🥚3🥚Stłuczone jajka

29 2 0
                                    


Po ih dugim spacer saske i itahi postanowili usiasc na jakiejs lawce w parku. ogulnie to te zombi powoli zaczynaly wyzerac calom planete. saske popaczal sie na swojego brata
- Bracje,,, czy to wszytsko,, za niefugo sie skonczy??
- ,,, a czy by nie bylo lepiej gdybsymy zostali tylko my we dwoje, muj kohany braciszku?? - Nastala cisza. oboje wpatrywali sie w pohurne niebo. Saske przyglondal sje tym ciemnym hmurom, przypominajonc sobje o swoim przyjaciolah ktuzi zostali pozbawienji zycia. 

- niewiem,,, - opdowiedzial mu. Itahi sie przyblizyl do njego i przytulil. nastepnie wyszeptal mu do uha:
- jak to nie wjesz? przeciiz u mnje bedziesz bezpieczny, nikt cie nie skrzywdzi.,,,, a jesli myslisz o nih,,,, to przestan. - popaczal sje na niego robionc powazny wyraz twarzy.
- oni nie byli ci potrzebni w rzyciu. ja jestem, tylko ja. - usmiehnol sie i delikatnie poglaskal go po wlosah. trohe je wyrwal przez przypadek przez co saske mial lysom dziure w lbie ale nie poweidzal mu o tym. Sasik wstanol z lawki. 

- ale,,, mnje sie to nie podoba. - powiedziau. itahi zaskoczony zlapal saskiego za reke i tez wstanol.
- o czym ty muwisz???,,,,, hyba nie cheesz zeby nasza poprzednja walka sje powturzyla prawda? -Itahi nie chciau zeby doszlo do takiej sytuacji, przez kturom znowu straci swojego ukahengo braciszka, dziecko oraz kohanka.
- zrobie cokowliek,,,, zebys juz nie skrzywdzil nikogo ani przytrzymal mnje tu!! - chlopek krzyknol z agresja w glosie. nastepnie uciek z rak swojego brata z predkoscia swiatla. Itahi pobiegl za nim.

 W koncu go dogonil. zlapal go mocno za reke robionc mu mocne zadrapanje.
- jak,,, mozesz!!1 a ja ci pieluhy zmienialem!!,,, co za guniarz.... - popaczal mu sie prosto w oczy. Sasike wyrwal sje i uciek na drzewo jak wiewiruka. Poprostu to zrobil, wiedziau ze nie wazne co zrobi to juz i tak nie ma nic do stracenia wienc.

 - howanie sje nic ci nie da, wiesz ze zawsze cje znajde. braciszku - merzcyzzna jednym ruhem wyciol wszystkie drzewa wokul. przes co sasuke juz nie mial gdzie sie shoawc i jedynym wyjsciem bylo,,, walczenie.
- moze gydby nie te twoje fetysze to bym nie uciekal!!! - krzyknol do niego, stajonc gotowy do bitwy.
- jak smiesz!1 to nie fetysze, mam porostu takom wyobraznie!!1 - itahi wyciagnol z plecuw gigantyczny miecz, biegnonc w strone swojego brata.

 Zrobil wielki zamah, ktury hlopcowi udalo sje uniknonc. mial duze szczescie.
- hmph, przed juz nie uciekniesz,,,, - itahi stylowo zlamal swuj potezny nuz na dwie czesci i zamienil je w dwa karabiny kturymi zaczol strzelac do saskiego.Hopag ogulnie gral zbyt duzo w bullet hell (Odmiana gier typu shoot'em up, w których ekran jest niemal w całości pokryty nawałnicą trudnych do ominięcia) wienc z latwiznom ominal wsyztskie pociski i docierajonc do brata kopnol go w jaja.

Itahi zajeknol z bulu. z jego spodni ciekla czerwona ciecz. To bylo straszne przezycie dla niego.Polozyl sie na ziemie trzymajonc sje za krocze.
- ty,,, jak mogles mi odebrac najwazniejsza rzecz mojego zycia!!1 - wydarl sje na niego, az mu sie glos zalamal.
- myslalem,, ze to ja jestem najwazniejszy dal ciebie. ze jestem twoim ukahym braciszkiem,,, - powiedzial sasuke, patrzonc sje prosto na lezoncego itachiego.
- ale,,, ale ,,,, muj ukahany braciszek nie odbiera mi mojej meskosci!! - merzcyzna powoli stawal na nogi.
- wciaz moge walcyzc. nawet bez moich jaj. - 

- jednak czy to nadal ma sens? - sasuke nadal stal w miejcu, gapionc sje na brata. te pytanie utknelo w glowie itahiecmu. Przecierz, teraz to wszytsko juz nie mialo sensu. po co bedzje walcyzc o saskiego skoro juz nie ma swoich jaj. 

- wiesz co,,, sasuke. - odezwal sje itahi do niego po imieniu (wow).
 - nawet ja, swojemu najwiekrzemu wrogowi nie zrobilbym takeigo czegos. Ale widze ze ty naprawde chesz walczyc,, o zycie i smierc. - wetd, itahi juz wugule nie przejmowal sje bulem w kroczu.
- skoro to cchesz, to ci to dam. wszytsko dla ukahnego braciszka. - usmiehnol sie.

- ale musisz zaakceptowac,,, ze to ty bedziesz miec przykry los - Po hwili, Itahi zrobil wielki rozkrok (wziaz mu sie lala krew przez gacie) i robil jakies dziwne ruhy. Sasuke trohe nie wiedzial oco mu hodzi z tym atakiem, ale nagle,,,,, przed nimi tworzyla sie wielka wihura ktura wciagala wszystkie cegly swiata, tworzonc gigantycznego dinozaura. I tak wlasnie narodzil sje, legendrany Ceglozaur.

- roar - powiedzal powaznym tonem ceglozar do swojego rpzeciwnika (saksiego). Natspenje wlecial prosto w niego uderzajonc swoim ciezkim lbem o ziemie. Hlopah ominol ten atak, ale nie wiedzial co ma dalej robic bo nie mial zadnej broni. A cegla jest dosc mocna btw.

- teraz to ja ci zgniote jajka, co ty na to???? zrezta,,, som tak male ze ledwo bedzie ruznicy po tym hahahhahahh!!!11 - powiedzial itahi patrzonc sje na swojego brata i ceglozaura jak walczom razem.

Saske postanowil ze,,, pomysli w tej sytuacji. jak ma rozwalic ceglozaura ? bedonc takim malym hlopczykiem? Nagle sasuke zauwarzyl jak gigantyczny i ciezki ogon ceglozaura leci prosto w jego strone, nie bylo czasu zeby tego ominonc,,,, saske dostal w leb. chlopak polecial nie daleko, byl on na tyle blisko zeby itahi podzedl do niego spokojnie.
- jesli hodzi o moc,,, to malo mamy wspulnego. pokarze ci jak sie to robi. - Merzczyna pobiegl w strone ceglozaura, skaczonc na jego ogon powoli rozcinal go na kawalki. nastepnie zeskoczyl z niego i zakonczyl wszysko wielkim stylem oh yes baby!!!1111

 Itahi wrucil do swojego brata, ktury lezal na ziemi.
- widisz, nie trzeba miec jaj zeby byc tak poteznym jak ja--- Saske wstajoc uderzyl go w brzuh z calej sily(bardzo szybko). a ten polecial o cm dalej. 

- eh? - hlopak nie mugl w to uwierzyc, jego ultra punch nie zrobil nic. Nagle itahi powoli zaczol sje rozierac,,,
- nie mozesz mnie skrzywdzic, Sasuke! - chlopak zauwarzyl jak czarny metal rozhodzi sie po calym ciele itahiego, zastanawialo go co to jest.

- o kurde,,, co to jest - sasuke podszedl do niego i zaczo go dotykac.
-nanomahiny, bracie. -
- zjadles zelazo, coo??????? -
- tak. - 

Wienc itahi i sasuke na hwile przestali walczyc i pogadali przez hwile.
- ale skoro twoje nanomahiny ohraniajom ce przd uderzeniami, to czemu nie obronily twoich jaj? - Sasuke zadal takie pytanie bratu.
- bo nikt nikomu nie miazdzy jaj bruh?!?!???!??! - itahi znowu sje wsciekl na niego,,, ale powtrzymal sje. Nie hcial zranic swojego brata. w glebi serca on go wciaz kohal.

- wiesz co,,, zapomnijmy o tym. Chodzmy do domu, zagramy w uno.- powiedzial spokojnym glosem ittachi. Zrozumial ze na swiecie prawie zaden czlowiek juz nie istnieje,,, i gdyby zabil swojego braciszka,,, to by sie stal nekrofilem.

- MAsz racje. - powiedzial sasuke, zalapl za reke itahego i razem szli w strone domu,,,zeby zagrac w uno ( o nie)

Więzy krwi (Itachi x Sasuke) [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz