Może sen uchroni cię przed moim złem

888 52 3
                                    

Autor: Silminyel
Korekta: Giyongchy

Fanfik to serii The Eclipse. Dramę możecie oglądać na stronie Asian BL Poland. Zapraszamy :)

Dla Uru, w podziękowaniu za tłumaczenie Eclipse i wszystko inne. :)

.........................

     Nagły grzmot za oknem sprawił, że przeszły go ciarki. Pogoda od rana nie należała do przyjaznych. Deszcz padał z przerwami, ale Akk nie sądził, że rozpęta się z tego burza.
Z resztą byłby tu zapewne nawet wtedy, gdyby prognoza pogody zapowiedziała huragan. Na jutro musieli skończyć projekt w parach na zajęcia. I nie było opcji, że nie oddadzą tego na czas. Byle ulewa nie była w stanie stanąć mu na drodze po wymarzone stypendium na studia.
     - Słuchaj, późno już i pogoda jest okropna. Może zostaniesz na noc? - padła propozycja ze strony gospodarza.
     O nie, to był najgorszy z możliwych pomysłów. Akk nie czuł się w tym pokoju pewnie. Aye, jego właściciel i partner Akka w szkolnym projekcie, ostatnio okropnie mieszał mu w głowie.
Od kilku dni zuchwale z nim flirtował i prowokował go. Akk nie miał pojęcia, co ma na celu zachowanie chłopaka. Nie ufał mu, a co gorsza przestał też ufać sobie. Zbyt dużo o nim myślał, co było do niego niepodobne.
     - Nie mam szczoteczki do zębów ani piżamy - stwierdził, spokojnie pakując swoje podręczniki do torby.
     - To nic, ja mam zapasową szczoteczkę. Pożyczę ci jakąś koszulkę do spania. To głupie, żebyś wracał pieszo w taką pogodę - naciskał Aye.
     - Kan po mnie przyjedzie. Nie musisz się martwić - powiedział. Aye wzruszył tylko ramionami, a pokój przeszył błysk pioruna gdzieś za oknem i chwilę później potężny grzmot. Musiało uderzyć gdzieś blisko. Dźwięk zagłuszył sygnał przychodzącego smsa.
     „Stary, musisz wziąć taksówkę. Nie dam rady przyjechać. Matka dosłownie wyrwała mi kluczyki z rąk i powiedziała, że mnie nie wypuści z domu."
     Gorzej być nie mogło. Akk zwyczajnie nie miał tyle pieniędzy, by wziąć taksówkę do domu.
Usiłował znaleźć jakieś inne wyjście z sytuacji, ale z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi pokoju.
     - Hm? - burknął Aye, nie siląc się na wyartykułowanie pełnego „proszę". Drzwi uchyliły się, a w progu stanęła kobieta w średnim wieku. Wnioskując po kształcie jej oczu i ust, niemal identycznych jak u Aye, musiała być jego matką. Akk niemal automatycznie złożył dłonie, przysunął je do twarzy i pokornie pochylił głowę w milczącym powitaniu. Kobieta uśmiechnęła się w odpowiedzi.
     - Aye, kochanie, myślę, że powinieneś zaproponować koledze, by został na noc. Nie możemy pozwolić na to, by wracał do domu w taką pogodę. To niebezpieczne - powiedziała, a Aye tylko spojrzał na niego wymownie z miną pod tytułem „a nie mówiłem?".
     Akk nie miał pojęcia, kiedy kobieta wróciła do domu. Był pewien, że kiedy tu przyszli, byli sami. Świadomość, że całą noc będzie w sypialni za ścianą jakoś go uspokoiła. Może zostanie tu na noc nie było takim złym pomysłem?
     - Dobrze, proszę pani - zgodził się. Aye przechylił lekko głowę patrząc na niego oskarżycielsko, jakby miał mu za złe, że jemu się opierał, ale na prośbę mamy zgodził się od razu. Nieszczególnie przejął się tym spojrzeniem.
     - Doskonale. Zejdźcie do kuchni, jak skończycie zadania domowe. Zrobiłam curry na kolację.

***

     Powietrze podczas burzy zwykle było lekkie i rześkie. Dlaczego więc tym razem Akk czuł, jakby brakowało mu tlenu?
     Nie mógł zasnąć. Czuł się zmęczony i dziwnie otępiały, ale nie mógł rozproszyć myśli i pozwolić sobie na sen. Nie miał pojęcia jak długo to trwało. Wydawało mu się, że na chwilę zapadł w płytką drzemkę, ale nie był co do tego pewien.
     Nie mógł zasnąć, bo jego myśli wciąż krążyły wokół osoby leżącej obok.
     Właśnie tego się obawiał, kiedy Aye zaproponował mu, by został na noc. Chłopak od jakiegoś czasu go uwodził i prowokował. Akk nie miał pojęcia na ile robił to na poważnie, a na ile zwyczajnie się z nim droczył. A jednak całkiem nieźle namieszał mu w głowie.
     A teraz leżał bez ruchu tyłem do niego, z jego ramieniem pod głową. Był dosłownie na wyciągnięcie ręki. Akk nie widział jego twarzy i zastanawiał się, czy chłopak śpi. Było zapewne około trzeciej w nocy. Powinien spać. Z jakiegoś powodu jednak Akk miał przeczucie, że on również zamiast we śnie, jest pogrążony we własnych myślach. Miał wrażenie, że niemal słyszy ten natłok myśli w jego głowie, ale nie potrafi go rozszyfrować. Zupełnie, jakby Aye myślał w jakimś w obcym języku.
     Za ścianą słychać było ciche skrzypnięcie łóżka. Zapewne mama Aye przewracała się właśnie na drugi bok podczas snu. To uświadomiło Akka, jak cienkie muszą być ściany w tym mieszkaniu.
     Włosy Aye miały przyjemny zapach. Prosty i naturalny. Pachniały po prostu czystymi włosami, bez żadnych chemiczno-owocowych zapachów szamponu. Przeszło mu przez myśl, że chyba pierwszy raz w życiu uświadomił sobie, jak przyjemnie pachną włosy same w sobie. Nigdy wcześniej nie skupiał się na zapachu czyichś włosów. Zwykle był on przyćmiony sztucznym aromatem kosmetyków. Miał ochotę przytknąć nos do jego głowy, by poczuć ten zapach jeszcze lepiej. Nie zrobił tego, ale przysunął się odrobinę bliżej. Aye nawet nie drgnął. Może jednak spał, a Akkowi tylko się wydawało, że jest inaczej?
     Jego ciało było przyjemnie ciepłe, niemal gorące. Miał ochotę wtulić się w nie mocno, zamknąć je w swoich ramionach. Jednocześnie wiedział, że to nie jest dobry pomysł.
     Jeden zbyt odważny krok i cały mur, który wytrwale stawiał między sobą a Aye mógłby runąć.  Mur, który był potrzebny, bo chronił wszystko to, na co Akk pracował przez ostatnie lata.
Nie chronił tego przed Aye. Mur chronił jego osiągnięcia przed nim samym. Obawianie się Aye nie miało sensu. Był trochę zbuntowany, zadziorny i odrobinę pyskaty, ale był znacznie drobniejszy od Akka. Podczas zajęć judo Akk bez trudu potrafił rozłożyć go na macie. Aye na dobrą sprawę nie był w stanie nic zrobić Akkowi.
     Jednak sposób w jaki na niego patrzył, to jak się uśmiechał, jak zamyślał chwilami w milczeniu, to wszystko sprawiało, że Akk miał ochotę rzucić wszystko i paść mu do stóp. Nie mógł sobie pozwolić na związek z Aye. Kosztowałoby to jego ciężko wypracowaną reputację, pozycję prefekta, stypendium obiecane przez pana Chadoka oraz całe jego poukładane dotąd życie.
Aye nie był w stanie mu tego odebrać, to Akk odpowiadał za swoje decyzje i ich skutki. Decyzje, którym nie ufał i skutki, których naprawdę się bał.
     Zamknął oczy próbując skupić się na śnie. Jego umysł jednak zamiast zapaść w sen, uporczywie podsuwał mu na myśl błyszczące oczy Aye. Miał wrażenie, że czuje jego ciepło jeszcze intensywniej. Odsunął się na tyle, na ile pozwalała mu ręka pod głową chłopaka. Nie zabrał jej, bo nie chciał go budzić. Przewrócił się na plecy i wbił wzrok w sufit z nadzieją, że jeśli nie będzie widział jego głowy i karku, może łatwiej będzie mu uspokoić myśli. Wolną ręką rozmasował sobie nasadę brwi. Wziął głęboki oddech. Najpierw jeden, później drugi. Wysunął stopy spod kołdry. Wciąż było mu gorąco, choć wyraźnie czuł, że w pokoju jest raczej chłodno.  Albo to ciało Aye grzało jak mały kaloryfer, albo jego opanowała dziwna gorączka. Chciał się jej poddać, dać ponieść emocjom, pochylić nad chłopakiem, pocałować go i chłonąć jego ciepło całym sobą. Jednocześnie wiedział, że nie powinien tego robić. Nie, kiedy za ścianą spała mama Aye, nie, kiedy on sam zapewne pogrążony był już w śnie, nie, kiedy mogło się to skończyć dotkliwymi konsekwencjami. Było mu niewygodnie, więc znów przewrócił się na bok. Zupełnie mimowolnie wciągnął nosem powietrze próbując wychwycić przyjemny zapach chłopaka.
Miał pełną świadomość tego, że nie powinien, ale im dłużej bił się z myślami, tym dotkliwiej pragnął być bliżej Aye. Zacisnął dłonie w pięści próbując się skupić. Pomogło na zaledwie ułamek sekundy. Zrobił to jeszcze raz, ale skutek był podobny. Znów przewrócił się na plecy i wbił wzrok w sufit. Miał wrażenie, że zwariuje, jeśli zaraz go nie pocałuje. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek czuł aż tak palącą potrzebę czyjejś bliskości.
     Chociaż Ayan leżał bez ruchu, Akk miał wrażenie, że on również nie śpi. Że też bije się z myślami. Że w jakiś nadnaturalny sposób to myśli Aye mieszają w jego własnej głowie.
     Postanowił, że spróbuje uwolnić rękę i wyjść do łazienki. Może jeśli umyje twarz zimną wodą i odetchnie na chwilę, uspokoi się. Wróci później do pokoju i położy się możliwie daleko, na samym skraju łóżka, albo zabierze poduszkę i prześpi się na podłodze. Jego ciało jednak miało chyba za nic jego plany i postanowienia, bo zadziałało samo, jakby zupełnie błędnie odczytało impuls wysłany przez mózg.
     - Aye... śpisz? - zapytał cicho. Był zaskoczony tym, jak imię chłopaka wypełnia cały pokój. Zaledwie trzy litery wypowiedziane szeptem przerwały kilkugodzinną ciszę.
     Błagam, śpij - podsunął jego zdrowy rozsądek.
     Błagam, śpij, wtedy dam ci spokój. Wstanę, ochłonę. Dam jakoś radę.
     Aye nie spał. Nie odpowiedział, ale odwrócił się przodem do niego i spojrzał na niego w milczeniu. Zrobił to w taki sposób, że znajdował się teraz zaledwie kilka milimetrów od jego twarzy. Akk zastanawiał się, czy Aye ma świadomość tego, jak na niego działa. Jaki mętlik powoduje w jego głowie.
     Nawet jeśli był tego świadom, chyba niewiele się tym martwił, bo zamknął oczy i dotknął delikatnie nosem jego nosa, jakby dając mu nieme przyzwolenie na więcej.
     Przerażało go to, co chciał zrobić, ale też nie potrafił się dłużej powstrzymywać.
     Pocałował go.
     Początkowo powoli i ostrożnie. Wciąż gdzieś z tyłu głowy miał poczucie, że nie powinien tego robić, że w przyszłości może tego żałować. Miękkie usta Aye szybko jednak sprawiły, że wyrzucił te myśli z głowy. Myślał tylko o tym, jak jest mu przyjemnie. Jakby ich usta były stworzone dla siebie. Mógłby go całować w nieskończoność. Przyciągnął go bliżej do siebie, zamykając ciasno w objęciach. Nie miał pojęcia, który z nich pogłębił pocałunek, ale wkrótce ich języki spotkały się i otarły o siebie w czułej pieszczocie. Przez chwilę poczuł, że mógłby całkiem roztopić się w ciepłych objęciach Aye i zupełnie zniknąć z tego świata. Przestać martwić się szkołą, zobowiązaniami, opinią innych. Zupełnie nie przejmować tym, że on i Aye żyją w dwóch zupełnie różnych światach. Teraz to było zupełnie nieistotne. Teraz liczyły się tylko jego ciepłe usta i dłonie obejmujące go za kark. Obejmując go w ten sposób, Aye w zasadzie zostawił mu pełen dostęp do siebie. Do swojego ciała, które zwykle skrywał pod szkolnym mundurkiem albo bluzą, którego Akk od dawna był ciekaw, ale nie przypuszczał, że dane mu będzie je poznać. Przesunął rękę po jego torsie, by zaraz wsunąć ją pod koszulkę od jego piżamy. Oparł ją na chwilę na jego boku. Zaskoczyło go, że chłopak ma delikatne wcięcie w talii, tuż ponad biodrami. Jego ręka doskonale wpasowywała się w to miejsce, jakby natura stworzyła je tylko i wyłącznie po to, by niespokojna dłoń Akka miała gdzie odpocząć.
