieje, że nie czuć ode mnie woni papierosów. Poprawiłem swoje włosy, wstałem z murku i otrzepałem się z niewidzialnego kurzu, a następnie udałem się w stronę szkoły. Zaraz koniec przerwy, więc przydałoby się już iść na lekcje. Wstąpiłem jeszcze do swojej szafki, odłożyłem niepotrzebne mi książki i udałem się do klasy.
Po skończonych lekcjach wróciłem limuzyna do domu jak zwykle, zjadłem obiad i od razu wziąłem się za naukę. Po 2 godzinach spakowałem się na następny dzień i poszedłem wziąć prysznic. Nie zabrałem ciuchów ze sobą, więc z obwiązanym ręcznikiem na biodrach udałem się spowrotem do pokoju, gdy odwróciłem się w stronę szafy, szukając jakiś dresów do spania, usłyszałem pukanie do okna. Odwróciłem się w stronę okna, które było nas łóżkiem i lekko zszokowany zobaczyłem tak Claya.
Za oknem stał Clay, który się do mnie uśmiechał. Jakim cudem on się tu wspiął, mam pokój na drugim piętrze.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nsprawdzony
CZYTASZ
Gdyby był - Clay x George [Dnf]
Fanfiction(To nie tak miało być ) Miał świeczki w oczach Zapatrzony w nieruchome ciało Było ciepłe wciąż Ale z duszy nic już nie zostało Rany na białej skórze opisywały jego żywot. Gdyby był tu wcześniej nic by się nie wydarzyło.