     Na moment przerwał pocałunek i spojrzał w jego oczy, próbując odgadnąć jego myśli. Podoba mu się? Jest na niego zły, że nie pozwala mu w spokoju spać? Chce więcej? Chce bym przestał?
     Cmoknął go w czubek nosa, w następnie pocałował w czoło.
     - Mam wrażenie, że słyszę ten natłok myśli w twojej głowie, ale nic z niego nie rozumiem.  Oddałbym wszystko, by wiedzieć, o czym teraz myślisz - powiedział szeptem. Aye uśmiechnął się tajemniczo i przyciągnął go do kolejnego pocałunku. Zwykle był nad wyraz wygadany i zadziorny. Tym razem był jednak wyjątkowo milczący i uległy. Akkowi chyba nawet to pasowało.  Czuł się pewniej ze świadomością, że ma kontrolę nad sytuacją.
     Pozwolił sobie na zatracenie się w kolejnym pocałunku. Znalazł wygodną pozycję, by wolną ręką powoli eksplorować tors Aye. Jego prawa ręka wciąż niezmiennie pozostawała pod jego głową. Powiódł palcami po delikatnym zagłębieniu pod jego mostkiem i żebrami, a następnie w górę jego klatki piersiowej. Dotknął ją całą dłonią. Wydawało mu się, że doskonale czuje bicie jego serca. Zupełnie mimowolnie trącił palcami jeden z jego sutków. Był twardy. Świadomość, że Aye jest podniecony wyłącznie za jego sprawą uderzyła w niego z pełną mocą. To było tak ekscytujące, że w tej chwili najważniejszym było dla niego, aby sprawić rozkosz osobie, która tak ufnie mu się poddawała. Chciał, by Aye doszedł w jego ramionach, z jego imieniem na ustach.  Przygryzł delikatnie jego usta i potarł delikatnie palcami jego sutek. Aye zaczerpnął powietrza.
     - Podoba ci się? - zapytał. Jego doświadczenie w sprawach łóżkowych było naprawdę nieznaczne. Nie miał pojęcia, czy nie jest oby za mało delikatny.
     - Podoba - szepnął chłopak. To było pierwsze słowo, jakie do niego powiedział, odkąd położyli się do łóżka. W tej chwili nie potrzebował jednak więcej, niż tego zapewnienia.
     Pocałował jego policzek, a później szyję. Wydawała się tak bezbronna, a Aye dodatkowo przechylił głowę eksponując ją jeszcze lepiej. Czuł jego zapach, kiedy całował go w tym miejscu.  Przyjemny. Jak to możliwe, że chłopak pachniał tak naturalnie i zniewalająco jednocześnie?      Jego zapach sprawiał, że Akkowi zupełnie miękły kolana.
     Usiłował kontrolować się na tyle, bo nie zostawić śladów na jego skórze. Przez moment jeszcze pieścił jego tors, ale zaraz później przeniósł dłoń na jego udo. Nie miał pojęcia, co powinien zrobić, ale jego dłonie zdawały się same to wiedzieć. Instynkt przejął władzę nad brakiem doświadczenia.
     Skóra Aye była przyjemna w dotyku. Akk zauważył to już dawno temu, kiedy pierwszy raz jej dotknął. Ale dopiero teraz, kiedy gładził jego udo, zauważył, jaka jest jędrna i sprężysta. Nie była cienka i delikatna, jak się spodziewał. Była niesamowicie elastyczna i miękka. Przez głowę przeszła mu głupia myśl, że czuje, jakby dotykał czegoś wyjątkowo luksusowego.
Ciekawe, czy to zasługa dobrej diety i genów, czy chłopak potajemnie smaruje się jakimiś drogimi kosmetykami.
     Pocałował go, by skupić myśli i ponownie zwrócić je na prawidłowy tor. Powiódł palcami po brzegu jego bielizny, dając mu do zrozumienia, że chce wsunąć dłoń do środka. Przez ułamek sekundy czekał, czy Aye go powstrzyma, ale nic takiego nie nastąpiło.
     Czuł, jakby dotykając jego najbardziej intymnych miejsc, przekroczył kolejną granicę bez powrotu.
     Ciało Aye natychmiast zareagowało na jego pieszczoty. Jego członek momentalnie zrobił się twardy, a na jego czubku zebrało się kilka kropli preejakulatu. Akk rozprowadził tę odrobinę wilgoci po całej jego długości nim kontynuował pieszczoty.
     Wtulił twarz w zagłębienie jego szyi. Znów nie mógł skupić myśli. Policzki paliły go. Rany, robił dobrze mężczyźnie. Podobało mu się to. Chciał zrobić jeszcze więcej i choć wiedział, że może tego później żałować, czuł, że już nic go nie powstrzyma. No chyba, że Aye każe mu przestać.
Usłyszał skrzypnięcie gdzieś za swoimi plecami i przypomniał sobie o mamie chłopaka za ścianą. Zamarł na chwilę zaniepokojony. Co jeśli będą zbyt głośno i ich usłyszy? Jeśli ich przyłapie to koniec. Złożył kilka chaotycznych pocałunków na twarzy Aye.
     Pewnie tylko wierci się przez sen. To nic takiego - pomyślał. Pocałował kochanka w usta, jakby na wszelki wypadek chciał stłumić ewentualnie dźwięki, które mogłyby się z nich wyrwać. Ponownie poruszył dłonią.
     Słyszał o tym, że niektórych ekscytuje niepewność i ryzyko, że ktoś może ich przyłapać. Cóż, on raczej nie należał do tych osób. Gdyby tylko mógł teraz znaleźć się z Aye w jakimś spokojnym hotelu, pustym domu, w jakimkolwiek bezpiecznym miejscu...
Starał się nie myśleć o kobiecie w pokoju obok. Nie chciał, by Aye wyczuł jego stres. Po chwili udało mu się ponownie rozluźnić i czerpać przyjemność z bliskości chłopaka, który tak bardzo go pociągał...
     Do momentu, aż usłyszał ciche stuknięcie drzwi gdzieś w mieszkaniu. Mama Aye nie spała. Być może nie mogła spać, może wstała tylko do łazienki, albo dopadł ją nocny głód i ochota na przekąskę. To bez znaczenia. Nie spała.
     Strach sparaliżował Akka. Chciałby mieć w sobie odwagę, by żyć chwilą i kontynuować pieszczoty, by czerpać ile się da z bliskości Aye, w końcu nie wiadomo było, kiedy znów będzie miał ku temu okazję. Ale nie potrafił. Nie chciał narażać siebie ani jego.
     Wycofał dłoń. Pocałował go jeszcze raz w usta, jakby na przeprosiny. Czuł się winny, że zostawia go rozpalonego, że nie doprowadził go na szczyt, tak jak to sobie wymarzył.
Miał wrażenie, że Aye po części rozumie jego lęk i niepewność, z drugiej strony jednak nie wiedział, czy nie jest nim zawiedziony.
     Przytulił go do siebie, pocałował w czoło, a później w skroń. Właściwie nie wiedział, co powinien zrobić. Nic chyba nie było w stanie wynagrodzić mu przerwania w takim momencie.
Przez dłuższą chwilę leżeli obok siebie w milczeniu. Ich dłonie bezwiednie błądziły wzajemnie po ich ciałach. Akk dotknął ramienia Aye, wyczuwając pod palcami delikatną nierówność.    Spojrzał na to miejsce i uśmiechnął się na widok kilku drobnych pieprzyków. Dwa z nich były wyczuwalne pod palcami.
     - Hm?
     - Nic, masz tu pieprzyki. Są urocze - zauważył, a Aye przyjrzał się swojej własnej ręce, jakby nie miał świadomości, że te pieprzyki posiada. Zaśmiał się cicho.
     - No tak, nie byłbyś sobą, gdybyś nie zwracał uwagi na wszystkie szczegóły - stwierdził. Akk wzruszył ramionami, nie przecząc.
     - Robi się już jasno - zauważył mało ambitnie. Aye tylko przytaknął.
     - Spałeś coś? Cokolwiek - zapytał. Aye uśmiechnął się.
     - Niezupełnie. Nie mogłem zasnąć. A ty?
     - Nie wiem. Wydaje mi się, że zapadłem w krótką drzemkę, ale nie jestem pewien. Całą noc chodzisz mi po głowie - przyznał otwarcie.
     - No przepraszam - stwierdził Aye tonem, który ani trochę nie wyrażał skruchy - Ciekawe która jest godzina? - dodał po chwili sięgając po telefon. Zegarek na wyświetlaczu wskazywał, że dochodziła piąta.
     - Powinnyśmy się trochę przespać. Spróbuj zdrzemnąć się choć chwilę - poprosił Akk, na co Aye na szczęście zgodził się bez większego oporu. Uśmiechnął się do niego w ten typowy dla siebie sposób i odwrócił tyłem do niego. Akk przytulił się do jego pleców i tym razem już bez skrępowania wtulił nos w tył jego głowy, zanurzając się w przyjemnym zapachu jego włosów.

Opowieści z pieprzykiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz